Gajówka.

Gajówka.
Gajówka. Widok z naszej sypialni w maju.

O mnie

Moje zdjęcie
Witam u siebie. Lubię pisać o życiu, podróżach i trochę o przemijaniu.

piątek, 3 maja 2013

Scunthorpe on my mind.

 Moje córki. In Cleethorpes., lato 2006
Dom and Mag- Humberside Bridge.Lato 2006
Już się nie mogłam doczekać, kiedy zacznę pisać ten post. Majowa wycieczka do Anglii tak bardzo rozkołysała wspomnienia z dni i lat, kiedy jeździłam tam z pierwszymi wizytami. A zaczęło się to na początku lat 90. Akurat nabyłam wiedzy w zakresie mojego nowego zawodu. Korzystając z urlopu wychowawczego ukończyłam studia podyplomowe z zakresu metodyki nauczania języka angielskiego. Widzicie po zdjęciach córek jak dawno to było! W tym czasie zdobyłam zaszczytny  kuratoryjny tytuł Nauczyciel Roku, byłam młodą mężatką, ambitną, ale i też wyjątkowo rozrywkową i wesołą osóbką.  Jako jedna z nielicznych nauczycielek jezyka angielskiego w moim regionie, byłam często zapraszana do lokalnego Urzędu Miasta na rozmowy dotyczące kontaktów bliźniaczych z miastem Scunthorpe.
High Street in Scunthorpe. Niedzielne popołudnie 28 kwietnia 2013.
 Niewiele osób znało wtedy język angielski. Wybuchła niepodległość i szukaliśmy  zachodnich partnerów. Prezydentem miasta był mój starszy kolega z liceum, działacz Solidarności, w radzie zasiadali moi inni starsi znajomi ze szkoły i podwórka, bo wtedy wybory powszechnie zostały wygrane przez prawicę. Przyznaję, że zawsze miałam skłonności konformistyczne, chciałam tylko wygodnie żyć. Sądziłam przez lata, że dobre wykształcenie i różne umiejętności  będą czarodziejską różdżką do  komfortowego, nieuciążliwego życia. I miałam rację, tak też i potoczyły się moje losy:) Nie miałam też jakichś ogromnych wymagań, bo nie umiałam sobie  nawet tego wtedy wyobrazić.
In Normanby Hall with peacocks. Dom and Meg. Grudzien 2005.

Scunthorpe - "industrial garden", ofiara thatcherowskich przemian, zamkniętych wielkich obszarów przemysłowych, stąd ten garden, jawiło mi się jak angielski paradise. Te równe szeregi wiktoriańskich domków z półokrągłymi werandami, kolorowe kostki na chodnikach, ładne nowoczesne samochody, eleganckie dekoracje i bibeloty,wypełnione modną odzieżą sklepy i uprzejmi ludzie, to wszystko przedstawiało się jako fantastyczna utopia dla mnie. Że ja tak kiedyś mogę żyć.
Styczeń 2007, Doma, Magda i Asia.

I tak czas przepływał. W 1994r. zostałam skierowana do udziału w europejskim konkursie angielskich miast bliźniaczych. Za niedługo miał być otwarty Eurotunel i  w Londynie ogłoszono takie "interpersonalne zawody". To był główny cel, zbliżenie między narodami. Brali w nim udział mieszkańcy Europy, którzy uczestniczyli w bliźniaczych kontaktach z UK. Zgłoszono kilkaset projektów, w tym nasz, mój i Christine Edwards ze Scunthorpe. Pewnego dnia, a było to w marcu, dostałam telefon z UM i kazano mi usiąść, bo mają do przekazania pewną rewelacyjną wiadomość. Zostaliśmy jednymi z sześciu europejskich laureatów! 
W Covent Garden- w drodze do Scunthorpe, grudzien 2005.

 Tak sobie teraz myślę, że ta moja piątka w roczniku, a nawet x2, to absolutnie nie moja! Tout ne  passe pas...
Nagrodą  w konkursie Eurotunelu były znaczne finanse na realizacje projektu "Picture dictionary", beneficjentami była młodzież szkolna i w tym moja osobista starsza córka, której klasę wybrałam do realizacji projektu. A nagrodą stricte rozrywkową był  tygodniowy pobyt w Anglii, min. podczas  oficjalnych uroczystości otwarcia Eurotunelu- 6 maja 1994r. z udziałem królowej Elżbiety II i prezydenta F.Mitteranda,  "a ja tam byłam, miód i wino piłam". Tunel łączy Calais i Folkestone i tam odbyły się główne uroczystości. Poznałam mnóstwo ludzi i bawił mnie  sukces towarzyski, jaki był moim udziałem. Obiecam sobie poskanować dawne zdjęcia, żeby  powspominać tamte chwile. Bo tu zdjęcia od czasów cyfrowych aparatów w moim posiadaniu.
Zaczęły się niezliczone wyjazdy oficjalne i prywatne, ewaluacje projektu, konferencje i spotkania. Po roku zrezygnowałam z pracy w szkole państwowej, założyłam swoją szkołę językową i biuro tłumaczeń,  po trzech latach moje małżeństwo przeżyło pierwsze rozstanie. Życie nabrało przyśpieszenia, komfortowej radości, poczucia self-confidence i głód eleganckiego samochodu został wreszcie zaspokojony: Każdy inny po małym i dużym fiacie był elegancki.
I zakupy z Primarku, sure. A to chyba w Grimsby.


 Scunthorpe stało się moim drugim rodzinnym miastem, podróżowałam tam kilka razy do roku, organizowałam wymiany szkolne, rodzinne, indywidualne. Moje Stowarzyszenie było bardzo prężne. Taką miałam wtedy energię i chęci. I wspaniałych przyjaciół,
U Marion Howe-  angielskiej szefowej Bliźniaczych Kontaktow ze strony obywatelskiej, bo te oficjalne, miejskie, podobnie jak i u nas, rządziły się innymi prawami. My wszystko organizowalismy w zakresie prywatnych finansow, a oni za państwowe. Anglicy za unijne wtedy.  Grudzien 2005.
z którymi organizowaliśmy wymiany.  Those were the days, my friend...
Lincoln Cathedral, grudzień 2005.
 Dostałam kiedyś kilkanaście tysięcy książek, które przywiózł mi lokalny przedsiębiorca swoim Edi Transport, a zbierał te pozycje dla mnie działacz Twinning Association, p.Albert Szymonowicz, od dawna już ŚP.
Pan Albert z żoną, grudzień 2005, Scunthorpe.

Tyle miłych wspomnień związanych z miastem, to tylko miasto uniwersyteckie mi przyniosło.
W Scunthorpe moja córka znalazła swój dom przez prawie 4 lata, i miłość
Bowling- ulubiona rozrywka. Grudzien 2005
. Siostra odwiedzała ją tam stale i robiła udane zakupy, a gdy skonczyła 18 lat tez pracowała w wakacje. Siebie już  nie liczę, bo wtedy już głownie jeździłam do Mistera we Francji.
Ze Scunthorpe w mojej szkole przez 8 lat pracowało dwóch nauczycieli, John Robinson i Paul Wilson. Ile oni mają wspomnień z Polską! I nadal silne więzi.  Po 1 maja 2004r. moja córka Magda rozpoczęła ostrowiecką masową emigrację do Anglii, a zaczęło się od Southampton i Scunthorpe obviously.
Kończę te wspominki, a zadziały się dzięki zaproszeniu Asi do Scunthorpe- poniżej-
 i  przyjaciół   Marzeny weselnych do Nottingham. Przyjacielsko zorganizowano dla mnie dojazdy na lotnisko East Middlands, pokazano mi okoliczne atrakcje i serdecznie ugoszczono. Polacy w Anglii to obecnie ponad milionowa grupa etniczna,  ostrowiaków, w tym moich dawnych uczniów i znajomych mogę odwiedzać we wszystkich rejonach.

Były to dla mnie piękne urodziny, kolejne za granicą albo w Anglii. Dziękuję Ilkestone!

5 komentarzy:

  1. No super:) A ja mysle sobie zawsze, ze dobrze tam gdzie nas nie ma...potem kiedy wrastasz w okolice, pznajesz ludzi i ich problemy to myslisz, ze wszedzie dobrze, gdzie nas nie ma:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w zupełnosci. Doswiadczyłam tych uczuć we Francji. Nie wiem, jaki będzie mój najbliższy przystanek. Najpierw Gajówka-Jalna, a potem pewnie Francja znowu. Najgorsze jest to, ze swoje miasto, gdzie naprawdę dobrze sie czuję, zaczęłam juz jakis czas temu traktować jako przjsciowe miejsce zamieszkania.

      Usuń
  2. Mnie wlasnie mija kolejny ( po raz drugi) czwarty rok w Brukseli i wlasnie zaczyna mnie nosic...

    OdpowiedzUsuń
  3. spieszę z urodzinowymi życzeniami spełnienia..spóźnione ale naprawdę prosto z serca.. i dziękuje za te wspominki...dzięki nim trochę lepiej Cie poznałam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Alu, to niesamowite co Pani pisze. A ja tez w Anglii, Londynie i ile osób z naszej klasy. Nie wiedziałam, że Magda wróciła do kraju na stałe. Marta.

    OdpowiedzUsuń