Dokładnie rok temu o tej porze przyleciałam w moją ślubną podróż na Florydę. Those were the days, my friend...we thought they`d never end... Najprzyjemniejszym dla mnie aspektem, prócz spodziewanych zaślubin, była absolutnie boska pogoda i taki, słodki, nieskomplikowany urok Florydy. Bo wyobraźcie sobie opuścić prawie mroźną Polskę w połowie listopada i wylądować w takim beztroskim raju. A byłam tam przez prawie trzy miesiące. Teraz, gdy o tym pomyślę, gdy za oknem zupełnie inny świat, to moje przeżycia wydają się mocno odrealnione. To "couture living" in Florida style jest daleki, jak jego geograficzna odległość. Pewnie tą zimowa porą będę często wracać do tych wspomnień. |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz