Może to się wydać dziwne dla Anglosasów, to moje zainteresowanie wizytami na cmentarzu. Ale Francuzi powinni mnie zrozumieć, oni też odwiedzają swoich drogich zmarłych, pamiętają o nich, zostawiają piękne kwiaty. Dzisiaj dla mnie nie mogloby być inaczej. Musiałam podczas spaceru swoje kroki skierować na cmentarz. Miejsca te we Francji na ogół położone są na granicy miasta za wysokim murem w otoczeniu ogromnych iglaków, cyprysów przede wszystkim, które są symbolem żałoby i smutku. Już w starożytnym Rzymie cyprys sadzony
był na grobach, a jego gałęzi używano na pogrzebach. U niektórych ludów ze względu na swoją długowieczność
był uważany za symbol nieśmiertelności, zaś w wierzeniach Greków
(jeszcze do XX wieku) istniało przekonanie, że kto będzie spał pod nim,
temu korzenie cyprysa odbiorą zdrowe zmysły. Według tradycji arka Noego zbudowana była z drzewa cyprysowego.
Tylko kilka osób widzialam na cmentarzu, ale wszystkie groby były pięknie przystrojone.
Zawsze gdy jadę do Siran, mijam cmentarz i tak mnie nastraja medytacyjnie, vanitas vanitatum et omnia vanitas, mea culpa, mea culpa i sid tibi terra levis. Pamiętam, jak to ostatnie przysłowie moja szkolna koleżanka powiedziała raz profesorowi od fizyki. On żyje nadal, a ona nie. Takie to życie przewrotne, chociaż ona wtedy mu źle nie życzyła.
Pierwszy raz, jak zyję/!/, ale to brzmi dziwnie dla mnie, nie jestem w kraju 1 Listopda. Zawsze byłam. Kiedy żyli Rodzice, jeździłam do Sandomierza, kiedy Ich zabrakło, zostawałam tego dnia w moim rodzinnym mieście.
Cmentarze francuskie świadczą również o bardzo bogatej kulturze materialnej tego państwa. Pepieux to malutka mieścinka, a grobowce jej przodków są bardzo okazałe, jak świątynie greckie, jak mauzolea, jak kościoły romańskie. Widać tez ogromne wpływy religii katolickiej.
Co mnie się spodobało, to tabliczki pamięci zostawiane przez bliskich tych, którzy odeszli. One zastępują tu znicze i świeczki, tak powszechne na naszych grobach. Francja z ogromnym szacunkiem święci pamięć swoich bohaterów, szczególnie tych z I wojny. Zginęło ich wtedy najwięcej. W każdym miasteczku są pomniki, już dawno zwróciłam na to uwagę. Historia zawsze do mnie przemawia i wzrusza niezmiernie, a taki memoriał wobec tych , którzy oddali życie za ojczyznę, to dla mnie miejsce, przed którym się zawsze zatrzymuję.
Francuzi kochają kwiaty, widać to też na ich grobach. Ja też zawsze swoim Rodzicom zanoszę kwiaty ogródkowe. Tak kochali swoją działkę na Pułankach.
A spacerując alejkami " pepieskiego" cmentarza, myślałam o moich drogich zmarłych. Najbardziej mi brakuje mojego byłego męża, z którym się rozstałam, ale zawsze byliśmy sobie bliscy, tak bardzo byłby potrzebny moim córkom teraz i parę miesięcy wcześniej szczególnie, kiedy miały straszny wypadek. Brakuje mi moich Rodziców, bo chciałabym nadal być ich dzieckiem, i uslyszeć "córa, kiedy przyjdziesz". Brakuje mi mojej szalonej koleżanki Małgosi, bo tylko z nią tak naprawdę się rozumiałyśmy. Brakuje mi moich dwóch wujków, młodszych braci mamy, byli zawsze tacy weseli i pomocni. Jeden z nich się z nami wychowywał, był jak brat dla mnie. Lepszy niż prawdziwy.
A pochylony krzyż był taki metaforyczny.
Konewki dla pięknych kwiatów.
Tylko kilka osób widzialam na cmentarzu, ale wszystkie groby były pięknie przystrojone.
Zawsze gdy jadę do Siran, mijam cmentarz i tak mnie nastraja medytacyjnie, vanitas vanitatum et omnia vanitas, mea culpa, mea culpa i sid tibi terra levis. Pamiętam, jak to ostatnie przysłowie moja szkolna koleżanka powiedziała raz profesorowi od fizyki. On żyje nadal, a ona nie. Takie to życie przewrotne, chociaż ona wtedy mu źle nie życzyła.
Pierwszy raz, jak zyję/!/, ale to brzmi dziwnie dla mnie, nie jestem w kraju 1 Listopda. Zawsze byłam. Kiedy żyli Rodzice, jeździłam do Sandomierza, kiedy Ich zabrakło, zostawałam tego dnia w moim rodzinnym mieście.
Cmentarze francuskie świadczą również o bardzo bogatej kulturze materialnej tego państwa. Pepieux to malutka mieścinka, a grobowce jej przodków są bardzo okazałe, jak świątynie greckie, jak mauzolea, jak kościoły romańskie. Widać tez ogromne wpływy religii katolickiej.
Co mnie się spodobało, to tabliczki pamięci zostawiane przez bliskich tych, którzy odeszli. One zastępują tu znicze i świeczki, tak powszechne na naszych grobach. Francja z ogromnym szacunkiem święci pamięć swoich bohaterów, szczególnie tych z I wojny. Zginęło ich wtedy najwięcej. W każdym miasteczku są pomniki, już dawno zwróciłam na to uwagę. Historia zawsze do mnie przemawia i wzrusza niezmiernie, a taki memoriał wobec tych , którzy oddali życie za ojczyznę, to dla mnie miejsce, przed którym się zawsze zatrzymuję.
Francuzi kochają kwiaty, widać to też na ich grobach. Ja też zawsze swoim Rodzicom zanoszę kwiaty ogródkowe. Tak kochali swoją działkę na Pułankach.
A spacerując alejkami " pepieskiego" cmentarza, myślałam o moich drogich zmarłych. Najbardziej mi brakuje mojego byłego męża, z którym się rozstałam, ale zawsze byliśmy sobie bliscy, tak bardzo byłby potrzebny moim córkom teraz i parę miesięcy wcześniej szczególnie, kiedy miały straszny wypadek. Brakuje mi moich Rodziców, bo chciałabym nadal być ich dzieckiem, i uslyszeć "córa, kiedy przyjdziesz". Brakuje mi mojej szalonej koleżanki Małgosi, bo tylko z nią tak naprawdę się rozumiałyśmy. Brakuje mi moich dwóch wujków, młodszych braci mamy, byli zawsze tacy weseli i pomocni. Jeden z nich się z nami wychowywał, był jak brat dla mnie. Lepszy niż prawdziwy.
A pochylony krzyż był taki metaforyczny.
Konewki dla pięknych kwiatów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz