Ventenac nad Kanałem du Midi, w głębi kadzie winne i Chateau Ventenac winery. |
Ostatnio Amisha wspomniała i zachęciła, żeby napisać o 5 ulubionych czynnościach czy rzeczach, wcześniej Oliwka pisała i ktoś jeszcze, czego o mnie nie wiecie, moje grzechy itp To taka zabawa, która tak trochę zmusi do spojrzenia w głąb siebie, pokaże nas jako pełnokrwistych ludzi, ze swoimi sprzecznościami i temperamentem. Ale potraktujmy to z lekkim przymrużeniem oka.
Co lubię w Polsce, a co a we Francji, to dwie oddzielne dziedziny mojego życia.
W Polsce.
1.Lubię swoją pracę i moje "imperium", które sobie stworzyłam przez lata. Uwielbiam całe swoje biuro,bardziej chyba niż mieszkanie, wszystkich klientów i współpracowników. To sens mojego życia.
2. Lubię spotykać się z moimi koleżankami i klientami, przygotowywać dla nich etniczne, wyszukane posiłki, pić wino i rozmawiać na tematy wyższych lotów.
3. Lubię bardzo flirtować z facetami w każdym wieku, bez poważniejszych konsekwencji, flirtować za pomocą dekoltu, spojrzenia, długich nóg w butach na obcasach, obcisłą odzieżą, zainteresowaniem, tak, żeby było miło i każdy czuł się dowartościowany. Ponad 10 lat byłam jakby singielką, kiedy rozstawałam się z z moim eks- i schodziłam znowu, w końcu rozstałam zupełnie, i tak bardzo mnie bawił flirt z mężczyznami mnie otaczającymi. Wzmacniał mnie i wprawiał w dobry nastrój. Nie przekraczałam granic przyzwoitości, na ogól. Na pewno nikogo nie skrzywdziłam, przynajmniej nie jest mi to wiadome. To dla usprawiedliwienia.
4. Lubiłam, niestety muszę powiedzieć w czasie przeszłym, jazdę samochodem, taką na full. To była dla mnie prawdziwa wolność i odlot, zwłaszcza pierwszymi samochodami, które posiadałam, bo prawie 30 lat temu samochód to był luksus. Teraz samochód to narzędzie pracy. Lubiłam, bo teraz nie jeżdżę z przyczyn,że za bardzo lubiłam szybką jazdę w ostatnich latach, powiem enigmatycznie.
5. Lubię siebie rozpieszczać, w sposób jaki lubię, jestem w tym względzie wyjątkową egoistką, lubię w piątki chodzić na basen, saunę i masaż ciała. W niedzielę do kina, koncert czy coś kulturalnego. Telewizja w ostateczności, mam utrwalone hasło z lat 80. " telewizja kłamie". Ale nie tracę pieniędzy na modę, czy nadmierne kosmetyki, bardziej dbam o kondycję fizyczną i umysłową. Swoje córki rozpieszczałam w sposób jaki uważałam, że ich rozwinie intelektualnie i fizycznie. Nie wiem, czy miałam rację. Za mało miłości i akceptacji chyba im dałam. Męża rozpieszczałam erotycznie. To też tak dla usprawiedliwienia piszę.
We Francji:
1. Lubię jeździć na rowerze, teraz też z kijkami chodzić i robić zdjęcia wynajdowanym ciekawym obiektom i pisać potem o tym.
2. Lubię chodzić na kursy j.francuskiego i angielskiego, żeby zobaczyć jak Francuzi uczą się angielskiego. To fascynujące dla mnie doświadczenie. W ogóle kocham języki obce.
3. Lubię spotykać się z tutejszymi mieszkańcami, Francuzami i obcokrajowcami, zapraszać ich do domu, albo chodzić do nich, tu mąż już gotuje, ja okolicznościowo, lubię z nimi jeść, pić wino i rozmawiać na różne tematy, też na ogół wysokich lotów. A jakie to dla mnie wyzwanie. Nie lubię rozmawiać na tematy przyziemne. Ludzie są dla mnie najważniejsi, od nich czerpię siłę i entuzjazm. Tu jest taki zminiaturyzowany świat anglosaski i nacji północnych, a ja i tak wynajduję najciekawsze osobowości. Pod hasłem-swój swojego znajdzie. I pisać o tym lubię.
4. Lubię spożywać posiłki z mężem, późne śniadania i kolacje, które on wcześniej ugotuje, a jest w tym świetny! Lubię z nim oglądać wieczorne seanse filmowe.
5. Lubię z mężem jeździć na różne wycieczki samochodowe i rowerowe w celu eksploracji regionu. On mi wtedy robi zdjęcia i ja czuję się piękną modelką. I też pisać o tym. W ogóle pisać o moich francuskich doświadczeniach, bo mi się wydają wyjątkowe.
Muszę mieć nadal dwa życia, bo bez tego, co kocham w Polsce moje życie byłoby niepełne, puste i bez sensu, without the purpose, jak to mówił reżyser Melies w "Hugo". Tu, we Francji mam jakby wydłużone wakacje, dobrze wrócić do pracy na chwilę. I flirtować tu mi nie zawsze wypada, bo nie chciałabym być zrozumiana dwuznacznie, a finezją lingwistyczną nie popiszę się w językach obcych. Czasami ktoś mnie zainspiruje na taką elokwencyjną akrobatykę i body language. Jak mnie to bawi! Mój Kim już nawet wie o kogo może czuć się zazdrosny w naszej małej kolonii. O kogo, napiszę innym razem, kiedy znowu ogarnie mnie duchowy ekshibicjonizm.
I pisząc, co lubię, przyznałam się też do swoich grzeszków, haha.
Jesteś wyjątkowa Ardiolo i bardzo lubię Twoją szczerość. Lubię ten Twój - jak go zwiesz - ekshibicjonizm :). Podoba mi się Twoje "lubienie" flirtu. Mnie jakoś nie przyszło to do głowy, ale pewnie dlatego, że obecnie mam tyle innego na tej głowie, a i męża znam wcale jeszcze nie wieki i często mi wybywa na dłużej - ale jest to punkt do polubienia, owszem ;). Taki niewinny flirt rzeczywiście jest czymś bardzo fajnym i nie mam nic przeciwko. I też lubię ;).
OdpowiedzUsuńMam też nadzieję, że z czasem będę mogła pozwolić sobie na takie dość spontaniczne, ciekawe i towarzyskie życie - jak teraz Twoje.
Komplementy od kobiet są jakby podwójne, dziekuję. To mi przypomina francuskie powiedzenie, qui donne vite donne deux fois, kto daje szybko, daje dwa razy, dosłownie.
OdpowiedzUsuńA to tak z wiekiem przychodzi zainteresowanie różnymi formami rozrywki. Ale będąc tak mniej więcej w Twoim wieku, ja zaczęłam swój heroiczny okres flirtowania, będąc bardziej świadoma swoich uroków różnorodnych. Najbardziej mnie jednak bawią erotyzujące rozgrywki słowne z inteligentnym przeciwnikiem. A w językach obcych z native speakers brakuje mi niestety wystarczającej wiedzy, co innego na lekcjach, tu partner jest mnie podległy w pewien sposób. Uwielbiam swoich dorosłych studentów.To naprawdę wielkie szczęście lubić swoją pracę i jeszcze widzieć w tym wartości energetyzujące moje ego.
Inteligencja u faceta jest chyba najbardziej elektryzująca jak dla mnie - co nie znaczy, że wygląd nie ma znaczenia ;).
OdpowiedzUsuńOch, Ardiolo - lubić swoją pracę to jak wygrać na loterii - bezcenne. Wiem coś o tym. Ja swoją lubię na poziomie 70 %. Ale miewam lepsze i gorsze o niej zdanie... Czasem już mnie bardzo nudzi. I oczekiwałabym większej w niej niezależności. A czasem myślę - a, dobrze, że decyzja ostateczna nigdy nie należy do mnie. Obecnie jednak potrzeba mi pracy stabilnej. Bo małe dzieci a M. nie może się ustabilizować zawodowo w Pl. Więc po prostu jestem odpowiedzialna. A moja praca daje mi taką właśnie względną pewność jutra (o ile coś takiego istnieje...). No, ale póki co...
miło było poczytać o Tobie więcej :) lubię Ciebie i Twojego bloga :) widzę, że mam trochę zaległości do nadrobienia :) wszyscy zdają się pisać codziennie wtedy kiedy ja nie mam czasu na internet :) ale to pewnie tylko takie wrażenie :) lubię być na bieżąco, a teraz to niemożliwe...
OdpowiedzUsuńTeż lubię flirt ;) posiłki z mężem oraz wspólne, ale też samotne wycieczki po okolicy :) tylko czasu ostatnio jak na lekarstwo :)