Spróbuję rozliczyć się ze swoim życiem,zaakceptować, że już nic nie mogę zmienić, przystosować nowe wartości,relax and not over think jak mawia mój hippie and it would be groovy. Chcę chłonąć piękno, słońce, perfect temperature i czerpać z tego radość.Bo jak mówił Jacques Prevert: Mangez sur l'herbe Dépêchez-vous Un jour ou l'autre L'herbe mangera sur vous.
Gajówka.
O mnie
- ardiola
- Witam u siebie. Lubię pisać o życiu, podróżach i trochę o przemijaniu.
Ja też bardzo lubię te stare samochody, najbardziej Citroeny DS i CV. Za to w mojej okolicy bardzo dużo jeździ fiatów 500, wygląda na to, że to jakaś lokalna moda :)
OdpowiedzUsuńTe nowe pięćsetki się zdarzają.Ale ściśle w mojej okolicy, nie biorąc pod uwagę dużych sąsiednich miast, to naprawdę motoryzacyjny folklor. Francuzi, obok Amerykanów to najbardziej zmotoryzowany kraj, tak gdzieś wyczytałam, traktują swoje auta bardzo przyjaźnie i nie rozstają się z nimi przez lata. Widzę też dużo zakładów typu auto-service.
Usuńte stare renówki mnie rozwalają......pamietam jak pierwszy raz mijaliśmy taka na ulicy jednego z francuskich miast to krzyknęłam "chcę!".............do użytku codziennego i wygody jestem z niemiecka marka , jaka posiadamy , ale dla takiego babskiego bajeru to stary francuz jest klasa!.buziaki
OdpowiedzUsuńJa też wolę renóweczki, jak to miło ich nazwę spieszczaliśmy. Pamiętam jedne wakacje z czasów studenckich, gdy w Bułgarii z koleżanką poznałyśmy uroczych Jugosłowian z Pristiny/ to chyba byli Serbowie/ i oni nas wozili wzdłuż wybrzeża swoją renóweczką z oknem dachowym, a my tak wstawałyśmy w samochodzie i krzyczałyśmy coś radośnie.
UsuńTeraz też bym taką pojeździła w jakimś vintage hippie stroju.
Marzyła mi się kiedyś taka fajna stylizowana renówka!
OdpowiedzUsuńTo temat dla mnie! Stare samochody francuskie to moja milosc! Zarazil mnie do niej moj Pe kiedy to 2 lata temu jak pracowalismy na Korsyce namowil mnie abysmy sobie sprawili Citroena 2CV, i tak kupilismy. Citroen 2CV Charelston. Czarno fioletowy, wersja kolekcjonerska, w pieknym stanie. Przejechalismy nim cala Korsyke, z odkrytym dachem, halasem silnika i zapachem starej tapicerki. Przemierzylismy nim Francje wzdluz. Po calej zimie w Alpach, zasypany sniegiem odpalil za pierwszy razem. Nasz dudoszek byl cudowny. Niestety musielismy go zamienic na cos wiekszego, zeby mozna bylo spac w srodku. Jak bedziemy mieli mozliwosc to napewno kupimy jeszcze jednego. Letnie przejazdzki takim pojazdem sa niesamowite!
OdpowiedzUsuńZawsze przypominają mi się francuskie filmy z Louis de Funes i inne lekkie pozycje z dawnych lat.
OdpowiedzUsuńJa też mówię mojemu szanownemu małzonkowi, żeby mi kupił taki mały samochodzik, bo jego wielkim BMW combi z ogromnym silnikiem, to ja nie umiem jeździć, bardziej parkować i też bardzo przyspiesza, i tak zdana jestem na niego ciągle. On ma amerykańską opcję na samochody, stąd nieporozumienia finansowe miedzy nami teraz, bo taki silnik to kosztuje. Nawet nie ma kupców na jego limuzynę.
Sprzedal ten samochod w marcu, kupli go Amerykanie oczywiscie. Teraz mamy Italian style, autobiancchi, maly silnik, mozna wreszcie wszedzie jezdzic i nie myslec o kosztach benzyny i policja traktuje nas jak swoich,bo tu pelno starych fiatow tez. Kupilismy tez skuter Piaggio, alors live Italian jak w musicalu Nine.
Usuń