Czy pamiętacie kontrowersyjną piosenkę z 1967r. Je t'aime.... moi non plus? Jestem pewna, że tak. Jest ona kultowym symbolem dla pewnego pokolenia. Piosenka została napisana przez Serge'a Gainsbourga w 1969r., spiewała ją też Brigitte Bardot , ale kompozytor zaśpiewał piosenkę z brytyjską piosenkarką, swoją ówczesną przyjaciółką Jane Birkin. Dlaczego o tym wspominam? Na zdjęciu zobaczycie Jane Birkin 40 lat później. Jest teraz ekologiczna, filozoficzna i poprawna politycznie, mnie przypomina naszą Małgorzatę Braunek (podobny typ urody dziewcząt lat 70.). W Beziers, jakiś czas temu, byłam na koncercie Jane Birkin, a potem na lokalnej premierze jej ostatniego filmu”Boxes”. Była reżyserką i autorką scenariusza. Rozmawiałam z nią i widziałam przed sobą kobietę wielkiej pasji, chociaż zaskoczyła mnie swoim image'm typu „saute”. Naturalna, bez liftingu i maskującego „makijażu”. Mówiła o swoim filmie „Boxes”, gdzie 50-letnia bohaterka Anna, w tej roli sama Jane Birkin, dokonuje rozrachunku ze swoim życiem.
Tytułowe „Boxes” to pudła po przeprowadzce, w których przechowuje swoje życie. Anna, matka trzech córek z różnymi partnerami ( podobnie jak ona sama) powoli rozstaje się ze swoimi rodzicami, poprzez nieuchronną ich śmierć. W rolach rodziców czuły i kochający ojciec Michael Piccoli i neurosteniczna matka Geraldine Chaplin. Pojawia się też w swojej ostatniej roli wielka gwiazda, ulubienica Francuzów Annie Girardot w roli obłąkanej sąsiadki-ciotki. J. Birkin oddała hołd tej wielkiej aktorce, która od paru lat cierpiała na chorobę Alzheimera, zmarła w marcu 2010r. Bardzo mnie poruszyła jej historia, bo pamiętam ją z filmu „Umrzeć z miłości”, z lat 70-tych, gdzie grała 30-letnią nauczycielkę uwikłaną w zakazany romans z uczniem. A wydarzyło się to również w moich licealnych czasach. Film „Boxes” J. Birkin oglądałam we Francji, ale dialogi były dwujęzyczne. Musiałam się bardzo koncentrować, by zrozumieć francuską wersję. Nie było to takie łatwe, ale dekadencki urok Francji uwielbiam od zawsze, w języku też obecny. Boy pisał „Pisarz francuski to dla wielu blagier, dla którego nie ma nic świętego, który ze wszystkiego się śmieje i mówi sprośności(...) Skoro przeznaczeniem naszym jest poznawać Francję z owej śmiejącej się strony, nauczyczmyż się bodaj rozumieć ten francuski uśmiech. Wieki nieprzerwanej pracy i kultury są poza uśmiechem. Trzeba było zdeptać we wszystkich kierunkach wszystkie ścieżki, wszystkie dziedziny ducha, aby w świecie myśli stworzyć sobie ogródek intelektualnej zabawy, aby skrót mądrości pokoleń umieć podawać w żartobliwej formie ! „ Ale wróćmy do „Je t'aime ... moi non plus”, który to tytuł tłumaczy się jako „ Kocham cię ... ja też nie”. Piosenka powstała w szczytowym okresie rewolucji seksualnej. Wywołała liczne kontrowersje, głównie ze względu na pojawiające się w niej podteksty seksualne, a także sposób jej wykonania ( m.in westchnienia Birkin przypominające dźwięki kobiecego orgazmu). W piosence znajdują się m.in następujące stwierdzenia: „ Je vois et je viens entre tes reins” (wchodzę i wychodzę między twoje lędźwie),„Tu es la vague, moi l'ile nue” ( jestes falą, a ja nagą wyspą) „ L'amour physique est sans issue” ( miłość fizyczna nie ma końca) Piosenka odniosła ogromny sukces w Europie, choć jej nadawania zabroniono w kilku krajach (m.in w Hiszpanii, Islandii, Jugosławii, Turcji, Włoszech, Wielkiej Brytanii). Ja słuchałam jej kiedyś w latach 70. jako nastolatka i na pewno przyczyniła się do pewnych fermentów w moim umyśle. Nie ma drugiej takiej piosenki! Przypomnę jej słowa, które kiedyś spisywało się fonetycznie z radia: Je t'aime, Je t'aime oui, je t'aime Mois non plus Oh, mon amour Comme la vague irresolue Je vais, et je viens Entre tes reins Et je me retiens Je t'aime, je t'aime Oh, oui, je t'aime Moi, non plus Oh, mon amour Tu es la vague, moi l'ile nue Tu vas, tu vas et tu viens entre mes reins tu vas et tu viens entre mes reins Et je te rejoinis Je t'aime, je t'aime Oh, oui je t'aime Moi, non plus Oh, mon amour L'amour physique est sans issue Je vais, je vais et je viens Entre tes reins Je vais et je viens Je me retiens Non! Maintenant viens. Nie jest to Baudelaire, Rimbaud ani Verlaine, ale wywołuje przyjemne dreszcze... Bo literatura francuska to jedna z najbogatszych, najbardziej znaczących i zróżnicowanych literatur świata. Nawet w tej skandalizującej piosence:) http://youtu.be/k3Fa4lOQfbA
Posłuchajmy....
|
Spróbuję rozliczyć się ze swoim życiem,zaakceptować, że już nic nie mogę zmienić, przystosować nowe wartości,relax and not over think jak mawia mój hippie and it would be groovy. Chcę chłonąć piękno, słońce, perfect temperature i czerpać z tego radość.Bo jak mówił Jacques Prevert: Mangez sur l'herbe Dépêchez-vous Un jour ou l'autre L'herbe mangera sur vous.
Gajówka.
O mnie
- ardiola
- Witam u siebie. Lubię pisać o życiu, podróżach i trochę o przemijaniu.
piątek, 27 stycznia 2012
Je t`aime...moi non plus-Jane Birkin
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jak bylam mala to kiedys przegrzebalam rodzicom pudlo z plytami i akurat wyciagnelam ten singiel z ladna kobieta na okladce. Jak wlaczylam to az mnie dreszcze przyszly i szybka wylaczylam bo nie moglam zniesc tych krzykow. Potem co jakis czas do niej wracalam. Co do tytulu piosenki to jakis czas temu ogladalam film o tym samym tytule z Jean Birkin w roli glownej. Byl to pierwszy film Gainsburga, mysle ze wart obejrzenia, bo artysta pozostaje w swoim "klimacie". A o nowym filmie Birkin nie slyszalam, nawet nie wiedzialam, ze tworzy. Wart obejrzenia?
OdpowiedzUsuńZnalazłam taką angielską opinię,trochę skróciłam, ale nie miałam czasu już tłumaczyć :) A po angielsku brzmi ciekawiej.
OdpowiedzUsuńInteresting but slightly disappointing
Jane Birkin has always been one of my favorites. An import from Britain, she has been a popular figure in France for nearly four decades now, first as the sexy/funny companion and muse of major singer-composer Serge Gainsbourg, then as a singer herself and a cinema, TV and theater actress. She also took part in many a radio and TV show, popularizing her comical English accent and grammar mistakes when speaking French. First confined to light comedy or little songs she gradually let the deeper side of her personality show through and recently turned to screen writing and directing for TV. "Boxes" is her first movie for the big screen. She wrote the script, directed and starred. Needless to say I was looking forward to seeing the result of this triple effort but I must admit I was a little let down.
Not that "Boxes" is uninteresting. It is sincere (Jane tells about herself and does not spare herself). It is ambitious and courageous (opting for surrealism, opting out of linear narrative, mixing the living and the dead in the same scenes, filming the naked body of an old woman, tackling unpleasant intimate subjects, …is no easy way out). And although cheaply produced, "Boxes" can boast a dream cast (Geraldine Chaplin, Michel Piccoli, John Hurt, Tcheky Karyo, Natacha Régnier, Lou Doillon, Annie Girardot …).
However, for all these assets, "Boxes" is too imperfect to be memorable.
The first defect is that the story is much too referential to be universal. If you do not know Jane Birkin's life story to the tip of your fingers you are likely to be lost. I personally had no difficulty in identifying Anna as Jane, Max as Gainsbourg,, Camille as Charlotte Gainsbourg, Jean as Jacques Doillon etc., but I was baffled by the characters I had not been introduced to. Who are Madame Martin, Josephine and the small widower? Who do they represent? I was really confused each time they appeared.
Another problem is the director's clumsy dealing with the surrealistic form adopted. I am not the kind to balk at non-linear story-telling. I love Buñuel's "El Angel exterminador" or Lynch's "Mulholland Drive" but for a surrealistic work to leave a deep impact it must fascinate. And mesmerized, I was not.
Last but not least, it looks as if Jane Birkin has taken herself too seriously this time. Where has her legendary self-derision gone? Of course life has been difficult for her but a touch of lightness now and then would have been welcome. By exposing her sufferings so unabashedly Birkin borders on self-indulgence.
All in all, "Boxes" is more interesting than successful. At any rate, it is recommended only to those who know Jane Birkin and who love her.
Jakoś nigdy ta piosenka nie wywoływała u mnie dreszczy, może dlatego, że w młodości byłam raczej anglojęzyczna, co jednak nie przeszkadzało mi kochać Brela czy Juliette Greco. Natomiast jestem wielkim fanem samego Gainsburga, za odwagę, niepoprawność, za wielki talent.
OdpowiedzUsuńWspaniale jednak, że napisałaś o filmie, z pewnością się przy najbliższej okazji wybiorę.
Pewnie, ze pamietam te piosenke! nawet mam troche z nia wspomnien ;)
OdpowiedzUsuńZ tego co mi wiadomo to ich piosenki bywały nawet zakazane :) ze względu na zbytnią śmiałość czy coś :)
OdpowiedzUsuńI like the music,remember listening to it on the radio and in the bars in Martinique back "in the day" :-)
OdpowiedzUsuńBardzo cenie sobie Jane Birkin, mnie także kojarzy się z Małgorzatą Braunek. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuń