Rok temu zaczęłam pisać tego bloga. Najpierw więcej postów zamieszczałam na onecie, a potem stwierdziłam, że blogspot jest bardziej przejrzysty, komentatorzy nie są anonimowi, na ich blogu widzę ich twarze w otoczeniu rodziny np., czytam ich przemyślenia, a najbardziej ze względów technicznych spodobało mi się zamieszczanie zdjęć i wirtualne spotkania z ciekawymi ludźmi.
|
Merostwo przygotowane do 14 Lipca. |
Moje oczekiwania sprzed roku to poznanie kobiet w podobnej sytuacji do mojej, czyli polskich expatów we Francji w związkach z obcokrajowcami, reprezentujących wiek chyba już pobalzakowski :)) Dawno po trzydziestce. Chciałam się też przyjrzeć sobie, zastanowić się nad moim nowym życiem i przemyśleć różne sprawy. Chciałam też, żeby polska i zagraniczna rodzina wiedziała na bieżąco, co u nas słychać i znajomi również mogli poczytać relacje. To oszczędzało mi pisania dużej ilości listów.
|
Z naszą sąsiadką Ronwyn, Amerykanką kanadyjskiego pochodzenia, która może byc przykładem ogromnego entuzjazmu i pasji do życia, w wieku ponad 70 lat czasami jeszcze pracuje, a jest stewardessą! |
Takie to też miało być podsumowanie półwiecza. I co? Jakie wnioski? Na blogu niestety nie poznałam kobiet w podobnej do mnie sytuacji, żeby podzieliły się ze mną swoimi refleksjami. A tak bardzo tego oczekiwałam. Nie wiem, czy to kwestia tej generacji...czy innych czynników? Jestem trochę zawiedziona. W realnym świecie natomiast, udzielając się w rozmaitych organizacjach, poznałam dziesiątki nowych koleżanek, ale głownie pochodzenia anglosaskiego.
|
ladies` tea u mojej sąsiadki Georginy |
|
Przeskoczyło mi zdjecie. Te małe fotki ponizej są z imprezy u sąsiadów Rosemarie i Stana z okazji Diamentowego Jubileuszu Królowej Elżbiety II. |
|
Nasi najbliżsi sąsiedzi. |
|
Rosemarie. |
|
A to hasło, bardzo a propos. |
|
Na degustacji oliwek, sery i wina tez były.
|
Zaprzyjaźniłam się on-line z jednym mężczyzną, a jest to bardzo młody, bo 22-letni, ale nad wiek dojrzały chłopak z Wrocławia, a mieszka w Madrycie. Większość uroczych kobiet, które poznałam, wymieniłam dużo listów, komentarzy i poświęcałam im posty, to dziewczyny 10-20 lat młodsze ode mnie. O przyjaźni mogę pisać, jeśli wymieniłyśmy listy prywatne, a nawet rozmawiałyśmy telefonicznie i zamieszczałyśmy przemyślane komentarze, a nie jednozdaniowe uwagi. I tu muszę wspomnieć Amishę i Laurę, bo od nich poznałam kolejne wspaniałe osobowości.Szukałam koleżanek we Francji, a najpierw znalazłam we Włoszech, UK, Niemczech, Finlandii, Szwecji. Dziewczyny mnie bardzo inspirowały, w ich blogach znajdowałam cząstkę siebie z różnych okresów mojego życia. Ale moja obecna sytuacja życiowa jest tak zupełnie odmienna, że sama muszę rozwiązać swoje rozterki. Zostawiłam w kraju bardzo satysfakcjonującą, dobrze płatną pracę, niezwykłych przyjaciół, których podziwiam i zaufanych ludzi znanych mi od urodzenia niemalże, bo mieszkam w jednym mieście całe życie. Taki mój mały prowincjonalny świat. Nawet studiowałam w mieście średniej wielkości. Koleżanki blogowe, które obecnie mieszkają za granicą, jak zauważyłam pochodziły na ogól z dużych miast. Będąc dużo młodszymi, wychowanymi w innym systemie, posiadają więcej wiary w siebie, takiej lekkości i swobody. Ile praktycznych rad mi nadawały, szczególnie Demon z Brukseli, Ania z Niemiec, one, dużo młodsze mnie pocieszały. I dzięki komentatorce z Finlandii, i Tabu z Polski, babeczek mniej więcej w moim wieku, dostrzegłam więcej zalet swojego nowego małżeństwa i mieszkania w południowej Francji. Moje blogowe koleżanki z Francji to intelektualistki, Holly, Katasia, Czara, a Petite "erazmusowa" podróżniczka. Dzięki nim poczułam dumę, że tu mieszkam, bo w pewnym momencie już mnie nic było w stanie zaskoczyć, znużyłam się nadmiarem wrażeń i spotkaniami z coraz to ciekawszymi ludźmi, głównie Anglosasami, nie Francuzami. Poznałam też pełne pasji Polki z Grecji, Pakistanu, Indii, Irlandii, i z Polski oczywiście, wszystkie młodsze ode mnie i takie entuzjastyczne, też zakochane we Francji, la vie en France est belle, tak twierdziły z przekonaniem.
Nie mogę już przeskoczyć sama siebie, moja percepcja mówi stop. Ja siebie oceniam bardzo rygorystycznie. Mój obecny mąż postrzega mnie zupełnie inaczej, widzi we mnie doskonale wykształconą i bardzo atrakcyjną kobietę. A ja, jak to on kiedyś stwierdził ,zachowuję się jak anorektyczka,jest chuda, a widzi się tłustą. Za granicą, kiedy jestem bez niego, widzę siebie jako emigrantkę z Europy Wschodniej, mówiącą poprawnie gramatycznie w językach obcych, ale z silnym słowiańskim akcentem, przesadnie chcę dbać o wygląd zewnętrzny, żeby ktoś nie pomyślał,że szukam pracy, czy, że jestem biedna. Jestem ofiarą uprzedzeń, z którymi sama walczę w swojej małej społeczności. Z nim czuję się bardzo dobrze i na miejscu, bo on ze swoim amerykańskim , swobodnym akcentem nigdy nie będzie postrzegany jako ktoś biedniejszy, czy gorszy, wręcz przeciwnie wzbudza zawsze bardzo miłe uczucia. Jest naturalny i zrelaksowany.
|
tak się Kim relaksuje, siedzi wieczorami przed domem, słucha muzyki i rytm sobie wybija kijkami, był kiedyś muzykiem- amatorem. Czego on w zyciu nie robił?! |
Natomiast u siebie, w swoim bezpiecznym małym świecie, za którym obecnie tęsknię, ja jestem zrelaksowana i swojska, a on czuję się obco , z niektórymi zaciętymi twarzami rodem z communist regime, jak to często podkreśla, z szarymi blokami,chociaż już kolorowymi, brzydotą przykrytą jaskrawymi reklamami, on jest przytłumiony i traci swoją rajską swobodę. Co mogę zrobić ze swoim życiem , tak mi ciężko oderwać się od tej mojej bezpiecznej egzystencji, od tego, w sumie bardzo dobrego życia, z miłymi ludźmi i zaufanymi przyjaciólmi, znanymi mi całe życie. Ponadto mam jeszcze dwie córki, wprawdzie dorosłe, ale wymagające mojego wsparcia. Tylko jest brzydziej dookoła z mojego polskiego okna. Ten okropny bałagan architektoniczny,pawilony handlowe z lat 70., krzykliwe reklamy i zszarzałe blokowiska, niektóre pomalowane, ale też brzydkie, bo samej bryły nie zmienisz.
|
Tutaj inne widoki. Do Kanału Du Midi mam 2 km, do morza 25. |
|
U sąsiadów. |
I tak zaczynając pisać ten blog rok temu chciałam znaleźć podpowiedź na moje rozterki. Za granicą nie muszę pracować i wydawałoby się, ze mam bardzo wygodne życie, będąc na utrzymaniu zakochanego męża, więc o co chodzi?! Nie wiem sama. A w Polsce teraz też nie zawsze dobrze się czuję.Ale szybciej się adaptuję na powrót. Chyba potrzebuję więcej czasu na wszystko i żeby córki osiągnęły stabilizację. Moje pozytywne analizy nie pomagają mi czuć się lepiej. Należę już do czterech organizacji English- speaking people in France, żeby mieć zajęty czas i się rozwijać, nawet do ESCF/ Christian Federation/. Moj mąż ma myślenie proste,jak to Amerykanie, mówi: you don`t have to be f* perfect, relax and enjoy the time. Don`t think too hard, you will hurt yourself / taka językowa zabawa dźwiękowa/. Muszę w końcu go posłuchać, a nie tkwić w tym swoim otumanieniu mentalnym.
Ardiolo, gratuluję wspaniałego bloga. Ostatnio niestety natłok obowiązków nie pozwala mi na systematyczne odwiedzanie moich ulubionych blogów ( w tym również i tego), ale mam nadzieję, ze trudne czasy niedługo miną i będę mogła znowu być ze wszystkimi w kontakcie na bieżąco :). Mam nadzieję, że w końcu uda nam się kiedyś spotkać i mimo tej różnicy wieku, o której pisałaś w poście spędzimy przyjemnie czas. Odezwij się jak tylko znajdziesz się gdzieś w okolicy. Życzę dalszej owocnej działalności blogowej i mam nadzieję, będę już mogła na bieżąco śledzić Twoje nowe wpisy. A obydwu córkom życzę wszystkiego najlepszego z okazji niedawnych urodzin :)))
OdpowiedzUsuńBuziaki
Ewa
Ewa, dzięki za miłe słowa.Sledzę Twoje wpisy na fb.Wiesz,że byłam w W-wie, zamieściłam nawet takie Euro-zdjęcia i z nikim się nie spotkałam, nawet z moją bratanicą. Wtedy spędziłam czas tylko z moją młodszą córką, która wymysliła sobie wakacyjną pracę w W-wie i tak chciałam ją powspierać. Ale późną jesienią przyjadę na dłużej, bo muszę ostatecznie pozamykać sprawy w Polsce i przemyśleć, gdzie tak ostatecznie mam mieszkać na stałe.
UsuńA propos róznicy wieku, to ja mam taką obsesję,że komuś to może przeszkadzać. A Ostatnio jak tu jechałam, to samolot był spóźniony 3 godziny i spędzilam ten czas z młodym Hiszpanem na lotnisku w Rzeszowie /wracal od dziewczyny z Polski/ i powiedział, ze rozmowa ze mną była najpozyteczniejszą lekcją angielskiego dla niego. I w ogole wpatrywał się we mnie, jak w mistrza:))Tak, z wiekiem mamy różne walory, chociaż mnie nadal interesuje robić wrażenie kobiecymi walorami przede wszystkim i dlatego z trudem akceptuję procesy starzenia.
Masz ciekawego bloga:) Robisz bardzo klimatyczne rodzinne zdjęcia i co ja przyjmuje jako plus, nie boisz się publikować zdjęc z |Waszych rodzinnym "przeżyć":)) Wiesz co? czasami sobie myslę tak, że lepiej jest miec kilku sprawdzonych komentatorów niż kupę pojawiających się i znikających co jakiś czas gości blogowych. Wtedy pojawia się wiecej złosliwości i innych swądow:))
OdpowiedzUsuńW pieknych miejscach bylaś. lubie czytac twoje wspomienia zwiazane chociażby z ksiązkami i miejscami, które odwiedziłaś. W ogole nie znam Iwaszkiewicza, ale dzięki Tobie postawilam sobie za punkt honoru cos jego przeczytać:))
Co by Ci tu zagrać? Ech...nie wiem, czy trafilam:))
http://youtu.be/o5CjiRHwF-k
A ja to sama nie wiem, co bym chciała. Za dużo dostałam ostatnio i nie umiem się teraz cieszyć. Na odwrót jak w zadedykowanej piosence, someday...Iam older but not wiser... Celtic woman, super dobrałaś, tak powinno być z moim obecnym zyciem, gdyby nie ten bagaż dawnego.
UsuńAnglicy nauczyli mnie pić Budweiser, mówili you are drunk but wiser/ tez taka dźwiękowa zabawa.
A do Iwaszkiewicza jeszcze wrócę, bo mam tych opowiadań z Sycylii około dziesięciu chyba. Byłam tam kilka razy na takich wspaniałych wakacjach z Kimem.
Wesołych wakacji dla Marie.
Bardzo sobie cenię moje wirtualne kolezanki, na onecie odzywali się tacy jacys frustraci, a tutaj osoby naprawde zainteresowane.
Ardiolo! Jest mi niezmiernie miło, że o mnie tutaj wspomniałaś - w tak dobrym kontekście :-). Bardzo dziękuję :))). Ostatnimi czasy jestem nieco poza blogami - choroba męża i Maksymka (bardzo ciężka ospa obu), jakiś taki letni pęd bądź lenistwo, często zmęczenie i brak siły, weny... Czytam na szybko i nie wszystko co bym chciała. Piszę mało i raczej nie sądzę bym napisała coś zanim nie wrócę z urlopu, który mam od 30 lipca do 15 sierpnia. Chyba już wolę jesień niż to dziwne jak w tym roku lato, które na domiar przecieka mi przez palce...
OdpowiedzUsuńNa Twoim miejscu nie miałabym kompleksów - wyglądasz, idealnie, żyjesz niezwykle ciekawie, podróżujesz, piszesz, masz fajnego męża. Że są też obok tego wszystkiego kłopoty, troski, rozterki... Kto ich nie ma - zwłaszcza będąc Polką co najmniej + 30 ;-). Umiałaś zorganizować sobie lepsze, ciekawsze życie po latach zamknięcia w szarym systemie, który nieco spaczył wielu spośród Polaków. Umiałaś wyjść poza jego ramy. Niestety masa narodu tamtego pokolenia nadal tego nie potrafi.
No i ... na spotkanie ja też jestem otwarta, choć ciężko mi wyrwać się z kieratu codzienności. Ale myślę, że powoli, powoli to się zmieni :-).
Pozdrawiam serdecznie.
Dziekuję Asiu za zrozumienie.Byłam w kraju ponad miesiąc i tak chcialam poodwiedzać blogowe kolezanki, ale musialam sie zajmowac problemami moich córek i poukładać im trochę zycie.Gdybym wczesniej była bardziej zapobiegliwą matką-Polką nie mialabym kłopotu z nimi teraz, ale gdybym rzeczywiście była tylko matką, nigdy nie spotkałabym Kima. I tak koło się zamyka. Nie wyrwię się z tej "samsary" mówiąc trochę po hindusku. Zawsze chciałam zyć inaczej i tak mam.
UsuńA chłopakom zyczę zdrówka, chyba ospa dla starszego gorsza, prawda? I miłego wypoczynku na urlopie, moze u Mamy? Z dziecmi na jakies dalsze wyjazdy to chyba męczące i caly czas trzeba sie nimi opiekować. Ja to kiedys dzieliłam się dziećmi, albo jeździłam z mamą. Na drugi rok, to umowimy sie do mnie,dzieci będą wieksze, tu też wieś. Ja teraz przylecialam tutaj za 33 euro.Tu jest takie inne zycie, jak w zwolnionym tempie.
Trochę spóźniona komentuję, choć przeczytałam wcześniej. Chciałam Ci tylko napisać, że rozumiem Twoje dylematy i rozumiem, że Ci ciężko. To świadczy tylko o tym, że jesteś wrażliwą i niezależną kobietą, za to się płaci cenę. Ja bardzo czasem chciałabym, że mój mózg przestał pracować tak intensywnie, uspokoić się i cieszyć się, choćby tymi czereśniami, o których pisałaś w jednym z poprzednich postów na temat anglosaskich blogerek. Też chciałabym po prostu siąść i "just enjoy the time", ale te ciągle analizy w głowie.
UsuńŻyczę Ci odpoczynku i byś potrafiła się zarazić tym nieskomplikowaniem i prostą radością życia.
Pozdrawiam!
przyznam, ze i Ty masz ta ceche - chcesz byc idealna. chyba najwazniejsza rzecz, jakiej nauczylam sie zyjac za granica to to, zeby czasem troche sobie odpuscic i po prostu ,enjoy your life'. a towarzystwo Amerykanow i Francuzow na pewno bedzie w tym pomocne :) jestes piekna kobieta. dzieki Twojemu blogowi, ktory jest dla mnie inspiracja, widze takze, ze jestes inteligentna,duzo podrozujesz, interesuje Cie swiat, masz artystyczne zaciecie (przepieknie odnowione meble!!!). Potrzeba Ci wiecej wiary w siebie!!!
OdpowiedzUsuńco do wczesniejszych powrotow do Francji, to moze zapuszczac tam korzenie? wszelkie grupy ,wsparcia' (czy jezykowe, czy religijne, takie, ktore angazuja czlowieka w zycie spolecznosci) popieram jak najbardziej!!!
jesli moge miec zyczenie, to poprosilabym o relacje z wycieczki do Indii i Nepalu
O, jak miło czytać te wspierające słowa. Mój mąż tez się zawsze dziwi skąd u mnie taki captive mind pod wieloma względami,jemu się wydaje, ze jestem PhD. Tłumaczę mu moim pochodzeniem z małego miasta i ze kiedyś u progu dojrzałości nie dostałam się na renomowany uniwersytet, pomimo słynnej "matury zaliczonej na 5", a studiowałam też na prowincji. I chociaz tyle lat minęło,zyję całkiem przyzwoicie, caly czas mnie wkurzją te reklamy zagraniczne, ktore pokazują dostatnie zachodnie życie.A moje dziecinstwo było biedne, bo młodość juz dobrze wspominam.
OdpowiedzUsuńO Nepalu cos zamieszcze, bo o Indiach juz było.
dlaczego ograniczone? zastanawialam sie niedawno nad tym, ile teraz filmow i ksiazek o starosci, o tym, czego dokonuja ludzie po 70 (chyba nawet niedawno ktos zdobyl Mount Everest, po raz drugi). a wydaje mi sie, ze Tobie do tego jeszcze daleko. spoleczenstwo sie odmladza. i jezeli tylko zdrowie na to pozwala, trzeba korzystac z zycia!!! wydaje mi sie, ze masz dosyc ciekawe zycie, wciaz ciekawe - nie musisz tylko zyc wspomnieniami (chociaz osobiscie uwazam, ze zebranie ich na blogu jest swietnym pomyslem). jestes chyba jednak dosyc wrazliwa osoba (jak wspomnial Ci juz ktos w komentarzach), pewnie introwertyczka i podejrzewam, ze perfekcjonistka, wymagajaca zbyt wiele od siebie. a to ciezka mieszanka, ktora troche Cie spowalnia w cieszeniu sie zyciem, ale czyni Cie bardzo specjalna osoba!!!
Usuńa do wspomnien o Indiach zajrze na pewno