Gajówka.

Gajówka.
Gajówka. Widok z naszej sypialni w maju.

O mnie

Moje zdjęcie
Witam u siebie. Lubię pisać o życiu, podróżach i trochę o przemijaniu.

sobota, 25 lutego 2012

Kult Bachusa i Astarte.

  Bardzo sobie cenię życie towarzyskie , mam mnóstwo znajomych, kumpelek, koleżanek, zaprzyjaźnionych dawnych i obecnych klientów, ludzi, których znam ze wszystkich okresów swojego życia w jednym mieście. Ogromnie są dla mnie ważni, podtrzymywanie kontaktów z nimi jest  niebywałą dla mnie przyjemnością. Uwielbiam rozmawiać z ludźmi , to mnie wzbogaca i utwierdza w słuszności jakichś wyborów. Lubię takie potwierdzenie z ich strony. Chcę, żeby wiedzieli, że liczę się z ich zdaniem. Podobną sieć znajomości już wypracowałam sobie we Francji. Tu mi się wydaje, że  nie mogę istnieć bez etosu pracy, czy bez ludzi i dyskusji z nimi. Bo w końcu moja praca to rozmowa z ludźmi. We Francji, wśród tych szczęśliwych emerytów, uczęszczanie na francuski traktuję jako pracę, ale stale się zastanawiam, czy nie powinnam poszukać jakiejś konkretnej pracy,chociaż na parę godzin. Szczególnie ta myśl się pojawia, kiedy echo rozmów moich zapracowanych polskich przyjaciół wraca głośno do mojego ucha. Bo jak długo można spać, jeździć na rowerze, teraz będę na skuterze, bo dostałam zamiast samochodu:)) A ja z kolei przypominam sobie wygodne życie mojego polskiego teścia, albo amerykańskiej teściowej i oni nigdy w całym życiu się nie przepracowywali. Mają się świetnie i nikt o nich nie powiedziałby staruszka czy staruszek, to dama i starszy pan, a w wieku 86 i 97 lat. Nie ukrywam, że odpowiednie finanse życiowe przyczyniły się w znacznym stopniu do takiej znakomitej formy. To niech Kim pracuje, a nie ja i tak  chyba zostawię te medytacje.
Podczas spotkań towarzyskich często mówimy o tolerancji wobec innych religii, postaw i zachowań obyczajowych. W naszym małym, prowincjonalnym świecie są to często czcze rozmowy. Pewna jednorodność jaka tu występuje, dotycząca np. religii skazuje nas na przyjęcie typowych postaw, aby się nadmiernie nie wyróżniać. Na szczęście w tzw świecie  napotykamy wprost gejzer różnorodności religii, kolorów skóry, postaw seksualnych i światopoglądów.
 Na Zachodzie uwielbiam wręcz różnorodność i bardzo za tym tęsknię. Kiedyś pasjonowałam się wszystkim związanym z ogólnie pojętą humanistyką, też i antropologią. Np klasy i warstwy człowieka a kształt twarzy, jej wyraz, rodzaj spojrzenia. Wpływ środowiska, warunków kulturowych na rodzaj twarzy, na jej układ, rysy,  wyrazistość. Na Zachodzie twarze są mniej zróżnicowane niż na Wschodzie. U nas arystokrata, inteligent i chłop  są to dwie różne rasy. Często teraz w Polsce podróżuję publicznymi środkami lokomocji i obserwuję  tę jednorodność typów.
A mnie fascynują  pary mieszane,używanie różnych języków i kulturowych podtekstów. „Przeszczepy rodzą najlepsze owoce”, tego nie widzę w swoim rodzinnym mieście, nawet wśród młodych. Zakład przemysłowy w moim mieście ma międzynarodowy staff i tam czuję się najlepiej:))
  W Trapani na Sycylii, mieście dwóch morz, kiedy jeszcze Kim pracował, spotykałam się kiedyś z różnymi  parami, w towarzystwie były : Wenezuelo-Włoszka Giacoma z Australijczykiem Jeffem, Chinka z Hongkongu Janet z Kanadyjczykiem Edgarem, Indonezyjko-Holenderka z Anglikiem Elliotem, Włoszka Carmen z Amerykaninem Loganem, Albanka Ardiola z Amerykaninem Howardem i ja Polka  z Amerykaninem, który się przedstawiał jako Szkot!/ ma dwa obywatelstwa/ . Oprócz tego, że pary są mieszane, jeśli chodzi o skórę i język ojczysty, to często nie mieszkają w kraju rodzinnym, tylko jeszcze gdzie indziej, np Australijczyk i Anglik na Malcie. A przykłady par, które znam, mogłabym jeszcze mnożyć, np. bardzo lubię pewną żółtą Holenderkę, która jest w związku z Anglikiem, a mieszkają w Hiszpanii. Holenderka Sue była adoptowanym dzieckiem z Chin, spotkałyśmy się na Malcie i jesteśmy w mailowej przyjaźni. Pary świetnie się uzupełniają, ci ludzie są otwarci, tolerancyjni i pełni fascynacji swoimi „backgrounds” czyli pochodzeniem.  A we Francji też mam dużo internacjonalnych małżeństw, holendersko- niemiecko-francusko- angielskich, Szczególnie w tej naszej anglosaskiej kolonii.
Kolejką linową do Erice
Kim w oczekiwaniu na gelato
Chciałam  przy okazji tych  'seksualnych' skojarzeń, opowiedzieć o wycieczce do Erice, miejsca, które od najdawniejszych czasów było miejscem kultu żeńskiego bóstwa symbolizującego płodność. Najpierw bóstwo nazywało się Astarte, potem Afrodyta, a po rzymsku Wenus. Nos w „Weselu mówił: „życie nasze nic nie warte, kult Bachusa i Astarte”. Erice leży na wysokiej górze, która wznosi się nad Trapani (60 km od Palermo). Wjeżdża się tam kolejka linową. Na górze odnajdujemy ślady wszystkich cywilizacji, od prehistorii, poprzez Fenicjan, Kartagińczyków, Greków do Rzymian. Atrakcją i powodem ciągłości historycznej jest kult Astarte, fenickiej i kananejskiej bogini miłości, płodności i wojny, tożsamej z babilońską boginią Isztar i sumeryjską Inaną. Gdy w czasach rzymskim Erice upadło jako miasto i forteca, zachowało znaczenie jako centrum kultury Wenus wraz ze świątynią tej bogini.
Giacoma- Wenezuelka, Carmen- Włoszka i Edgar Kanadyjczyk
Świątynia ta była zbudowana na samym szczycie, w tym miejscu, gdzie dziś stoi średniowieczny zamek. „Miasteczko jest ciche, w stylu raczej arabskim niż klasycznym, pełne pomników średniowiecznych, pałacyków z XVIII w., krytych uliczek z małymi podwórkami ukwieconymi jak stare dzielnice Capri. Erice jest czymś osobliwym na Sycylii. Położone na szczycie stromej skały, jest smagane przez górski wiatr.
Venus Temple
Całe miasteczko otoczone jest dobrze zachowanym murem , którego fundamenty megalityczne sięgają V w. p.n.e., uzupełnienie są rzymskie, a części górne stanowią konstrukcję normańską z XII w. Spacerowaliśmy po tym śpiącym miasteczku w potwornym upale. Od pięknego morza nic nie wiało, żeby się trochę schłodzić, poszliśmy na lunch. Klimatyzowana ristorante jest balsamem dla naszych rozgorączkowanych ciał. Gorąco od temperatury, wrażeń i tematów poruszanych w rozmowach.
Erice- upał, a ten samochod , tzn jego kierowca nie przestrzega znaków drogowych. Jak to we Włoszech.


Wszystkie międzynarodowe pary w naszym towarzystwie planowały albo śluby, albo kupno nowego domu, albo zmianę pracy i nie maja 20-30 lat, są trochę starsi. Często nie mieszkają w państwach swojej narodowości, ale to im nie przeszkadza. Są otwarci, nie maja barier, by zmieniać życie. Wiem teraz , że Albanka z Amerykaninem się pobrali i mieszkają na Key West, FL, Włoszka z Anglikiem we Włoszech, ale on nadal na statkach gdzieś w świecie, Chinka z Kanadyjczykiem w Malezji. A jak nasze dziewczyny pobierają się na wyspach brytyjskich z przystojnymi mężczyznami ze Wschodu, to takie larum w Polsce. A życie jest takie ciekawe z osobnikiem innej narodowości. N`est-ce pas, Henry?










sobota, 18 lutego 2012

La mer- Charles Trenet







Jestem nadal w moim rodzinnym mieście, ledwie wyszłam z narkozy po  rutynowym zabiegu operacyjnym. Never again takich  "przyjemności".  Z tęsknoty przypomnę moje ukochane Morze Śródziemne, piękne zimą i latem. Jeszcze dwa tygodnie muszę tu spędzić :(

Z córką Magdą
Zacznę od pięknej piosenki Charlesa Treneta, francuskiego odpowiednika naszej powiedzmy Osieckiej i Krajewskiego oraz Hemara i Warsa sprzed wojny, po prostu legenda.
Charles Trenet /1913-2001/ kompozytor i autor tekstów około pół tysiąca piosenek, które śpiewała przez ponad pół wieku cała Francja.
Pochodził z Narbonne, młodość spędził w Berlinie, potem osiadł w Paryżu. Jego piosenki śpiewali między innymi Maurice Chevalier, Edith Piaf i Yves Montand. Pierwszą piosenkę skomponował mając 10 lat. Po raz ostatni wystąpił na koncercie w wieku 85 lat. Jego utwory cechuje charakterystyczna dla piosenki francuskiej melancholia przeplatająca się z humorem, egzystencjalne troski wymieszane z radością życia. Trenet wprowadził też do swoich piosenek rytmy zza oceanu, przede wszystkim swinga. Jeszcze za życia stał się legendą francuskiej piosenki.
W Narbonne. jest małe muzeum poświęcone temu wybitnemu artyście. Mnie, tak, jak wszystkich zafascynowała piosenka La mer, znalazłam ją w pięciu wykonaniach, jedno piękniejsze od drugiego. Śpiewa Jacques Brel, Charles Aznovour, Gilbert Becaud , Ives Montand i oczywiscie Charles Trenet. Posłuchajcie tej piosenki, w urodzie podobnej trochę do naszego szlagieru „Zachodni wiatr”.http://youtu.be/fd_nopTFuZA
                                        Morze w Cap d`Agde, gdzie słynne plaże nudystów.






                           La mer
W Casis

Qu'on voit danser le long des golfes clairs

A des reflets d'argent

La mer

Des reflets changeants

Sous la pluie

Stary Port w St Tropez


La mer

Au ciel d'été confond

Ses blancs moutons

Avec les anges si purs

La mer bergère d'azur

Infinie

Casis


Voyez

Près des étangs

Ces grands roseaux mouillés

Voyez

Ces oiseaux blancs

Et ces maisons rouillées



La mer

Les a bercés

Le long des golfes clairs

Et d'une chanson d'amour

La mer la berce mon coeur
Pour la vie

Piękna, prawda?

Kiedyś, przed laty pewien młody zakochany chłopak napisał wiersz i zadedykował go swojej ukochanej, brzmiało to mniej więcej tak:

Dans mes reves une ile, bercee par le vent
Oubliee par le temps une pleine de solitude…
Dans mes reves cette ile prend la forme de ton corps
Bercee par les ans, oublie par mes sens…

To tylko fragment, ale słówko” bercee”- kolysana, kolysze, jak w piosence Treneta jest bardzo istotne. Tamtą dziewczyną byłam ja, wiele lat temu, a teraz mogę znowu śpiewać Dytyramb szczęśliwej kobiety.
A Morze Śródziemne, które było świadkiem tamtej miłości, obecnie jest pełną  Ławą Przysięgłych poświadczającą całe dla mnie uwielbienie mojego obecnego ukochanego.
Piosenkę La mer Trenet napisał w pociągu, jadąc z Paryża do Narbonne. Tuż za Montpellier już wyłania się morze i nie opuszcza nas do samej Barcelony i dalej. Sprawia, że czujesz się już na wakacjach i ten nastrój wzruszenia, dziecięcej radości i szczęścia nie opuści cię przez całą drogę.
A teraz tu mieszkam and life is a beach. 
W Bregancon.




 

czwartek, 9 lutego 2012

Winter in Poland - Zakopane

Narciarski obóz przetrwania w ubiegłym tygodniu w Zakopanem, gdzie notowano temperatury poniżej minus 25 stopni. Zastanawiam się, co mam jeszcze napisać, bawiłam się bardzo miło i w wesołym towarzystwie, było pięknie dookoła, jak widać na zdjęciach, miałam uroczy widok z okna, wypełniony czas różnymi atrakcjami, myślałam o gościach Witkiewiczówki, Kozińcu i wszystkich moich dawnych wakacjach letnich i zimowych spędzonych w Zakopanem. Nie byłam tam 10 lat, a zimą to nawet 20. Te nostalgiczne podróże zawsze na mnie źle wpływają. I na pewno wolałbym teraz być tam, gdzie w zeszłym roku o tej porze, czyli na Florydzie, albo chociażby  z mężem we Francji. Już niedługo będę i to jest jasna strona tej  zimy.

poniedziałek, 6 lutego 2012

Ukochana Szymborska w moim pamiętniku.

  Cytaty Poetki i inspiracje na czerwono. Tych pięknych wierszy uczyłam się kiedyś na pamięć: W banalnych rymach, Zakochani, Jawność, Przy winie, Podziękowanie, Miłość szczęśliwa. Mam nadzieję, że nie będzie to traktowane jako profanacja wierszy Poetki czy plagiat, to moje egzaltowane oczarowanie jej poezją. Pisałam tak w swoim pamiętniku parę lat temu. Proszę mi zwrócić uwagę, gdybyście uważali, że nie wypada tak pisać.
To taka duża radość, pięknie udekorowane mieszkanie na Święta, wiszące gwiazdeczki w oknach, błyszcząca, dumna choineczka, lampiony, pierniczki, świecidełka. Blask spływających świeczek w aureolce ozdobionej reniferkami, zieloną gałązką i i anielskim śniegiem.
Ale jest jeszcze większa radość niż nastrój świąteczny. To koperta podpisana twoją ręką całus  Czy ktoś jeszcze wysyła listy zwykłą pocztą, nie mailową? W kopercie bilet na pociąg TGV z Paryża do Beziers. Bilety lotnicze można przesyłać pocztą elektroniczną, a pociągowe tkwią w aurze dawnego staroświeckiego świata. Można je zamówić przez internet, ale wykupuje się osobiście na dworcu. Przynajmniej tak jest we Francji. Mój bilet lotniczy do Paryża już od dawna leżakuje sobie na mojej poczcie. Czekał na kopertę z pieczęcią w Beziers, aby jego ważność już tak ostatecznie została usankcjonowana.
A teraz jeszcze większa radość niż wszechogarniający nastrój świąteczny. Już tylko dwa dni do odjazdu serce  Walizka wypełniona piękną koronkową bielizną, wydekoltowanymi bluzeczkami, słodkimi sukienkami i pończoszkami. Czy to odpowiednia garderoba na grudzień? Tak, bo w mieszkaniu przy rue Hoche będzie ciepło od naszych gorących oddechów, od naszej radości, od zapalonych świeczek, od wesołego kominka, który dla mnie zapalisz. Nie będę udawała zgnębienia krzepiąc tym przyjaciół, przygotowując się do wyjazdu, że dzieci zostawiam, że jestem złą matką, tak by chcieli usłyszeć.
Jakby wieczność upłynęła od naszego ostatniego spotkania. Pięć, sześć tygodni? On mówił, że będzie tylko cztery, kiedy rozstawaliśmy się ostatnio. Tak zabawnie przysięgał, że tylko cztery tygodnie, a ja i tak wiedziałam, że będzie sześć tygodni.  Ale kiedy nas rozdziela siedem gór i rzek, są to góry i rzeki dobrze znane z mapy serce .
Jak ten lot szybko minął i Paryż festiwalem świateł mnie nie zaczarował. Nie bawi mnie samotny spacer wzdłuż bajkowej Champs Elysee, nie zachwyca feeria rozświetlonej wieży Eiffla i wszystkich innych próżnych, bo pięknych budowli Paryża. Ja chcę tylko na Gare de Lyon, na pociąg do Beziers. " Niech krajobraz mknie za krajobrazem", niech pociąg sunie na tych swoich magnetycznych poduszkach, jak najszybciej potrafi. Wypiję podwójnego drinka, moje ulubione Mojito, żebym potem znużona mogła przespać tę podróż. Bo ja jestem urojona, urojona nie do wiary, urojona, aż do krwi serce
I ta największa radość, w ten wieczór już będziemy razem. Któryż to raz przyjeżdżam już na dworzec do Beziers?
Ty na peronie, a ja cała drżąca, że już teraz, już za chwilę, będziesz mnie obejmował i całował moją głowę, gdzieś na wysokości swoich ust, a ja na palcach szukam twoich warg.
Nie słyszę, co mówisz, że samochód na parkingu, że trudno było zaparkować. Miasto całe w kolorowych światełkach i dom twój. Patrzysz na mnie, dodajesz mi urody, : szczęśliwa połknęłam gwiazdę" kocham  Tacyśmy zadziwieni sobą, że cóż nas bardziej zdziwić może?
I o naszej radości wie twój dom, " wiedzą te cztery kąty, ten piec piąty, domyślne cienie w krzesłach siedzą i stół w milczeniu trwa znaczącym".
Patrzę na siebie w każde lustro, szukam odbicia z twoich oczu. Śmieję się tak nie do uwierzenia. Najbardziej lubię potrójne lustro w rogu pokoju. Tak dokładnie się oglądam z każdej strony.
" I wiedzą szklanki czemu na dnie herbata stygnie niedopita, Swift już nadziei nie ma żadnej, nikt go tej nocy nie przeczyta".
W twoich ramionach i szerokim łożu zmieścił się cały mój świat serce .