Gajówka.

Gajówka.
Gajówka. Widok z naszej sypialni w maju.

O mnie

Moje zdjęcie
Witam u siebie. Lubię pisać o życiu, podróżach i trochę o przemijaniu.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Jak dobrze pracować w szkole:)

W szkołach zapowiada się prawie naprawdę długi weekend, taki prawie dwutygodniowy z przerwami. Zaczął się  wczoraj, od egzaminów gimnazjalnych, a skończy się na maturze, czyli ok.8 maja.
Moja Jalna nabiera wyglądu. Mister zaprasza do   wykopaliskowej, wyrytej w murze sypialni i  "starożytnej" łazienki.   I tak teraz nie pojadę, zaczekam jeszcze na kuchnię, której ściany mają być wykute w dawnej oborze! Bo tam jest najłatwiejszy dostęp do zakładania nowych rur kanalizacyjnych i połączenia z septic tank, powiem po angielsku, bo szambo w przenośni to brzmi nie do przyjęcia, a i dosłownie okropnie.
 A na weekend wybieram się szukać śladów Robin Hooda w lasach Sherwood. Spotkam go kamiennego na zamku w Nottingham, to pewne.


niedziela, 14 kwietnia 2013

Jalna w Gajówce.

Ostatnio imię Kim w kontekście północnokoreańskich strachów często pojawia się w mediach i znajomi nieraz mi się pytają skąd u mojego Kima takie imię. On sam niezbyt go lubi i dziwił się, że rodzice mu takie nadali. Mama na niego woła Kimmie. Jest taki znany muzyk  amerykański Kim Wilson z zespołu Fabulous Thunderbirds, nawet w jego wieku prawie. Ford Thunderbird to luksusowy kabriolet, jeździliśmy takim po Florydzie, tak mi się przypomniało. A imię Kim bardziej kojarzy się z żeńską formą- amerykańska gwiazdka Kim Kardashian regularnie pojawia się w towarzyskich relacjach, pamiętamy też Kim Bassinger, Kim Novak, Kim Wilde, a i wspomnianą dynastię Kimów z Korei. To tak gwoli wyjaśnienia.
Zachwycam się niezmiennie tą klamką, zamkiem i w ogóle drzwiami w Gajówce.

 A od dzisiaj zacznę Kima nazywać Misterem z powodu jego ważności, nieodzowności, niezbędności  i prawie wyłączności w Gajówce.
A te kontakty na przekrętkę, uwielbiam. Wyobrażam sobie te drzwi odnowione, będą niezwykłe.

Kijki czekają na nordic walking.
 Zima się skończyła i Mister powędrował w dolnośląskie. Doczekałam się, bo przedłużające się niskie temperatury powietrza wpływały bardzo niekorzystnie na temperaturę naszego związku. Ograniczona powierzchnia mojego mieszkania zaburzała  nasze wygórowane poczucie wolności. Wyruszył pomarańczowym transporterem z rocznika mojego byłego "kierowcy" Jacka najpierw w kierunku Leszna, GPS wskazał mu drogę na Katowice?, albo jego chęć zatrzymania się w pewnym  hotelu skierowała go w te stronę,  już kiedyś  tam przebywał w drodze do O-ca i mu się bardzo podobało. Potem jechał na Opole, Wrocław. Na autostradzie zapowietrzyła mu się pompa paliwowa. Nie omieszkałam powiedzieć, a nie mówiłam, jak się kupuje junka, to się można spodziewać takich przygód. Najpierw serwis myślał, że to całkiem pompa paliwowa wysiadła, i go wzięli na lawetę, a potem okazało się, że benzyna wyciekała, a wskaźnik nic nie pokazywał. Telefonicznie konsultowałam się z mechanikami i było to nawet zabawne, ale w rezultacie kosztowało sporo pieniędzy, szczególnie transport z autostrady! Koło Leszna w Osiecznej odebrał  urządzenia zamówione wcześniej na allegro i oczywiście został w lokalnym pensjonacie Rogatka, który okazał się bardzo wygodnym hotelem. Tam natychmiast poznał jakiegoś Holendra, który kupił w Morownicy pałac do remontu,  tam wciągnęli się w rozmowę,  pasjonujące tematy rozwijały się w miarę wypijanych piw. Holender się dziwił, że wszystko w Polsce jest na moje nazwisko i to Mistera zastanowiło. I nie chodzi bynajmniej o dom, tylko o samochód, bo on nim tylko będzie jeździł, a najbardziej o ziemię. Moje tłumaczenia  związane z łatwością uzyskania dokumentów bez współwłasności obcokrajowca, nagle okazało się dla niego niewystarczające, poczuł się prawdziwym Misterem na włościach.
A drzwi wejściowe są po prostu boskie! Słońce od frontu świeci cały dzień. Teraz  drzwi już są trochę zmodernizowane, ale Mister nie przesłał mi najnowszego zdjęcia.
Dzisiaj zajmowałam się trochę układaniem w domu i rozmyślaniem. Cieszyłam się, że jestem sama w domu. Przespałam się po południu, to moje najmilsze chwile od dzieciństwa, te drzemki po obiedzie, tak słodko położyć się z powrotem do łóżka.  Tak myślałam, że  niektóre seriale amerykańskie, które u nas cieszyły się ogromnym powodzeniem, np kultowa  Pogoda dla bogaczy, dla Mistera  przeszły bez echa. A w niezupełnym oderwaniu pojawił mi się w pamięci  serial Jalna o rodzinie Whiteoake`ów, o którym byłam przekonana, że była to francuska produkcja. Na początku nawet tytułu nie mogłam sobie przypomnieć, kojarzyłam tylko sagę rodzinną, tyle się naszukałam w internecie pod różnymi hasłami, podpowiedziała mi strona popularnych seriali  lat 70. W USA serial znalazł się na jakiejś bardzo odległej pozycji i Kim wcale go nie znał. A na mnie ten serial kiedyś zrobił kolosalne wrażenie. Tak niewiele telewizyjnych  rozrywek mieliśmy wtedy. Teraz już wiem, ze to była kanadyjska produkcja i pewnie dlatego mówili po francusku i po angielsku. Jalna nawiązuje do miasta w Indiach, gdzie brytyjski  założyciel posiadłości stacjonował w czasach kolonialnych.
A Jalna była kiedyś dla mnie sandomierską posiadłością pewnego młodzieńca, pana z Dwikóz  na  jabłoniowych sadach sandomierskich. Spotykaliśmy się jakiś czas dawno temu, jeździłam do niego pociągiem na wagary i na  młodzieńczą erotyczną eksplorację. Może się wydawać, że znowu mnie przejęła przykra myśl przemijania czasu, ale nie tym razem, tamten chłopak niewiele dla mnie znaczył, bawiłam się nim instruowana przez moją znakomicie wykształconą koleżankę.
Tym razem Jalna natchnęła mnie do potraktowania Gajówki znacznie poważniej niż wcześniej, podobnie jak Mister to poczuł. Czekają tam na mnie stosy listów, w tym podatki od nieruchomości,  różne inne opłaty, bo zapomniałam podać adresu do korespondencji. Nie sądziłam, że zima tak długo będzie trwała.
Chciałabym, żeby Gajówka stała się moją Jalną. Dominika z Magdą  mogłyby kontynuować.