Kontynuując temat mojego idealnego zycia wspomnę o kursach językowch organizowanych przez organizację Vivre ensemble en Minervois./ Życ razem w Minervois- to jakby nasz powiat/.
Zaczęłam zajęcia w maju tego roku i bawię się niezmiennie od tych paru miesięcy, z przerwami na wyjazdy do Polski.
Nauka języka obcego w grupie innych różnych obcokrajowców jest bardzo zabawna i niezmiernie edukacyjna, szczególnie dla mnie, również nauczycielki tego języka. Chodzę na angielski, obserwując pracę nauczycielki i reakcję studentów, głównie Francuzów, ale też Niemców, Holendrów i Hiszpanów, bo chciałabym pracować w tym klubie jako wolontariusz. Potrzebna jest bardzo znajomość niuansów językowych dla poszczególnych nacji. Umiejętność tłumaczenia kwestii gramatycznych bez znajomości tubylczego języka uczniów, jest zadaniem wymagającym specjalnych predyspozycji. Zwlaszcza, że słuchacze to ludzie starsi, mój wiek juz jest bonusem, bo tu nie uczą młodzi nauczyciele. Nasza "geriatryczna" gromadka życzy sobie wykładowcę w odpowiednim wieku seniora- Nestora
|
Dwie "seniorki" :) |
Na angielskim nie odzywam sie za dużo, udaję, udział w lekcjach jest dla mnie bardziej sprawdzianem wiedzy ogólnej, bo podczas dyskusji poruszamy problemy świata wspólczesnego. I tu od razu widać różnicę miedzy naszymi seniorami, a tymi z zachodu. Dzisiaj rozmawialiśmy o ONZ, nowych krajach, wpływach językowych na świecie, dawnych koloniach i ich stałym " neokolonializmie", Francuzi o "swojej" Algierii, a Holendrzy o Indonezji, Niemcy o nowych podbojach np Dominikanie. Uwielbiam ich akcenty, rozpoznaję kraje, nawet gdybym wczesniej nie wiedziała skąd są, Francuzi nie wymawiają "h" i to jest niesłychanie zabawne, ich "is, this, the, he" jest wyjatkowe i zawsze mam ochotę sie roześmiac, mówią "zis, ze, ii iis friend wiz mi, ." Hiszpanka, a wlasciwie Baskijka coś szumi a nie mówi, zamiast I think, ja słyszę " aszyn", albo gdy sie przedtstawiała mówiła, że prowadzi B&B, czyli taki francuski gite, zabrzmialo to jak "betenbekszt". U Niemców i Holendrow, ja naturlysz, ja, gut, nein, dize zamiast this. Po prostu kocham ich za te akcenty.
Natomiast na francuskim są Anglosasi przede wszystkim, Holendrzy i Niemcy. Anglosasi z trudnościa chyba pojmują rodzaje i odmiany, mowią takim silnym swoim akcentem, że , trudno ich zrozumieć. To juz mniej dla mnie zabawne, bo przezwyczajona jestem jak Kim mówi po francusku, "że wudre" i resztę po swojemu, " że pans" that np, maja problem z vous i tu, i łatwiej mówi sie przez vous, chyba. Ponadto moja znajomość francuskiego nie jest zaawansowana, stale się uczę i nie mam takiego wyczucia językowego , jak na angielskim. Ale z kolei z powodu fleksyjności naszego języka,ja nie powinnam miec trudności z odmianą, a mam, podobnie jak Anglicy . Np ta film jest dobra, moja samochod, ta dom, my lubię sztuka, ty nie jesz starter, oni inaczej używają przyimków i przedimków.Jestem w grupie na 3. poziomie, słownictwo maja na bardzo wysokim poziomie, swobodnie dyskutują, kiedy są przygotowani. Ostatnio kazdy mowił o jakimś artykule, ktory sobie przeczytał i pozostali się włączali. Od razu widac dawne zawody ludzi, bo przygotowali informacje o zanieczyszczeniu srodowiska, kulturze, chorobach i znali się na temacie. To jest grupa konwersacyjna, jestem też na tzw regularnych zajęciach, tam głównie z Holendrami. Nie mam problemu z cwiczeniami, pas du tout, ale wiem, ze oni tez nie rozumieją mojego akcentu. Jestem w grupach jakby nowością z powodu akcentu, i każdy zaraz przypomina sobie jakich znał i kiedy Polaków . To sa grupy jezykowe seniorów, jak mówiłam, tzw inteligenci wspomnianych nacji i ich wiedza o Polsce jest stosunkowo dobra i są bardzo życzliwi. Szczególnie Niemcy i Holendrzy. To dla mnie wyjątkowe narody, otwarci, bardzo życzliwi i zawsze łatwiej się nam zrozumieć. Ten ich ciągły wojenny kompleks. Mają w oczach coś szczególnego, taką sympatię i okazują wiele zainteresowania.
Ja miałam zawsze w całym swoim zyciu taką ogromną chęć do próbowania nowych rzeczy i teraz nauka francuskiego w tych międzynarodowych grupach jest dla mnie jakby ekstazą. Sans exaggeration! C`est une grande plaisir pour moi. A ta ich etykieta wersalska! Usmiechy i pocałunki.Je l`adore. I nauczyłam się wreszcie uzywać cliche po angielsku i francusku
Podobnie sie czułam na kursach językowych na Malcie parę lat temu i w Anglii na wymianach twinning towns. Wtedy widzę, jak to nudnie uczyć się jezyka obcego ze swoimi rodakami.
A wczoraj wieczorem na deser rozpoczęłam yogę, ktorą prowadzi Francuzka, dodatkowy kurs językowy przy okazji. Oddychalam szczęśliwie i tak sobie myslałam, że musialam czekać 30 lat, żeby rozpocząć tę relaksację. Wtedy własnie, 30 lat temu , będąc w Indiach, zafascynowana kulturą Wschodu kupiłam książkę o jodze i sama sobie ćwiczyłam, bo na mojej prowincji nie było takich zajęć. Później, może i były, a ja nie miałam czasu albo pieniędzy. A teraz mam, i czas, i trochę pieniędzy. Tak to moze być wesoło na niby-emeryturze, czy w Polsce, czy we Francji. Tu jest ładniej dookoła,bogata kultura materialna, oprócz darów natury.
A pieniądze dają dużo szczęścia, zdrowie też dają. A to nasze głupie przysłowie, niech już przejdzie do lamusa rzeczy , które straciły swoją desygnację, jak to się mówi o extinction.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz