Gajówka.

Gajówka.
Gajówka. Widok z naszej sypialni w maju.

O mnie

Moje zdjęcie
Witam u siebie. Lubię pisać o życiu, podróżach i trochę o przemijaniu.

piątek, 27 stycznia 2012

Je t`aime...moi non plus-Jane Birkin

  Czy pamiętacie kontrowersyjną piosenkę z 1967r. Je t'aime.... moi non plus? Jestem pewna, że tak. Jest ona kultowym symbolem dla pewnego pokolenia. Piosenka została napisana przez Serge'a Gainsbourga w 1969r., spiewała ją też Brigitte Bardot , ale kompozytor zaśpiewał piosenkę z brytyjską piosenkarką, swoją ówczesną przyjaciółką Jane Birkin. Dlaczego o tym wspominam? Na zdjęciu zobaczycie Jane Birkin 40 lat później. Jest teraz ekologiczna, filozoficzna i poprawna politycznie, mnie przypomina naszą Małgorzatę Braunek (podobny typ urody dziewcząt lat 70.). W Beziers, jakiś czas temu, byłam na koncercie Jane Birkin, a potem na lokalnej premierze jej ostatniego filmu”Boxes”. Była reżyserką i autorką scenariusza. Rozmawiałam z nią i widziałam przed sobą kobietę wielkiej pasji, chociaż zaskoczyła mnie swoim image'm typu „saute”. Naturalna, bez liftingu i maskującego „makijażu”. Mówiła o swoim filmie „Boxes”, gdzie 50-letnia bohaterka Anna, w tej roli sama Jane Birkin, dokonuje rozrachunku ze swoim życiem.  

Tytułowe „Boxes” to pudła po przeprowadzce, w których przechowuje swoje życie. Anna, matka trzech córek z różnymi partnerami ( podobnie jak ona sama) powoli rozstaje się ze swoimi rodzicami, poprzez nieuchronną ich śmierć. W rolach rodziców czuły i kochający ojciec Michael Piccoli i neurosteniczna matka Geraldine Chaplin. Pojawia się też  w swojej ostatniej roli wielka gwiazda, ulubienica Francuzów Annie Girardot w roli obłąkanej sąsiadki-ciotki. J. Birkin oddała hołd tej wielkiej aktorce, która od paru lat cierpiała na chorobę Alzheimera, zmarła w marcu 2010r. Bardzo mnie poruszyła jej historia, bo pamiętam ją z filmu „Umrzeć z miłości”, z lat 70-tych, gdzie grała 30-letnią nauczycielkę uwikłaną w zakazany romans z uczniem. A wydarzyło się to również w moich licealnych czasach.
Film „Boxes” J. Birkin oglądałam we Francji, ale dialogi były dwujęzyczne. Musiałam się bardzo koncentrować, by zrozumieć francuską wersję. Nie było to takie łatwe, ale dekadencki urok Francji uwielbiam od zawsze, w języku też obecny.
Boy pisał „Pisarz francuski to dla wielu blagier, dla którego nie ma nic świętego, który ze wszystkiego się śmieje i mówi sprośności(...) Skoro przeznaczeniem naszym jest poznawać Francję z owej śmiejącej się strony, nauczyczmyż się bodaj rozumieć ten francuski uśmiech. Wieki nieprzerwanej pracy i kultury są poza uśmiechem. Trzeba było zdeptać we wszystkich kierunkach wszystkie ścieżki, wszystkie dziedziny ducha, aby w świecie myśli stworzyć sobie ogródek intelektualnej zabawy, aby skrót mądrości pokoleń umieć podawać w żartobliwej formie ! „
Ale wróćmy do „Je t'aime ... moi non plus”, który to tytuł tłumaczy się jako „ Kocham cię ... ja też nie”. Piosenka powstała w szczytowym okresie rewolucji seksualnej. Wywołała liczne kontrowersje, głównie ze względu na pojawiające się w niej podteksty seksualne, a także sposób jej wykonania ( m.in westchnienia Birkin przypominające dźwięki kobiecego orgazmu). W piosence znajdują się m.in następujące stwierdzenia: „ Je vois et je viens entre tes reins”  (wchodzę i wychodzę między twoje lędźwie),„Tu es la vague, moi l'ile nue” ( jestes falą, a ja nagą wyspą) „ L'amour physique est sans issue” ( miłość fizyczna nie ma końca) Piosenka odniosła ogromny sukces w Europie, choć jej nadawania zabroniono w kilku krajach (m.in w Hiszpanii, Islandii, Jugosławii, Turcji, Włoszech, Wielkiej Brytanii). Ja słuchałam jej kiedyś w latach 70. jako nastolatka i na pewno przyczyniła się do pewnych fermentów w moim umyśle. Nie ma drugiej takiej piosenki!
Przypomnę jej słowa, które kiedyś spisywało się fonetycznie z radia:
Je t'aime, Je t'aime oui, je t'aime Mois non plus Oh, mon amour Comme la vague irresolue Je vais, et je viens Entre tes reins Et je me retiens Je t'aime, je t'aime Oh, oui, je t'aime Moi, non plus Oh, mon amour Tu es la vague, moi l'ile nue Tu vas, tu vas et tu viens entre mes reins tu vas et tu viens entre mes reins Et je te rejoinis Je t'aime, je t'aime Oh, oui je t'aime Moi, non plus Oh, mon amour L'amour physique est sans issue Je vais, je vais et je viens Entre tes reins Je vais et je viens Je me retiens Non! Maintenant viens.
Nie jest to Baudelaire, Rimbaud ani Verlaine, ale wywołuje przyjemne dreszcze... Bo literatura francuska to jedna z najbogatszych, najbardziej znaczących i zróżnicowanych literatur świata. Nawet w tej skandalizującej piosence:) http://youtu.be/k3Fa4lOQfbA
Posłuchajmy....

 



środa, 25 stycznia 2012

Stare citroeny i renówki.

Bardzo lubię we Francji stare lub stylizowane samochody.Jeździ ich mnóstwo na drogach. Czasami pojawiają się też amerykańskie cacka, jak np Thunderbird. Nie udało mi się zrobić zdjęcia, niestety. W ogóle Francuzi to motoryzacyjni patrioci, najwięcej rodzimych samochodów w użyciu, a następnie niemieckie i japońskie. Fiatów to w ogóle nie widzę.

niedziela, 22 stycznia 2012

Ghost sign in Azille.

Ta witryna i szyld nie jest typowym "ghost sign", bo sklep nadal w uzyciu, ale wszystko wyglądało na szczególną patynę czasu, która pokryła to oryginalne wejscie do sklepiku. A wyszarzały daszek wygląda , jak pokryty śniegiem. Lezignan-Corbieres.
Koleżanka z Birmingham Daily photo nazwała to, co mnie sie tez bardzo podoba , czyli ghost sign - stare nazwy szyldów. Zachowuje się je ze względów historycznych, a czasami po prostu nie ma nowego właściciela i dzięki temu drobna cząsteczka kultury materialnej nie ulega zapomnieniu. Azille- piekarnia z 1905 r.

sobota, 21 stycznia 2012

Azillanet - winnice Syrah, Muscat i Grenache.

Mieszkamy w winnym okręgu Minervois, który geograficznie należy do departamentu Aude i Herault. Kiedy tu zamieszkaliśmy wczesną wiosną, najlepszą formą zapoznania się z regionem były wycieczki rowerowe albo piesze, bo samochodem to się przemknęło i odległości wydawały się zupełnie inne.
Wracam do mojego alfabetycznego przedstawiania sąsiadów. Dzisiaj Azillanet.
Mairie in Azillanet
Można  tam dojechać na dwa sposoby, przez Olonzac i to jest dalej, albo Cesseras, i to daje tylko 6 km od nas.Tak próbuję sobie przypomnieć, kiedy pierwszy raz odwiedziłam Azillanet. Na początku bałam się gdzieś jeździć sama, bo chociaż wszędzie są tabliczki z nazwami, ale nie ma podanych kilometrów.Bałam się gorąca, że gdzieś za daleko zajadę i nie będę miała siły wrócić. Bo właściwie nie czułam wtedy odległości. Miałam zawsze mapę ze sobą i telefon, ale i tak te pierwsze wycieczki były prawdziwą eksploracją. Żeby trafić do miasteczka, należało się wspinać z rowerem spiralowymi uliczkami i błądzić w poszukiwaniu kościoła, konwentu, zamku, który gdzieś w oddali górował, ukryty za murami,  bramami, dzielnie bronił się kiedyś przed Czarnym Księciem, a zabytkowe kamieniczki wskazują obecnie drogę do niego. Miasteczko leży na wysokości od 60 metrów do prawie 300. Z mojej pierwszej wizyty pamiętam najbardziej pralnie miejskie nad rzeką, kościół Św Laurenta i piękny budynek ratusza miejskiego.
Pralnie nadrzeczne. Lavoir du Tary

Kosciół Sw Laurenta

Herb miejski.

Później odkryłam dawny klasztor, obecnie hotel, mury miejskie, XVII-wiecznie kamieniczki i irygacyjne cuda, które mnie niezmiennie fascynują.
Pralnie z drugiej strony.

Porche de l`ancien couvent. Portyk  dawnego klasztoru.

Wash house  w miasteczku.

Fontaine du Theron.


Fragment bramy do winnicy.
A kiedy dowiedziałam się, że w Azillanet mieszka paru moich znajomych z kursów językowych, zaczęłam bywać w miasteczku regularnie i degustować lokalne wina z nowymi przyjaciółmi w piwniczkach Le Pech d`Andre i Les Trois Blasons.
Les trois Blasons- przed winiarnią.

Zaraz dołączę zdjęcia i wersje językowe.
St Laurent church at the back

Azillanet is situated at the edge of the limestone causse, it`s very picturesque. It`s  only about 6 km from our house. The town attracted Romans by its fertile lands. Involved in the history of Catharism, the village was subsequently plundered by the Black Prince`s troops, as happened throughout the Minervois region, during the Hundred Years` War. The road leading to Minerve climbs through this old, once- fortified village, which has retained all its authenticity with the church of St Laurent and adjoining the old fortress of Guillaume d`Azillanet. In addition to the old wash houses and gardens, the Lion Fountain is also a part of local heritage.
Mury obronne dawnej fortecy Guillaume.

Porte en pierre. Brama kamienna, fragment dawnego klasztoru.

Azillanet is also situated in the  wine region Les Mourels which is the hottest and driest area in Minervois, the wines produced there are complex and powerful with fragrances of candied fruits.The sandstone layers showing on the surface shaped a landscape made of "mourels"-small hills covered with Mediterranean vegetation where majestic Aleppo pines trees proudly stand out.
It is one of the ideal place to go for a wine grower`s walk- " la balade vigneronne".
Something else in French.
Quel est l`impact du terroir sur le vin, quel est l`impact de la viticulture sur le territoire? Vous souhaitez apprendre ce qui se cache derriere une bouteille de vin d`Azillanet?  I existe une multitude de variete de raisins pour la vinification. A gauche une parcelle de Syrah en taille courte appelee "Cordon de Royat". A droit une vigne palissee et taillee en taille longue dite "Guyot" et plus haut a droite une vigne plantee de Carignan taillee a l`ancienne en "Gobelet".

A jaka to rozkosz chodzić na wesołe degustacje z przyjaciółmi, połączone zawsze z kolacją,  a estetyczno-kulinarnego wstrząsu dopełni historyczne wnętrze dworu winnego, tzw chateau i wytworna muzyka, na ogól zamawiana z takiej miłej okazji.

sobota, 14 stycznia 2012

Paris by bike

Zawsze jakieś inspirujące blogerki zachęcają mnie do wspomnień.Tym razem czara i rowery w Paryżu. Nie pamiętam na co ja tak patrzyłam z zainteresowaniem. Niedaleko była Galeria La Fayette i jej świąteczne dekoracje. A rowery wypożyczyliśmy dla żartu. To było 6 grudnia 2006 roku. 

wtorek, 10 stycznia 2012

Sur le pont d`Avignon.

 Do zamieszczenia tego wspomnienia z Avignon zainspirowała mnie bloggerka tabu .
Wyjechałam wtedy z Polski na "walentynkową" randkę do Barcelony. Była bardzo zimowa noc. Samolot z Katowic do Barcelony o 4 rano, wyjechaliśmy z domu o 23.00. To były jeszcze czasy, kiedy do Beziers latałam przez Barcelonę, potem przez Gironę, a teraz Bruksela-Carcassonne.Śnieg zasypał drogi i słał nieustannie na ziemię grube płaty śniegu. Ścisnął mróz. Taką zimę lubię tylko w okresie Świąt Bożego Narodzenia. O randce innym razem. A poniżej takie wypracowanie z j.polskiego :)

To wiosna przynosi radość i optymizm. Na takim pozytywnym skojarzeniu z zieloną porą roku bazował K.K. Baczyński w swoim pięknym wierszu „ Sur le Pont d’ Avignon” który szczególnie jest znany z niezwykłej interpretacji Ewy Demarczyk.
Wejście na most od strony muzeum.
Poeta porównał swój wiersz „ do fotografii wszystkich wiosen”. Dzięki tej wdzięcznej hiperboli przekonuje odbiorców o ładunku emocjonalnym zawartym w utworze, który nie tylko jest radosny jak wiosna, ale wręcz jak wszystkie wiosny. Podobne znaczenie można odczytać ze zdania, że wiersz jest „ żyłką słoneczną na ścianie” – słońce symbol życia i uśmiechu, w połączeniu z „cienką żyłką” daje wrażenie delikatności i kruchości.
Brama wejsciowa od strony mostu.
Odbicie promienia na ścianie można wiązać zarówno z ulotnością i przemijaniem. Jak i teorią Platona, jakoby cały nasz świat był swoistym oszustwem, a prawda znajdowała się w świecie idei.
Podmiotem lirycznym jest sam poeta. W pełnym poetyckich metafor, porównań i opisów wierszu, poeta czerpie z trzech dziedzin i pisze o przyrodzie, muzyce i wspomnianym tańcu, który niegdyś odbywał się na moście w Avignon.
Wszystko to poeta zręcznie łączy, tworząc tak magiczne zjawiska jak „liściaste suknie panien” czy „ anemiczne pączki ciszy”. Jest obserwatorem i wizjonerem. Stojąc na moście tworzy swój własny świat. Moment, w którym czas na chwilę się zatrzymał, przepełniony dynamizmem i wiosenną radością. Na moście panuje atmosfera zabawy i jakie piękne kolory nam towarzyszą,” srebrzysty gotyk”, „ ptaki płowozłote”, „ białe łanie”.
A z czym jeszcze kojarzy nam się Avignon?

Pałac Papieski i kościół Notre-Dame de Doms

Z festiwalem teatralnym, to chyba nielicznym. Wielbicielom Picassa ze słynnym jego obrazem „ Panny z Avignon”, który przedstawia pięć prostytutek z ulicy d`Avinyo ale w Barcelonie. Obraz jest w zbiorach nowojorskiego Museum of Art. i jest jednym z najbardziej wpływowych dzieł sztuki ostatniego wieku.
Kaplica romańska na moście.
Tym, którzy się uczyli francuskiego kojarzy się ze słynną francuską wyliczanką:

Sur le Pont d`Avignon l`on y danse, l`on y danse, l`on y danse tous en rond
Les beux messieurs font comm`ca, et puis encore comm`ca…

Avignon to również siedziba papieży w XIV wieku, a ich  pałac jest imponujący.
A ja chciałabym na koniec przypomnieć słowa tego słynnego wiersza KK. Baczyńskiego, który stał się kultowym, dzięki niezwykłej interpretacji Ewy Demarczyk.

Ten wiersz jest żyłką słoneczną na ścianie,
jak fotografia wszystkich wiosen
Kantyczki deszczu ci przyniosę
Wyblakłe nutki w nieba dzwon
Jak wody wiatrem oddychanie
Tańczą panowie niewidzialni na moście w Awinion
Zielone staroświeckie granie
Jak anemiczne pączki ciszy
Odetchnij drzewem to usłyszysz
Jak promień naprężony ton
Jak na najcieńszej wiatru gamie
Tańczą liściaste suknie panien
Na moście w Awinion


W drzewach zielonych okien ramie
Przez widma miast srebrzysty gotyk
Wirują ptaki płowozłote
Jak lutnie, co uciekły z rąk
W lasach zielonych białe łanie
Uchodzą w coraz cichszy taniec
Tańczą panowie, tańczą panie na moście w Awinion.


A wszystko się działo na moście Saint Benezet na rzece Rodan. Tych pięknych refleksji doświadczyłam 1. marca, kiedy moje życie w Polsce wydawało się jakąś bardzo odległą planetą.










piątek, 6 stycznia 2012

Lunch w Aigne-cagarau town.

  W tym roku planujemy gościć  dużo rodziny i przyjaciół w naszym regionie,
a ponieważ w tej grupie jest dużo obcokrajowców, mój blog stanie się trochę
prywatnym, alfabetycznym przewodnikiem po angielsku, czasami po francusku,
a w języku ojczystym dodam krótkie refleksje.
Ponadto mój mąż ostatnio zasugerował mi taką myśl:
'...I think you should keep the main page photos for France and not have a
bunch of photos of Malta and the US, it's to confusing at least for me.
Can you make links on the side for other places like Malta and the US ?
It looks like you link to other peoples Blogs but they don't return the
favour so maybe have a look at that and remove those that don't appreciate
your Blog?...' 
W Aigne pierwszy raz byliśmy w maju. Zjedliśmy tam smaczny  lunch. Restaurację poleciła nam pani
notariusz z Siran, a o zabytkowym  miasteczku słyszeliśmy od wszystkich. 
Tego dnia wybieraliśmy się też do Minerve.
Już po lunchu, restauracja opustoszała.

Główna uliczka w miasteczku, z tyłu po prawej  placyk z restauracją.
Travelling to Minerve /10 km from Pepieux/,we  stopped by the town of Aigne
and had lunch in the restaurant Lo Cagarol. Stephanie and her husband have run this 
restaurant for the last ten years. She is a charming host and her 
husband a talented chef. We had a three course lunch  that was delicious, 
it included amuse guelle, appetizer and main course--layered beef and foie
on a potato pancake, cooked perfectly. The desserts were delicious. After lunch,
we walked through the galleries in this bastide town. The other day it was 
a great day trip for our friends  from Narbonne and Beziers. 
  Czy  refleksja po francusku zabrzmi bardziej interesująco? Sexy, jak to mówił
Al Bundy. 
A l'entrée du très joli village d'Aigne une délicieuse surprise- Lo Cagarol
restaurant avec des menus riches en saveurs et des portions généreuses.
Réservez absolument dehors sous les parasols. C'est charmant et n'oubliez pas de
faire le tour du village avant de dîner ou apres lunch.
Le service est gentil.Célèbre mongolfière au saint-Jacques, cuisine traditionnelle 
teintée de modernité et d'une touche asiatique. Chacun trouve ce qui lui plaira. 
L'addition reste légère.L'intérieur et la décoration sont comme l`auberge typique.

 Miasteczko zbudowane wg rzadkiego średniowiecznego planu, gdzie ulice kręcą się 
jak w  spirali, która tajemniczo prowadzi do placyku z imponującym romańskim
kosciołem Sw Marcina. Duzo artystów upodobało sobie Aigne, a lokalne winnice 
zapewniają niebywałą przyjemność. Chodziliśmy od piwniczki, do piwniczki. Głownie 
ja degustowałam, bo Kim w końcu prowadził. 
 Aigne is built to a very rare plan in mediaeval town-planning. It is distinctive for
a street twhich curls in a snail-like spiral to the heart of the village where stands
the Romanesque church of Saint-Martin whose decorated bell tower is a listed Historic 
Monument. Here the houses inter-communicate through their cellars...
The Cagarol, or cagaraou, the name for this unusual circulade, now symbolizes
this village built on a hill in the heart of its vineyards.

wtorek, 3 stycznia 2012

Malta 4 -Gozo

Ach, ta Malta w mojej pamięci tkwi wyjątkowo mocno i kiedy do lata tak daleko, miło wrócić do tamtych gorących chwil. Szczególnie, gdy mój pobyt w Polsce będzie się przedłużał.

Z Malty na Gozo zwykłą łodzią motorową płynie się 15 min, mijając po drodze Comino i Blue Lagoon oraz pionowo wystające z morza groty, min. Lazurowe Okno i Pieczarę Kalipso.




Mówi się, że Gozo to starożytna wyspa Oggia, na której rozbił się Ulisses w drodze do domu po wojnie trojańskiej, tu oczarowała go swoim urokiem nimfa Kalipso i zatrzymała na 7 długich lat.
Gozo nadal wywołuje magię mitu, przyciąga i zachwyca tysiące turystów, niektórych zawładnęła zaklęciem potężniejszym niż sztuczki nimfy Kalipso, kupili tu wielowiekowe domy i przerobili je na komfortowe wille. Wolne tempo życia, rustykalny urok tego malutkiego,spokojnego raju przyciąga tych,którzy przez dłuższy czas byli pozbawieni harmonii ciszy i spokoju. Gozo nie jest dla tych, którzy uwielbiają szum wielkiego miasta,jasne światła i trąbiące klaksony. Gozo to relaksujące spacery wzdłuż spokojnych uliczek, podziw wielowiekowych zabytków lub piękna natury, nurkowanie w krystalicznych wodach, kąpiel w błękitnych lagunach i zatoczkach, szklanka wina przy świetle świec na świeżym powietrzu.
Gozo znaczy po kastylijsku ”radość” i tę nazwę dali wyspie Aragończycy, kiedy posiadali ją w 1282r. Kiedy wyspa należała do Felicjan w 700 r. p.n.e nazywano ją „Gaulos” (statek), nazwę zatrzymali Rzymianie, kiedy przejęli ją w 218 r. n.e. Potem przyszli Arabowie i zawładnęli tym drogocennym kawałkiem ziemi, mieli wpływ na stworzenie języka maltańskiego, który ma semickie pochodzenie.
Gozo jest w kształcie okrągła, ma 14 km długości, 7 km szerokości, pagórkowata, a całe wybrzeże otoczone klifami, jest bardzo malownicze. Rozdarte zatoki i jachty wprowadzają w świat marzeń. Prawdziwym bogactwem jest to,   co ukryte w śródziemnomorskiej toni - koralowce, gąbki, rozgwiazdy, ośmiornice, kraby, koniki morskie-to przyciąga pasjonatów podwodnego świata. Można też natknąć się na delfiny.


Klifowe wybrzeże jest bardzo urozmaicone. Skały wapienne tworzą liczne groty i zatoczki o fantazyjnych, niespotykanych „księżycowych” kształtach, a uroku wyspie dodają wszechobecne oleandry pięknie kontrastujące z żółtymi skałami i białą zabudową domów.
Comino

Wyspa Gozo jest oddalona od Malty tylko 5 km, ale jest zauważalnie inna, nie taka sucha jak Malta, bardziej zielona, trochę bardziej orzeźwiająca niższą temperaturą. Na Gozo mieszka 29 tys. ludzi, większość w głównym mieście wyspy Victoria, nazwanym tak w 1897r. dla upamiętnienia jubileuszu królowej Wiktorii, jednak lokalni ludzie rezolutnie przywiązani są do starej, arabskiej nazwy Rabat i do „mediny”-ufortyfikowanej twierdzy na wzgórzu, która chroniła kiedyś przed najeźdźcami. Teraz przeżywa najazdy turystów będąc ulubionym miejscem dla romantycznych spacerów wzdłuż murów i bastionów obronnych.

Mnie przypomniał się Dubrownik, ze względu na temperaturę powietrza i wysiłek jaki musiałam pokonać zdobywając kolejne stopnie fortecy.Widok z murów wynagradza ten trud. Dookoła taki inny krajobraz, jakby oaza wśród pustyni, zabytkowe domostwa z wapienia, kępki zieleni i wszechobecne słońce, przenikające wszystko z ogromną mocą.
Morze zlało się z niebem w oddali.
W nocy, w świetle księżyca przebijającego się przez chmury do okien staroświeckich pałaców, czuje się ducha dawnych mieszkańców,bo noc sprzyja wyobraźni.
Szekspir wszędzie obecny.
Niezmiernie wzruszają mnie stare budowle, zastygłe w swojej urodzie, mówią o ciągłości pokoleń, patyna czasu obecna na misternych ażurowych kratach, okiennych kołatkach na drzwiach, herbach przypomina o ludziach „minionego czasu”.
 Kiedy świat jest dzisiaj tak różny, Gozo zastygłe w swojej urodzie jest takie samo jak przed wiekami. Wyspa jest wyciszona, ceni sobie intymność i strzeże swojego spokoju jak skarbu. Dla niektórych ta cisza w pewnych porach dnia może być powalająca, a dla innych jest błogosławionym wytchnieniem po zbyt aktywnym życiu.
Mimo swoich maleńkich rozmiarów Gozo może się poszczycić wspaniałymi, unikatowymi zabytkami będącymi świadectwem różnorodności i wielokulturowości tego regionu. 
Wolny tryb życia Gozo, pastoralna, idyliczna atmosfera zniewala swoim urokiem. Turyści skutecznie zakłócają ten spokój, liczne hotele, bary, restauracje, kluby nocne zachęcają do poddania się w niewolę nimfy Kalipso. I jak Ulisses zostańmy tam na 7 długich lat.
W państwie Malta jest tyle kościołów, ile dni, prawie codziennie są obchodzone dni jakiegoś patrona.

Turkusowe wody między Gozo a Comino.