Witam wszystkich, ewentualnie zainteresowanych. Postanowiłam pisać bloga, żeby znaleźć osoby w podobnej do mnie sytuacji, żeby mieć zajęcie, żeby zastanowić się nad sobą i spojrzeć z boku na swoje życie okiem obserwatora spisującego dziennik pewnej Polki, która w wieku już conajmniej średnim zaczęła nowe życie z nowym mężem, starym amerykańskim hippisem w południowo-zachodniej Francji.
Hippis jest zabawny, nie wzięli go na wojnę w Wietnamie, więc nadal wsród zywych, nie pamieta za wiele z lat 60-tych, jak wszyscy z tamtych czasów, bo jakby pamietał, to bym go tam nie było. Oni tak zawsze mówią, podkreslając tym faktem, ze byli pod wpływem srodków odurzających.Najchetniej wspomina swoje przygody jako easy rider, chociaz wiadomo, ze wszyscy sobie dokladaja taka hippisowska martyrologię, a teraz i tak należą do establishmentu, z którym kiedys walczyli. A ja jestem polską nauczycielką-lingwistką, dziennikarką , aktywną działaczką społeczną, podróżniczką, businesswoman i czego ja jeszcze nie robiłam? To pierwsze i ostatnie zajęcie dało mi wolność. Te pomiędzy, to takie pasje życiowe.
Hippis i nauczycielka, to jest dopiero wybuchowa mieszanka, on urodzony Amerykanin, chetniej przedstawia sie jako Szkot, co u mnie juz wzbudza salwy smiechu, bo taki z niego Szkot, jak ze mnie powiedzmy Ślązaczka. Mieszkal 25 lat w Szkocji, ma tez paszport brytyjski i stad jego zamilowanie do tego kraju, akcent zawsze go zdradza, a wyglad ma równiez jankeski, taki dla mnie podstarzały Robert Redford, chociaz dużo młodszy od oryginalu.
Ja doskonale indoktrynowana w latach 70. wzorowa uczennica w najlepszym liceum w miescie. Hippisow ogladalam w filmie Hair albo w wersji light w jakims filmie z Louis de Funes, ale podobal mi sie bunt obyczajowy, bo to dawalo szanse na sprobowanie czegos niezwyklego. Ja bylam takim buntownikiem bez szczegolnie powaznych konsekwencji, wszystko w ostatecznych granicach rozsadku. Szkola srednia, studia, praca, malzenstwo, dzieci. Bo wiedzialam, ze prawdziwy bunt w tamtych czasach byl bardzo klopotliwy. Taki wygodny konformizm, charakterystyczny dla mojego pokolenia, nie bedę sobie przypisywac kombatanckiej przeszlosci, chociaz staralam sie zawsze coś robić przeciw, bo taką miałam potrzebę.Bo jak długo można było znosić upodlenie tamtego zdemoralizowanego systemu.
W latach 90. po otwarciu Polski na swiat zaczęłam wreszcie wyjezdzać na ten "zgnily" zachod i doszlam do wniosku, ze musze wreszcie zacząć mieszkac za jakąś granica, bo mi sie znudzilo to moje "mieszczanskie" zycie, chociaz daleko mi bylo do prawdziwej mieszczanskosci. Mieszkalam w bloku, chociaz mieszkanie bylo typu M4, nigdy nie mialam swojej sypialni, ta rozkladana wersalka w tzw pokoju stolowym doprowadzala mnie do rozpaczy. Mąż tez przezywal swoje egzystencjalne problemy, jako germanista zaczął sprowadzac samochody z Niemiec i tlumaczyc dokumenty. Sprowadzanie samochodow i taki jakis drobny handel byl dla niego upokarzajacy. Zawsze wolal literaturę od pracy, taki typowy inteligent bez czynu, ja myslalam podobnie, ale wykorzystalismy swoje wyksztalcenie i wspolnie rozpoczęlismy biznes szkoleniowo- tlumaczeniowy, ktory zaczal przynosic dobre dochody. A kiedy mieliśmy już dobre swoje samochody, zaliczylismy parę fajnych wakacji i byliśmy w trakcie transakcji kupna dużego domu, to się rozstaliśmy. Takie to banalne, a jednak tak się to zakończyło.Przyczyn było wiele. Ale to pomysł na inny blog.
Swojego obecnego męża poznałam a few years ago,I wish we met earlier, jak to on mówi. Kilka lat przyjeżdżałam do Francji, do jego różnych domów, które kupował, remontował i sprzedawał, zanim tu zamieszkalam na stale, nie na długo pewnie w tym właśnie miejscu. Pobraliśmy się parę miesięcy temu u jego matki na Florydzie. Wyglądałam jak gwiazda filmowa, n`est pas? Hippisowi ciężko było podjąć decyzje, nie ma dzieci, taki wolny, pracowal na statkach, mieszkał w różnych krajach, a tu nagle jakaś Polka. On Polakow znal z Milwaukee i tylko kojarzył kielbasę, a komunę znal z filmów o Bondzie lub innych szpiegowskich. Zetknięcie naszych mentalności jest czasami tragikomiczne dla mnie, a dla niego niezrozumiale zupełnie. Np ta obsesja sypialni , teraz ja wreszcie mam. A Kim naoglądał się kiedyś programów telewizyjnych reklamujących French property i tak 10 lat temu znalazł się na francuskiej ziemi. I want that house, that`s it. Tak to z nim było.
Hippis jest zabawny, nie wzięli go na wojnę w Wietnamie, więc nadal wsród zywych, nie pamieta za wiele z lat 60-tych, jak wszyscy z tamtych czasów, bo jakby pamietał, to bym go tam nie było. Oni tak zawsze mówią, podkreslając tym faktem, ze byli pod wpływem srodków odurzających.Najchetniej wspomina swoje przygody jako easy rider, chociaz wiadomo, ze wszyscy sobie dokladaja taka hippisowska martyrologię, a teraz i tak należą do establishmentu, z którym kiedys walczyli. A ja jestem polską nauczycielką-lingwistką, dziennikarką , aktywną działaczką społeczną, podróżniczką, businesswoman i czego ja jeszcze nie robiłam? To pierwsze i ostatnie zajęcie dało mi wolność. Te pomiędzy, to takie pasje życiowe.
Hippis i nauczycielka, to jest dopiero wybuchowa mieszanka, on urodzony Amerykanin, chetniej przedstawia sie jako Szkot, co u mnie juz wzbudza salwy smiechu, bo taki z niego Szkot, jak ze mnie powiedzmy Ślązaczka. Mieszkal 25 lat w Szkocji, ma tez paszport brytyjski i stad jego zamilowanie do tego kraju, akcent zawsze go zdradza, a wyglad ma równiez jankeski, taki dla mnie podstarzały Robert Redford, chociaz dużo młodszy od oryginalu.
Ja doskonale indoktrynowana w latach 70. wzorowa uczennica w najlepszym liceum w miescie. Hippisow ogladalam w filmie Hair albo w wersji light w jakims filmie z Louis de Funes, ale podobal mi sie bunt obyczajowy, bo to dawalo szanse na sprobowanie czegos niezwyklego. Ja bylam takim buntownikiem bez szczegolnie powaznych konsekwencji, wszystko w ostatecznych granicach rozsadku. Szkola srednia, studia, praca, malzenstwo, dzieci. Bo wiedzialam, ze prawdziwy bunt w tamtych czasach byl bardzo klopotliwy. Taki wygodny konformizm, charakterystyczny dla mojego pokolenia, nie bedę sobie przypisywac kombatanckiej przeszlosci, chociaz staralam sie zawsze coś robić przeciw, bo taką miałam potrzebę.Bo jak długo można było znosić upodlenie tamtego zdemoralizowanego systemu.
W latach 90. po otwarciu Polski na swiat zaczęłam wreszcie wyjezdzać na ten "zgnily" zachod i doszlam do wniosku, ze musze wreszcie zacząć mieszkac za jakąś granica, bo mi sie znudzilo to moje "mieszczanskie" zycie, chociaz daleko mi bylo do prawdziwej mieszczanskosci. Mieszkalam w bloku, chociaz mieszkanie bylo typu M4, nigdy nie mialam swojej sypialni, ta rozkladana wersalka w tzw pokoju stolowym doprowadzala mnie do rozpaczy. Mąż tez przezywal swoje egzystencjalne problemy, jako germanista zaczął sprowadzac samochody z Niemiec i tlumaczyc dokumenty. Sprowadzanie samochodow i taki jakis drobny handel byl dla niego upokarzajacy. Zawsze wolal literaturę od pracy, taki typowy inteligent bez czynu, ja myslalam podobnie, ale wykorzystalismy swoje wyksztalcenie i wspolnie rozpoczęlismy biznes szkoleniowo- tlumaczeniowy, ktory zaczal przynosic dobre dochody. A kiedy mieliśmy już dobre swoje samochody, zaliczylismy parę fajnych wakacji i byliśmy w trakcie transakcji kupna dużego domu, to się rozstaliśmy. Takie to banalne, a jednak tak się to zakończyło.Przyczyn było wiele. Ale to pomysł na inny blog.
Swojego obecnego męża poznałam a few years ago,I wish we met earlier, jak to on mówi. Kilka lat przyjeżdżałam do Francji, do jego różnych domów, które kupował, remontował i sprzedawał, zanim tu zamieszkalam na stale, nie na długo pewnie w tym właśnie miejscu. Pobraliśmy się parę miesięcy temu u jego matki na Florydzie. Wyglądałam jak gwiazda filmowa, n`est pas? Hippisowi ciężko było podjąć decyzje, nie ma dzieci, taki wolny, pracowal na statkach, mieszkał w różnych krajach, a tu nagle jakaś Polka. On Polakow znal z Milwaukee i tylko kojarzył kielbasę, a komunę znal z filmów o Bondzie lub innych szpiegowskich. Zetknięcie naszych mentalności jest czasami tragikomiczne dla mnie, a dla niego niezrozumiale zupełnie. Np ta obsesja sypialni , teraz ja wreszcie mam. A Kim naoglądał się kiedyś programów telewizyjnych reklamujących French property i tak 10 lat temu znalazł się na francuskiej ziemi. I want that house, that`s it. Tak to z nim było.
Witaj Ardiolo! Zajrzałam tu do Ciebie i na pewno będę Cię odwiedzać, bo już Cię lubię he he ;-). Masz poczucie humoru i męża nietuzinkowego - podobnie jak ja. Zdradzę Ci, że ja swojego też poznałam przez internet. Pisaliśmy 5 miesięcy (ja z Polski On z Holandii) a na pierwsze spotkanie wybrałam... Paryż. Więc - mogę rzec, że we Francji byłam, ale chętnie poznam ją bliżej, bo jest to kraj fantastyczny!
OdpowiedzUsuńDzięki Amishko, ze tak zdrobnię.Na pewno nie jestes z amerykansko- niemieckich Amishów, bo Amisha brzmi bardziej po wschodniemu. Tak, chciałabym inspirować inne panie do znalezienia szczęścia. Nie przypuszczają nawet, jak może być zabawnie i ciekawie z obcokrajowcem.
OdpowiedzUsuńCudnie rozpoczęłaś pisanie bloga akurat w moje urodziny :D to dobry znak dla mnie, bo na pewno znajdę tu ciekawe rzeczy.
OdpowiedzUsuńDziękuje za odwiedziny u mnie i z przyjemnością będę Cię odwiedzała :)
Dałabym sobie coś uciąć, że napisałam u Ciebie komentarz pod tym pierwszym postem :D. Pisałam zdaje się, że to dla mnie znak, żeby tu zaglądać, bo rozpoczęłaś pisanie bloga w moje urodziny :)
OdpowiedzUsuń