Gajówka.

Gajówka.
Gajówka. Widok z naszej sypialni w maju.

O mnie

Moje zdjęcie
Witam u siebie. Lubię pisać o życiu, podróżach i trochę o przemijaniu.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Les vacances en Languedoc .... to be continued...

W Azille
Gérard de NERVAL (1808-1855)  - Fantaisie

Il est un air pour qui je donnerais
Tout Rossini, tout Mozart et tout Weber,
Un air très-vieux, languissant et funèbre,
Qui pour moi seul a des charmes secrets.

Or, chaque fois que je viens à l'entendre,
De deux cents ans mon âme rajeunit :
C'est sous Louis treize; et je crois voir s'étendre
Un coteau vert, que le couchant jaunit,

Puis un château de brique à coins de pierre,
Aux vitraux teints de rougeâtres couleurs,
Ceint de grands parcs, avec une rivière
Baignant ses pieds, qui coule entre des fleurs ;

Puis une dame, à sa haute fenêtre,
Blonde aux yeux noirs, en ses habits anciens,
Que dans une autre existence peut-être,
J'ai déjà vue... et dont je me souviens !
Azille - 2 km od nas.
A napisze taki mały diariusz z pobytu Dominiki, ona i ja będziemy miały pamiątkę. Tylko ona strasznie kapryśna, i twierdzi,że na zdjęciach źle wygląda, nie pozwala mi się fotografować. A ja wiem, że ładne fotki też pomagają   w tworzeniu pewności siebie, jak publiczne występowanie. Sama się tak kształciłam i na dobre mi wyszło. Pamiętam, jak późniejszy mój promotor na pierwszym zaliczeniu  wykładów, nie znał nas wtedy jeszcze dobrze, zobaczywszy moje zdjęcie w indeksie, spytał, a co to za Marilyn Monroe mamy w towarzystwie? Zawsze byłam fotogeniczna:)) A moja córcia ma takie grymasy jakby nastolatki, a przecież to już dojrzała panna. A ja się tak staram, żeby artystyczne zdjęcia wymyślać i rodzince, przyjaciołom pokazać, może kogoś zainspirować, i szukam ładnych plenerów, detali i ujęć. Moich ulubionych, które tutaj już dobrze poznałam.
Nasz dzień jest ustalony i musi przebiegać wg schematów. Rano rower, póki nie jest za gorąco. Pokazuję jej moje szlaki, Azille - Siran, Homps-Olonzac, Cesseras- Azillanet i nasz Dolmen czyli  "Stonehenge".
Na trasie do Cesseras.

Na ryneczku w Cesseras. Marianna na pomniczku, obowiązkowo w każdym miasteczku.
Cały tydzień był bardzo gorący, temperatury około 35 stopni codziennie, godziny południowe spędzałyśmy w domu.Ok. 16. nadal upalnie. Tu słońce inaczej wschodzi i zachodzi, rano jest ciemno, niebo pokryte zamglonymi chmurami, a wieczorem słońce świeci do ostatniego promienia, który oświetla niebo jeszcze ok. 20.30, temperatura nie spada, cały czas utrzymuję się w granicach 30 stopni.
Ten żar lejący się z nieba można tylko znieść gdzieś w pobliżu chłodnej wody, najbliżej dojechać do jeziora Jurarres, my z Kimem do zacisznej restauracyjki , a Doma skok do wody, a na zdjęciu juz słońce chyliło się ku zachodowi.
 Ja lubię się zanurzyć, ochłodzić, ale pływać to lubię w basenie, gdzie czuję się bezpiecznie i odliczam sobie baseny, a ona w wodzie szaleje. Nie na darmo przydała się edukacja pływacka już od 5. roku zycia , rozpoczeta kiedyś przez mojego ulubionego wuefistę. Obok  jeziora rozłożyły na kremowo się osiedla rekreacyjne, to takie jakby lepsze wydanie FWP, bo domy komfortowe, przestrzenne, osłonięte werandami, ukryte wśród  bujnych kwiatów, ozdobione kolorowymi okiennicami, zamkniętymi szczelnie, zeby uciec od przeciekającego słonca.
Jeździmy tez nad  lokalne rzeki- Aude i Cesse , bo tam woda lodowata i zanurzyć się w nich, to akt odwagi, ochłodzenie natychmiastowe, skuteczne i długo trzyma, szczególnie , jak głowę sobie zamoczymy. Ja bezpiecznie moczę nogi, polewam się się tym mrozem dawkując małe porcje, i robię zdjęcia moim śmiałkom. Nawet most rzymski można napotkać

 Ale największą atrakcją  dla Dominiki jest plaża, mamy kilka w sąsiedztwie. Ja najbardziej lubię jeździć na te w okolicy Beziers- Valras Plage, tam spotykamy się z moją przyjaciólką Jaquelinehttp://ardiola.blogspot.fr/2012/03/bylismy-na-kawie-u-christine-i-johnaona.html,  i tam spędzałam przemiłe chwile z Kimem, kiedy  zamieszkaliśmy w Pays d`Cathars parę lat temu. Jestem sentymentalna w tych sprawach jak każdy.
A po plazy jedziemy do Jacky na kolacje, a ta butelka to oksytanski szampan na cześc spotkania. Nous avons le belle temps!
 Carcassonne, które jest niedaleko- 25 km, tzn. Cite, juz zwiedzalismy podczas wczesniejszych pobytów, teraz  nadszedł czas na wspólczesne miasto, normalnie tętniące zyciem, ale sierpniowy upał zakłócił trochę ten tryb.
Na głównym placu miasta, po jednej stronie, gdzie serwowali posiłki pełno ludzi, po drugiej, bardzeij nasłonecznionej pusto. bardzo podobaly mi sie te stoliczki, rózne w kazdej knajpce. A temperatura 35 w cieniu. Uff.
Po
Po południu woda, a wieczorem zwiedzamy okoliczne miasteczka, tam najczęsciej nasz ulubiony aperitiff,wino rose, dla Kima cidre albo małe piwo, do tego leciutkie zakąski, tapenade, oliwki, ser z bagietką, jambon.  Czasami trafiamy na koncerty muzyczne, jakies wystawy i inne wakacyjne atrakcje. Wybieramy miejsca nad Kanałem du Midi, dla Dominiki to trochę nudno, bo taki relaks dla emerytów, i chyb a wino jest dla niej jedyną rozrywką, rozmowa z Kimem, English practise.Czasami odwiedzamy znajomych po południu, najlepiej w domu z basenem, a najlepiej w prawdziwej domaine, jak poniżej.


Domaine to dawna posiadłość na winnicy, nie mylić z domeną komputerową, to ziemia, chateau-obszerny dom, urzadzenia do produkcji do wina, które zachowały sie w niezmienionym kształcie od ponad 100 lat, lub dłużej.
 Uwielbiam kraje nad M.Sródziemnym, tu czuję się ciągłość pokoleń, te kamienne kościoły, zamki na wzgórzach to zywa historia, to siedzenie na skwerkach, zaplanowanych przed wiekami w otoczeniu zamożnych kamieniczek przyciągających wzrok kolorowymi okiennicami, to taka niekończąca się refleksja o życiu, przemijaniu, miłości, o trwałości. Tak, jakby nigdy tego kraju nie opuszczała dobra koniunktura. Wydeptane, sliskie kamienie na sciezkach prowadzących do wieży, widok dachówek z góry, rozległy krajobraz z góry to  docieranie do różnych pokładów naszej  historycznej i obyczajowej świadomości. Nigdy bym sie tu nie znalazła, gdyby nie przemiany ustrojowe jakie nastąpiły, powiem publicystycznie, może i bym przyjechala jako turystka, ale moje krotkie postrzeganie na pewno byłoby inne. Langwedocja , prócz Carcassonne jest poza typowym szlakiem turystycznym dla Polaków. Teraz tu mieszkam i czasami , dzieki wiedzy jaką posiadam utożsamiam się z tym miejscem, śródziemnomorską łacińską tradycją, ale nadal jestem zagubioną Słowianką ze zdobywczym Anglosasem na ziemiach dawnych Rzymian, Gallów, Wizygotów i Franków. Oni się tak zachowują, jakby znowu podbijali jakieś ziemie. A ja post -regime Eastern European. Najlepiej tak siąść z kieliszkiem wina od lunchu, bo sun is over the yardarm i chłonąć to szlachetne piękno dookoła. Historia w otoczeniu winnic, oliwek, rozłozystych drzew figowych, powszechnych oleandrów i platanów.
Zawsze mi szkoda naszego kraju, że został tak okaleczony przez historię. A tu kązde miasteczko kunsztownie zaprojektowane  i nie może zabraknąć baru pod drzewami na placyku, dawnych pralni, kościoła średniowiecznego, zamku na wzgórzu, L`ecole por les filles et le garcons, merostwa, poczty, apteki, toalety publicznej i to w kazdym najmniejszym miasteczku o populacji ok. tysiąca mieszkańców.
Poniżej parę obyczajowych obrazków.


Produkty spozywcze na  wtorkowym markecie w Olonzac zawsze fascynujące i wszystkiego można spróbować.



 I jeszcze parę imprez rozrywkowych. Wino z winnicy mozna kupić za 1.5 euro litr, jest bardzo dobre, tyle kosztuje kieliszek w przeciętnym barze. Gdy przyjeżdżam do Polski i kupuję w dostepnej cenie francuskie wino , jest kwasne , beznadziejne i nie do picia. Trzeba przeznaczyć większą kwotę, żeby było przyzwoite. nasze rynki zdobyły wina tzw, Nowego Świata. Poniżej w Ventenac nad Kanałem du Midi.


Pomyślałam, że jednak pojedziemy do Carcassonne Cite, to magiczne miejsce, absolutnie imponujące, pisałam już we wcześniejszych postach,http://ardiola.blogspot.fr/2011/11/mediewalne-zamczysko-w-carcassonne.html Temperatura w ciągu dnia spadła do bezpiecznej granicy 27 stopni, można się wybrać na zwiedzanie.Ja mam zawsze okrycie na głowę, Dominika chodzi bez sun blockera, a słońce operuje.I mnie nie słucha, tak z zasady.

sobota, 18 sierpnia 2012

Dominika w Gruissan.

Bienvenue a Gruissan.
Witamy w Gruissan village, nawet odbiłam się w okienku.
Historyczne domki w  Gruissan- Chalets.  Najstarsze pochodzą z 1860r.
A tu moja modelka, zadziwiona tym, co widzi ze wzgórza zamkowego, / morze, miasto, marinę i jeziora solne./
http://www.midi-france.info/030702_gruissan.htm- tu wyczerpująca informacja o tym  miejscu.

Gruissan leży ok 10 km od Narbonne, z miasta jeżdżą tam autobusy za 1 euro. Parkingów jest dużo, ale straszny ruch na drogach. Dominika przyjechała z Girony pociągiem do Narbonne, gdzie spotkałyśmy sie na dworcu i od razu ruszyłyśmy na znakomitą eksplorację okolicy. Tak się cieszyłam, że przyjechała!  I pomyślałam, że zrobię jej  fotograficzną pamiątkę dla siebie i rodziny. Zabawimy się w modelkę.
 Tu niedaleko znajdują się cztery piękne plaże, ogromne, piaszczyste , a towarzyszą im bary, restauracje i inne drobne przybytki żywieniowe. Na Gruissan Chalets stoją historyczne domki / szalety, hehehe/, gdzie już w 1860r. rozpoczeto pierwsze kąpiele balneologiczne dla kuracjuszy. C’est ici que Jean-Jacques Beineix tourna en 1985 le fameux film 37°2 le matin. Tu nakręcono słynny erotyczny melodramat - polski tytuł "Betty".
A samo miasteczko z paroma wąskimi uliczkami jest wypełnione barami, restauracyjkami, czasami na  pięć stolików, kafejkami i sklepami z lokalnymi produktami, wino, oliwki, suszone owoce, oliwa, świeże owoce, soki i ryby!. Główna alejka prowadzi do kościoła , a powyżej niego schodami i wiekowymi kamieniami wspinamy się na zamkowe wzgórze.
Byłam tu tez z Magdą, to taki turystyczny mus :))
 
A tu pierwsze spotkanie z morzem.


Typically French. A poniżej kilka uroczych zdjęć z okiennicami.
 .

The heart of the village of Gruissan is a small fishing harbour, next to the castle. It is always lively, but especially in June. On 29th June the local fishermen celebrate the feast of Saint Peter, the patron saint of fishermen (and of June)

As in many Languedoc towns and villages, the narrow streets of Gruissan have grown organically around a donjon or castle tower. This one, largely in ruins, dates from the13th century. A tower was originally constructed here at the end of the Tenth century to keep an eye on ships sailing towards the harbour of Narbonne and so help protect the city against pirate sea raids and berber incursions. 
Tak, to tu, najlepszy sklep w miescie- vintage- Magda ma tu sesje zdjęciową w poscie  Magda na majówce we Francji , ale teraz przerwa na sjestę.





jak przyjemnie to słońce świeci.
La fete de la Saint Pierre, morska tradycja od 400 lat.
Szukamy lokalu na lunch, a ten taki przytulny, ma tylko 4 stoliczki na dole i wyżej na tarasie również niewiele, ale jeszcze zamknięty, tu przestrzegają godzin posiłkow. Kim oczywiście narzeka, że nie szanują klientów i są leniwi otwierając tylko w  pewnych godzinach. A oni mają swoje zasady i godziny pracy.

A to słynny chalet, na tarasiku restauracji- baru  wybieranie posiłku. Tu otwarte cały dzień. Za nimi rozległa plaża dla tysięcy ludzi, jak widac nie ma ogromnych tłumów, a morze taki e spokojne i ciepłe, turkusowe, az przyjemnie się zanurzać.






Nad miastem góruje wieża XI wiecznego zamku Gruissan, który kiedyś strzegł osady zabudowanej w formie circulady, charakterystycznej dla Langwedocji. Po kamieniach wspinałysmy się coraz wyżej.

A wokoło rosną juz takie winne grona.

Local Wines

Nearby are vineyards, including some particularly good ones, for example around the foothills of the Clape Mountain. This terroir enjoys a mild and suitably windy microclimate, suitable for the red, rosé and white wines. These wines, made from a wide range of grape varieties, were awarded the classification of AOC (appellation d'origin controllé) in 1985.
For white wines the dominant grape variety is Bourboulenc, when combined with the white Grenache, Clairette and Maccabeu, it produces pale straw coloured wines with a subtle aroma of flowers.
Reds are balanced and are made mainly from Syrah, Mourvèdre, and Grenache grapes and to a lesser extent Carignan and Cinsault grapes, they offer a rich bouquet with aromas of spices and the local garrigue. They often age well.
Rosé wine is made from the same grape varieties as the red wines. Most of these wines are produced by draining the juice from the grapes, without pressing them (so rosé wines are not coloured by the grape skins as the red wines are).
Tu zupy solne widać dokładniej. I marinę.

A słoneczniki jakby z naszego Woodstocku, Dominika wóciła z wrażeniami z tego najwiekszego europejskiego festiwalu. Sama byłam kilka razy w Zarach ,a do Kostrzyna od nas to jeszcze dalej. Tutaj słoneczniki są symbolem oleju bardziej.
Les vignobles du Midi.
Widok na Gruissan, marinę w głębi, jeziora solne i morze.

wtorek, 14 sierpnia 2012

St Tropez et c`est tout. Dla pamięci Mamy.

Na tle murów obronnych St Tropez ze słynną Tour Portalet
Wypracuję sobie  "świecką tradycję" i będę odwiedzać St Tropez w sierpniu ok. 15-stego, dla uczczenia imienin mojej mamy Marianny, która była z rocznika BB. Takie mam zakręcone skojarzenia. Mama nie żyje już od 11 lat, zawsze o niej myślę, kiedy jestem w różnych miejscach.
 BB fizycznie  ma się dobrze, wszystkie zwierzęta mają w niej ogromną opiekunkę.
Moja francuska koleżanka Jacqualine zawsze jeździ do swojej rodzinnej posiadłości  w Lavandou na początku sierpnia, zaczyna tak swój urlop. Wraca ok. 15, bo wtedy rozpoczyna się w Beziers słynna oksytańska feeria. Zaprosiła mnie w tamtym roku i teraz i tak będzie w następnym powiedziała.  Podczas weekendu pojechałam pociągiem do Tulonu, a tam  odebrała mnie  samochodem, bo ona już odpoczywala u siebie z córką i wnuczkiem. Pomyśleć, że jeszcze niedawno nie rozróżniałałam Tulonu od Tuluzy! To drugie miasto to od nas już niedaleko- aprox.70 km, a Tulon w stronę Lazurowego Wybrzeża to dobrze ponad 200.
St Tropez dla mojego pokolenia to Brigitte Bardot, która nadal tam mieszka i przygody słynnego  żandarma Cruchota w niezapomnianej roli Louisa de Funes.
Obecnie kurort rozpoznawalny ze względu na  bogate rezydencje milionerów i różnych celebrytów,wizyty gwiazd, marinę z luksusowymi jachtami, kultowe restauracje i inne knajpki oraz markowe sklepy. Tu trzeba bywać po prostu.
  Pozwolę sobie zacytować fragment artykułu z Travel Telegraph, bo nie mogłam skopiować jego adresu.. It's extraordinary – a small village with the services of a capital city. The rich and famous can't keep away. I have before me photographs of Liam Neeson, P Diddy, Liz Hurley and Michael Schumacher, all snapped recently in various bits of the resort. George Clooney favours the Villa Romana, an Italian restaurant in the middle of a housing estate. Kylie Minogue was at La Ponche Hotel not long ago.
So, on a different occasion, was Jack Nicholson. He stepped out into the tiny street for a cigarette. The owner, Simone Duckstein, followed him for a chat. Passers-by started taking photographs. "We'll have to go back inside," Nicholson told Mme Duckstein, rather sweetly. "You're beginning to attract attention."
Spędziłyśmy tam kilka godzin, za przewodniczkę miałam regularną bywalczynię w tym mieście, wiedziała, co mi pokazać. Taki show up tutaj  idzie utartym szlakiem i nie może zabraknąć następujących widoków spacerowych i drobnych ekstrawagancji:
Wizytówka miasta, która się  uroczo pojawia , gdy się wyjdzie z  parkingu. Pastelowe fasady kamieniczek, wieżyczka i marina, wyjątkowo małych rozmiarow, ale jakie  jachty tu cumują!
Taka się wydaje prowincjonalna marina, niektórzy powiedzieliby, ze w Mikołajkach jest większa.
Marina ze strony murow obronnych, tu widać jaka jest niewielka- Vieille Port.

Turystyczne akwarelki przy nabrzezu, wieżyczka nieśmialo góruje nad bogactwem jachtów.
Jacky mówi:  the boats of poor British people..incl Mohamed Al Fajed..bo tu ostanie swoje wakacje spędzała księżna Diana.


tu 15 sierpnia 1944 lądowali alianci, aby rozpocząc zwycięski II Front. Ta wieża na poczatku  znajduje się tutaj, to Cytadela i mury obronne.

Jakby w arabskiej kasbie, albo słynnej Petrze, tak mi się skojarzyło.
Z widokiem na morze, obok murów obronnych.

 A Inspektor Cruchot w obchodzie niebiańskim.

Pora na lunch, Jacky zabrała mnie do  kultowej Brasserie des Arts na Place de Lices, nie mogło byc inaczej. Farci, czyli nadziewany pomidor, cuknia, baklażan i swojski liść kapusty.
Przed zamówieniem jeszcze, kelner przynosi to menu i wybieramy. Te krzesełka nawet, z napisami Cafe des Arts widziałam gdzieś na plakatach. Przed cafe słynny w St Tropez Place de Lices z równie znanym miejscem do grania petanque, czyli w bule.  Placyk zdaje się być wyjęty  jak z każdego innego miasta na południu Francji, prowincjonalny , spokojny i pusty teraz, jak widzicie. A tam w głębi są sklepy godne najdroższych ulic Paryża i Londynu, gdzie można spotkać najbogatszych ludzi świata  / jeśli ich rozpoznamy/. A wszystko jak rodzinny kurort , a nie ikona stylu. I na tym polega urok St Tropez.

Przy barze Brasserie. Pusto w srodku, bo wtedy skończyła sie już pora lunchu.
Posilone mozemy sie udać na window-shopping. Ta ochrona też mi się podobała.
And that`s it.

A tu kolejna perełka restauracyjna, epicerie, patisserie, salon de the, taki szczególny ambiance.
Mityczna BB jest wszędzie obecna i budzi nieskończoną tesknotę za dziewczyną z rozwianymi długimi włosami. Jest piękna, tak bardzo pociągająca, po prostu legend and icon, jak w adresie powyżej.
Nie przygotowałam sobie odpowiedniego stroju:(( Tylko letnie spodenki z second hand`u.  Zauwazyłam dużo nazwisk pochodzenia rosyjskiego, ale to też taka moda była we Francji na arystokratów rosyjskich, oni mieli kiedyś do nich słabość.

Żeby nie było wątpliwosci! C`est moi.
Następny, tym razem słodki smakołyk i to polskiej produkcji nawet, pisałam o tym w zeszłym roku.
Juz kierujemy się w stronę parkingu, Jacky poszła zapłacić za samochód , a ja, zza krzaczka zwróciłam uwagę na tych  śniadych przystojniaków.

A tu famous club of St Tropez koło parkingu, gosciu mi zasłonił. A na parkingu miałysmy przygodę, zapomniałysmy, gdzie zostawiłysmy samochód, hehe, blondynki. Szukałysmy go przez więcej czasu niż przysługuje po zapłaceniu. Był na innym parkingu, niz na tym , co szukałysmy :((, ale to była ta sama oplata. Gdy podjechalyśmy pod bramke, ona się nie otwierała, zrobiła sie zaraz kolejka za nami. Nie pomyślałyśmy wtedy, ze czas nam sie skończyl. Rozsądny kierowca obok poradził zadzwonić do budki, gdzie się płaci, bo przy bramce był telefon. Wtedy okazało sie , ze przekroczyłyśmy ten limit, ale na szczęście można było zapłacić kartą w automacie obok. Wow.
Sama mam niedosyt tych zdjęć, to St Tropez mnie oszałamia, chodzę i patrzę zadziwiona, może jeszcze coś wybiorę, na słynnych plażach nie byłysmy, la prochaine annee, probably. Powtórzę przeuroczy filmik z BB, który po prostu uwielbiam!!!!http://youtu.be/lEyKPzo96FY
Jakiś się do nas przyjemniaczek dołączył podczas przymierzania kapeluszy.
 Tłumy turystów w powodzi roslinności, ktora też daje lekkie orzeźwienie. Ale to jest inne miasteczko, tam gdzie bywał zawsze na wakacjach Jacques Chirac, niedaleko. Ciekawe, czy jakiś czytelnik odgadnie?
A tu taka charakterystyczna witryna sklepowa pastelowe ciepłe kolorki. Nostalgiczny urok francuskich miast.

A taka kolorowa karuzela / a powiedzcie to szybko poprawnie/ to w kazdym miescie francuskim, pierwszy raz widzialam na Montrmartre, pamietam, ze Magdzie robiłam zdjęcie przy niej! My nie nie zapoznałysmy sie z tym planem parkingowym!
I żegnaj St Tropez, mała rybacka wiosko na rok. Te żagloweczki już takie przystępne, a nie z wielkiego świata. W głebi mury i wieża obronna.