To już pierwsza zachęta, dla demona i tabu.. dla włoskich koleżanek. Ale to gotowe wspomnienie sprzed 3 lat prawie. I zdjęcia, jakby wyblakłe, ale to od słońca. Aparat beznadziejny.
Cytaty na czerwono.
Moja ostatnia podróż na Sycylię była niezwykła,
z trudem znajduję się w obecnej rzeczywistości i nadal podążam śladami
Goethego i Iwaszkiewicza. Zwiedzałam Sycylię czytając po wielokroć ich
wspomnienia i jakie zdumienie mnie ogarniało, kiedy czułam, że te
podróżnicze momenty szczęśliwości przeżywałam równie mocno jak obydwaj
pisarze.../top vanity jak mówi Kim, szczególnie porównanie do Goethego, bo Iwaszkiewicza nie zna przecież/.
 |
Kim przed oświetloną Bramą Felice |
 |
Zajazd Butera. |
Zaczęło
się od Palermo. Goethe pisze: „
Do miasta wprowadzono nas przez
niezwykłą bramę. Są to dwa ogromne filary, od góry nie zamknięte, by
mógł przejechać wysoki jak wieża wóz świętej Rozalii podczas
uroczystości ku jej czci. Od razu za bramą skręciliśmy w lewo do
wielkiego zajazdu”. Nie mogłam wprost uwierzyć, kiedy przeczytałam w
czerwcu list Kima, w którym podał adres naszego hotelu w Palermo. „Porta
Felice” na via Butera, naprzeciwko „zajazdu”, w którym w 1787 roku
zatrzymał się Goethe. To pałac Butera ozdobiony obecnie taką pamiątkową
tablicą:
„In questa ala del Palazzo Butera sorse la casa di Francesco
Benso che adibita a publico albergo accolse nella primavera 1787 Johann
Wolfgang Goethe il poeta che nella Italienische Reise addito al mondo la
Sicilia come la chiave per intendere l`Italia…”

Iwaszkiewicz
tak opisywał to miejsce: „T
uż przy samej portowej ulicy przy Porta
Felice, która stanowi hiszpańskie, barokowe wejście do portu, leży mały
ogródek Garibaldiego, zarośnięty cały dwoma fikusami. Z gałęzi
olbrzymich drzew spływają powietrzne korzenie i czepiając się ziemi
tworzą naokoło starych pni gromady młodych pędów…To chyba moje
najulubieńsze miejsce z całego Palermo, widok stąd na profil kościółka
Madonna della Catena, a z drugiej strony na kościół Santa Maria degli
Miracoli.”
 |
Park Garibaldiego, powyżej widok z parku na Palazzo Chiaramonte |
Piazza Marina stało się też moim ulubionym miejscem. Tutaj odbywały się
urokliwe koncerty z okazji obchodów świętej Rozalii. Od hotelu
przechodziłam wąską uliczką między Pallazzo Chiaramonte o Steri,
imponującej budowli w stylu saraceńsko-normańskim z 1320 roku (obecnie
muzeum), a „Goethowskim” Palazzo Butera. Z ogródka Garibaldiego widać
też kościół San Giovani dei Napolitani oraz Palazzo Dagmino, w którym
znajdują się trzy restauracje Beati Paoli, La Pergamene i Paninfarinah,
nazywane z włoska „trattoria, pizzeria i ristorante”.
Tutaj
spożywaliśmy wieczorne posiłki- cucina tipica siciliana, moje ulubione
antipasti, caponata alla manzona albo cocktail di gamberi, a na danie
główne misto di carne i verdure grigliate. Kim próbował różne pizze,
diavola, parmigiana lub calzone. A później upojeni vino bianco corvo,
oczarowani kwiatami bugenwille, rozłożystymi palmami (szczególnie ja) i
pięknem majestatycznych pałaców, wracaliśmy do naszego hotelu „Porta
Felice”. I chociaż w nazwie nawiązywał on do Bramy imienia Felice
Orsini, żony wicekróla Marcantonio Colona (1582), dla mnie oznaczał
„Bramę Szczęścia” (felice – j. włoski – szczęśliwy).
Goethe
pisał: ”zaczęliśmy od zawarcia bliżej znajomości z miastem, łatwe to i
trudne zrazem. Łatwe, bo ogólne założenie jest proste. Milowej długości
ulica biegnie od dolnej do górnej bramy miejskiej, od morza do gór.
Ulice tę mniej więcej w połowie przecina druga ulica.” Dolna brama to
Porta Felice, a górna to Porta Nova, Goethe nie przywiązywał wagi do
nazw, a główna ulica to Corso Vittorio Emanuele, o tym nie mógł
wiedzieć, bo nazwa pochodzi od króla z XIX wieku.
Największe dwie przecinające się ulice to Via Roma i Maqueda. Na
przecięciu z Maquedą znajduje się skrzyżowanie Quattro Canti – na
czterech rogach możemy podziwiać fasady pięknych pałaców z kolumnadą w
porządku doryckim, jońskim i korynckim. To barok hiszpański, w którym
zamiłowanie do przepychu jest mocno przelicytowane. Tutaj Kim zrobił mi
sesję zdjęciową, z trudem przechodziłam przez ulice wypełnione
samochodami.
Włosi mają absolutnego bzika na punkcie motoryzacji, a zasady ruchu
tutaj obowiązujące stanowią oryginalne prawa. Trotuary to dla nich też
część jezdni, piesi i zmotoryzowani żyją w pewnej symbiozie. A piesi to
głównie turyści i nie zawsze potrafią sprostać włoskim szaleństwom.
Kim mówi, że na zdjęciach z Palermo wyglądam „ skończenie pięknie w
słońcu wewnętrznej radości”. W mojej twarzy najmniejszego zmęczenia, ani
śladu macierzyńskich zmarszczek pod oczami.
Jestem
na wakacjach i uwielbiam zachowywać się jak z innej generacji, trzymać
się za ręce i przytulać, kiedy ogarnie mnie wzruszenie z powodu
„apollińskiego piękna” roztaczającego się dookoła. Kim zabiera mnie
wtedy na kahluę z caffe freddo i dolci siciliani, np. cannolli i cassatę
– słodycze -najlepsze na świecie, przechowujące w smaku gusty
saraceńskie , a w wyglądzie wspaniałe dekoracje barokowe. Uwielbiam być
tak rozpieszczana.
Wracając do ulic Palermo, Corso Vittorio Emanuele prowadzi pod górę do
malowniczego i ruchliwego Piazza Indipendenza. Trochę cienia pod
palmami, następna caffe freddo i po lewej stronie już wyłania się
ogromna bryła Palazzo Reale o Normani. a w nim cudowna Capella Pallatina.
„I wszystkie elementy bizantyjski, normański, arabski są tak zlane ze
sobą, że praktycznie nie rozdziela się ich w percepcji, wszystkie
stanowią jedną całość.”
Włóczymy
się tak po Palermo, od kościoła do kościoła, od muzeum do palazzo,
pomni wszystkich arcydzieł. A ja zaklinam czas tak żarliwie i jak
najmocniej potrafię, żeby nie przeminęła ta miłość, ta głęboka
namiętność i żeby On długo jeszcze szukał porównań mojej nie-skromnej
osoby do posągów boginek greckich i ich wyobrażeń na metopach z
Selinuntu.
I w tej dojrzałości mojego życia piękna się wydaje każda zmarszczka
mojej twarzy, grymas wieku i uroda Hery, a nie Wenery. Postarzały się
moje oczy, ale wypełniła je ta sama radość, jak 30 lat temu w libijskiej Cyrenajce, w algierskiej Tipazie, kiedy po
raz pierwszy oglądałam ruiny greckich miast. Tamten mój „cicerone”
sprzed lat też porównywał mnie do bogini. Wtedy wydawało mi się to
całkiem naturalne, ale gdy teraz powtórzył to Kim, pomyślałam, ze jestem
w świecie wiecznego piękna. |
|
Widzę, że wrócilas do wspomnień pod hasłem "szanujmy wspomnienia, bo warto coś mieć gdy zblizy się nasz fin d`siecle..." Napisz wiecej o czasach na statku i Key West. To nie Francja,ale to byly lepsze czasy chyba. Z.
OdpowiedzUsuńEch....piekna musi byc Sycylia, nigdy tam nie bylam, ale to w koncu nie tak blisko, nawet mieszkajac we Wloszech...
OdpowiedzUsuńhmm, Sycylia, brzmi fajnie :) chociaż mnie bardziej ciągnie na Sardynię! Może dlatego, że mamy stamtąd znajomych i wiele się już nasłuchałam o pięknie tej wyspy! Póki co nie dane mi było zwiedzić anie jednej ani drugiej, ale w końcu trzeba będzie jakieś letnie wakacje zorganizować, może tam? Czemu nie :) Ale to dopiero za rok, dopiero co przecież wróciłam z wojaży :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie!
o rany jak fantastyczny post...nie uwierzysz ale też byliśmy na Sycylii..jaka szkoda, że nie miałam Twojej wiedzy o Iwaszkiewiczu i Goethe..uwielbiam zwiedzać tropami książek...
OdpowiedzUsuńMieszkaliśmy bardzo blisko od Palermo i zjeździliśmy trochę wyspę..:) ależ zbieg okoliczności..bardzo Ci dziękuję za tego posta..Pozdrawiam Cię ciepło:)))
Cieszę się, że Ci się podoba. Zamieszczę ich więcej, bo mam gotowe wspomnienia, ktore kiedys pisałam w swoich lokalnych gazetach.Trochę uwspółcześnię w nawiązaniu do włoskich blogów. Baci.
OdpowiedzUsuńNiesamowicie ciekawa relacja! Nigdy nie bylam na Sycylii, znam, natomiast kilku Sycylijczykow ;)
OdpowiedzUsuńzazdroszcze tego, ze miszkalas naprzeciw zajazdu, w ktorym zatrzymal sie Goethe i jeszcze spisywal, jak Ty - swoje wrazenia!!!! no i stapalas po pietach Iwaszkiewicza!!! super wspomnienia!!!
OdpowiedzUsuńDziekuję za miłe opinie. Jak obiecałam, napiszę więcej,bo mam gotowe materiały, ale zepsuło mi sie wejście USB, a korzystam tylko ze swojego sprzętu, bo mąż nie ma polskich znaków.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę chodziłam sladami pisarzy, wzięłam ze sobą ich książki i ciągle je czytałam w róznych momentach.