Czas wypełniam nauką francuskiego i czytaniem na temat lokalnych winnic. Wszystkie publikacje po angielsku lub francusku, staram się zapamiętywać informacje wybiórczo, wiedzieć tylko, jakie znane domeny są w mojej okolicy i jakie tam są rodzaje win. Napiszę o tym wkrótce. Na razie fascynuje mnie ich jesienna szata, niektóre już takie wysuszone krzaczki, inne w zachwycających jesiennych kolorach, a zdarzają się też całkiem zielone.
Powinnam się zająć produkcją przetworów, ale ja tego prawie nigdy nie robiłam w Polsce, to nie mam pojęcia, jak się do tego zabrać. Mam tu parę takich starszych francuskich koleżanek, niektóre pochodzenia hiszpańskiego, wypadałoby z nimi porozmawiać. Nigdy nie miałam drygu do kuchni, nadal wolę coś poczytać, niż zajmować się posiłkami. Kim lubi gotować i jest w tym niebywałym specjalistą, nie będę z nim konkurować.
|
Pepieux z suchymi juz łodygami winnych krzaczków. |
|
Wystarczy pojechać w innym kierunku, chyba na pln-zach i Montagne Noir wyższe trochę. |
|
Kwietnik w Olonzac |
|
Nasze Pepieux w lepszym oswietleniu |
|
Widok na La Livieniere. Miasteczko było oświetlone, a góry już we mgle. |
|
Jak dużo zależy od oświetlenia, widok na Azille. |
|
La Redorte |
|
A co to za jabłka, albo sliwki? |
|
Owoce kaki (khaki) pochodzą z Azji Wschodniej, głównie z Chin i z Japonii, jednak uprawiane są również w Grecji czy w Brazylii. Inne nazwy to 'sharon' lub 'persymona'. Dojrzałe owoce mają czerwono pomarańczową skórkę i pomarańczowy miąższ. Dojrzały owoc smakiem przypomina mniej więcej morelę, natomiast niedojrzały jest bardzo cierpki. Wyczytałam takie rewelacje w przepisach na sałatki.
Owoce khaki podobnie jak inne owoce można są bardzo smaczne, gdy jemy je na surowo. Np w sałatce owocowej. Do khaki dobrze pasują ciemne winogrona oraz mandarynki aczkolwiek jak to w sałatkach owocowych bywa, można dodać dużo więcej owoców (np. kiwi dla kolorystycznego urozmaicenia). Oprócz tego owoce te możemy jeść bez dodatków, krojąc je na przykład na kawałki.
Przetwory
Pomimo tego, że owoce kaki same w sobie nie należą do najtańszych, to możemy również z nich robić przetwory. Dżem ma taki morelowo-figowy smak i jest bardzo słodki ;)
Na sucho
Owoce te można jeść również suszone. Kroimy je wtedy na plasterki tak jak przygotowujemy do suszenia np. jabłka i wykładamy na słońce. Po wysuszeniu smakiem przypominają trochę figi. |
|
Bric-a-brac w La Redorte |
|
A tu kaki z jakims innym jesiennym drzewkiem |
|
Górne okno domu w Azille, a jego pozostałe zdjęcia poniżej.Nie zrobiłam całego domu, bo miałam nieodpowiednie oświetlenie całości, ale wrócę tam rano na inne słońce. |
|
Taki oryginalny detal tego domu. |
|
Dom w Azille z ozdobną nazwą. |
|
Bardzo mi sie podoba ten kran przed oknem. Ten sam dom. |
|
A tu zamieściłam ten dom w końcu cały. Powyżej stara kamieniczka obok. |
|
Azille. I gdzie tu jesień?
|
|
Kotek dla Kima zamiast kwiatka. |
Teraz jednak pójdę coś zjeść, więcej podpisów później. O 16.00 mam połączoną lekcję francuskiego z angielskim z przemiłą Margaret z Siran.
Ja tu przeżywam swoje językowe orgazmy, jak często podkreślam. I ci, którzy kochają języki zrozumieją mnie w tym względzie. Uczę się z Margaret francuskiego po angielsku. Poznałyśmy się na kursie w Pepieux, od razu wyczułam, że to osoba, która chętnie podejmie takie wyzwanie. Wiem, że im więcej lekcji, tym lepiej. Dzisiaj np mówiłyśmy o dopełnieniu bliższym i dalszym, co dla Anglików jest czarną magią, bo oni nie rozróżniają przypadków, bo ich nie mają. Dla Polaków to jest proste. Powtórzyłyśmy wymowę, nie wyuczyłam się kiedyś postawowej rzeczy, że ou, czyta się "ł". A przyswoiłam sobie przysłowie- the ship miss in the night. Tak a propos pewnych małżeństw. A na jutrzejszy francuski z Naomi mamy więcej mówic o passe compose, ja tzw formy participe znam, ale powtórzę.
Uwielbiam moje życie tutaj, z powodu tych języków. Muszę się gdzieś spytać o ten oksytański. Ja taka zawsze byłam niepraktyczna.
Witaj Ardiola na Twoim blogu :)
OdpowiedzUsuńMiło jest popatrzeć na takie sielskie obrazki, stare domy otulone bujną roślinnością i malownicze wzgórza na horyzoncie... wspaniałe plenery fotograficzne i nie tylko, nie dziwię Ci się, że żyjesz tam jak pączek w maśle ;)
Jak będę miał nieco więcej czasu, to przewertuję Twoje poprzednie posty poza dwoma pierwszymi/, nie wątpię, że dowiem się tam wielu ciekawych rzeczy nt. południowej Francji i nie tylko.
A na razie pozdrawiam z pochmurnej i deszczowej Polski - jak mamy tutaj nie mieć podłego humoru i kwaśnych min, skoro od kilku dni taka sama pochmurna i deszczowa pogoda i w dodatku ten przenikliwy ziąb wychodzący z wilgotnego powietrza? ;)
Salut, ça va? Może coś jeszcze pamiętam z lekcji francuskiego i być może dzięki Twojemu blogowi nie zapomnę tego, co się już nauczyłem, choć nie pałam dużą sympatią do francuskiego :) Dziękuję za wizytę na moim blogu; postów starszych w nim nie znajdziesz, bo znajdują się w archiwum prywatnym, a to z tego powodu, że po prostu musiałem zrobić porządek i chciałem udostępnić tylko najnowsze wpisy - ci co znają mnie od dawna wiedzą o mnie już dużo, Ty będziesz mogła się dopiero przekonać lub przeczytać notkę o mnie na blogu u Smurffa: http://smurffwsieci.blogspot.com/2011/03/buena-suerte-kamilu.html
OdpowiedzUsuńMyślę, że w naszych doświadczeniach emigracyjnych na pewno znajdziemy wspólny punkt prędzej czy później :)
Rockandrollowe rzeczy powiadasz? Ja mam 20 lat dopiero, a już się boję, że w wieku lat 40 nie będzie mi wypadało robić pewnych rzeczy, z których nie potrafię zrezygnować. Najwyżej będę przysłowiowym "starym, a durnym" :P Nie rezygnuj z przyjemności! :)
Chciałbym kiedyś polecieć do Stanów, żeby zobaczyć NY, LA, San Francisco i Seattle - to są moje cele tam :) Zamieszkać chyba bym nie potrafił, tym bardziej, że średnio lubię język angielski, ale zwiedzić jak najbardziej :)
Widzę, że dziwnie uczysz się francuskiego... To znaczy, może dla niektórych taki sposób jest prostszy, ale ja raczej nigdy nie siedziałem przy książkach, bo mi się lepiej uczy ze słuchu - a do francuskiego nabrałem uprzedzeń właśnie przez wkuwanie odmian czasowników przez czasy na pamięć. W hiszpańskim panuje ta sama zasada, a wszystko zapamiętałem ze słuchu. Efekt? Hiszpańskie czasowniki odmieniam bez problemu, francuskie wciąż przyprawiają mnie o dreszcze :P
Pozdrawiam serdecznie i dodaję do linków :))
Nie oslabiaj mnie Kamil, ty masz dwadziescia lat?! Twoje posty swiadczyly o pewnej dojrzalosci, wprawdzie pisales o studiach, ale bylam przekonana, ze takie wnikliwe obserwacje pisze dojrzalszy czlowiek.Jakos to zaakceptuje :)) POczytam z linka, dziekuje za adres. A teraz bonne nuit chico. C`est bien?
OdpowiedzUsuńSympatyczne zdjecia! Bylam raz we Francji, kiedy to jeszcze bylam mloda i glupia i teraz zaluje, ze nie sledzilam dokladniej tradycji i kultury tego panstwa. Coz...musze zaplanowac wycieczke :)
OdpowiedzUsuń