Kilka uwag a propos francuskich wyborów prezydenckich w najbliższą niedzielę - 22 kwietnia i najprawdopodobniej 6 maja. Kandydaci na plakatach wg list wyborczych i jak się może okazać ostatni będą pierwszymi. Informacje o wyborach i plakaty kandydatów są jasno wyeksponowane na estetycznych tablicach, najczęściej koło merostwa i w innych miejscach do tego przygotowanych- lokalne tablice ogłoszeniowe. Podobają mi się hasła wyborcze : L`ecologie le vrai changement, Oui, La France, Prenez le Pouvoir, La France Fort, La France Libre, La France Solidaire, Le changement C`est maintenant albo typowe komunistyczne " "zagrania"- Aux capitalistes de payer leurs crises ! albo Un monde sans la City ni Wall Street, a prawdziwie komunistyczna kandydatka Lutte Ouvriere nie ma hasła :(
Nigdzie nie widziałam takiego " dzikiego " plakatowania i zaklejania się, reklamowania się w sklepach, punktach usługowych czy innych budynkach, żadnych bilbordów, flag ani przesady. Tak, jakby te wybory były poza normalnym życiem, przynajmniej tutaj na prowincji. Po wypadkach w Tuluzie, Sarkozy miał kilka spektakularnych wystąpień w związku z emigrantami, ale tak gładko. Bogatsi boją się podatków i już planują wyjazdy do Szwajcarii, jeśli wygra socjalista Francois Hollande. W telewizji dyskutowali dziennikarze i zapraszani goście, ale miałam wrażenie , że nie było obelg i "obrzucania się", Francuzi się naśmiewają i to jest ich walka przeciw sobie. Nie oglądałam wielu programów, głównie dzienniki, ale nie było dużo wieców i takich masowych imprez. Głównie duże metropolie były odwiedzane przez kandydatów, a Hollande był w naszym sąsiedztwie- w Carcassonne.
W naszej lokalnej Cafe de la Poste Francuzi coś tam dyskutowali, bo dochodziło do moich uszu, ale niewiele, nawet na lekcjach i spotkaniach towarzyskich poruszaliśmy ten temat z Anglikami, bo niektórzy są uprawnieni do głosowania. Ale nie widziałam żadnych wskazówek do lokali wyborczych, pewnie w merostwach, bo tu dookoła małe miasteczka, tak ok 1-2 tysięcy mieszkańców.
Walka będzie miedzy Sarkozy`m i Hollande i taka wyrównana wg sondaży. Marine Le Pen ma dużo zwolenników na prowincji, a to twierdzę tylko na podstawie plakatów.
Qui vivra, verra. Pożyjemy, zobaczymy.
Nigdzie nie widziałam takiego " dzikiego " plakatowania i zaklejania się, reklamowania się w sklepach, punktach usługowych czy innych budynkach, żadnych bilbordów, flag ani przesady. Tak, jakby te wybory były poza normalnym życiem, przynajmniej tutaj na prowincji. Po wypadkach w Tuluzie, Sarkozy miał kilka spektakularnych wystąpień w związku z emigrantami, ale tak gładko. Bogatsi boją się podatków i już planują wyjazdy do Szwajcarii, jeśli wygra socjalista Francois Hollande. W telewizji dyskutowali dziennikarze i zapraszani goście, ale miałam wrażenie , że nie było obelg i "obrzucania się", Francuzi się naśmiewają i to jest ich walka przeciw sobie. Nie oglądałam wielu programów, głównie dzienniki, ale nie było dużo wieców i takich masowych imprez. Głównie duże metropolie były odwiedzane przez kandydatów, a Hollande był w naszym sąsiedztwie- w Carcassonne.
W naszej lokalnej Cafe de la Poste Francuzi coś tam dyskutowali, bo dochodziło do moich uszu, ale niewiele, nawet na lekcjach i spotkaniach towarzyskich poruszaliśmy ten temat z Anglikami, bo niektórzy są uprawnieni do głosowania. Ale nie widziałam żadnych wskazówek do lokali wyborczych, pewnie w merostwach, bo tu dookoła małe miasteczka, tak ok 1-2 tysięcy mieszkańców.
Walka będzie miedzy Sarkozy`m i Hollande i taka wyrównana wg sondaży. Marine Le Pen ma dużo zwolenników na prowincji, a to twierdzę tylko na podstawie plakatów.
Qui vivra, verra. Pożyjemy, zobaczymy.
Mój mąż wybiera się na głosowanie i dostał centralnie przygotowane biuletyny wyborcze z programami wszystkich kandydatów, całkiem ciekawe. U nas przedwyborczo trochę się działo - Francois Bayrou odwiedził Sophię Antipolis, a w Nicei pojawili się pewnie wszyscy najważniejsi kandydaci. Poza tym, widzieliśmy jedną manifestację komunistów i przedwyborczą przyczepę campingową Marine le Pen wykrzykującą hasła z megafonów. Poza tym faktycznie spokojnie w porównaniu z wyborami w Peru, które podglądałam w ubiegłym roku ;)
OdpowiedzUsuńTa glicynia jest po prostu przepiekna:)) Kupiłam różową i zasadziłam:) Wiesz co? Ja polityki nie lubię i super, że Niemcy mało politykują. Oni temat przemyślają i ida głosowac- bez jakichkolwiek dyskusji, i ogólnie, innych podnieceń politycznych tutaj nie widać:))
OdpowiedzUsuńPewnie w dużych miastach kampania wyglądała inaczej niż u Was na prowincji :)
OdpowiedzUsuńAle oczywiście Francuzi nie mają takiej ułańskiej fantazji, jak my…
Pozdrawiam :))
Iw.
Francuzi wydają mi się bardziej socjalistami, więc myślę, że Hollande ma szanse wygrać wybory. Nie wiem czy Sarakozy uderzał w tzw. Socjał niemniej jednak miał parę wypowiedzi negujących pomoc dla imigrantów zwłaszcza muzułmanów, więc może z tego powodu przegrać wybory. Pozdrawiam serdecznie Iv
UsuńTeraz zrobi się ciekawiej, nawet na prowincji chyba. Będę obserwować. Tyle będzie imprez w nadchodzący weekend, to jakby rozpoczęcie sezonu.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńI teraz już wszystko jasne. Hollande nowym prezydentem Francji, a jego urocza partnerka Valerie T.../ nie moge zapamietac pisowni/, podobnie jak Carla Bruni też zabłysnie przy okazji. Znaczy Carla nie musiala byc prezydentową, zeby błyszczeć. A Valerie tez jest bardzo znaną osobą we Francji.A dowiedzialam sie niedawno z postu Holly, ze Hollande był mężem madame Royal, ktora 7 lat temu startowala na prezydenta jako socjalistka.
OdpowiedzUsuń