Gajówka.

Gajówka.
Gajówka. Widok z naszej sypialni w maju.

O mnie

Moje zdjęcie
Witam u siebie. Lubię pisać o życiu, podróżach i trochę o przemijaniu.

wtorek, 31 lipca 2012

Malowanie przecierkowe, decoupage i imprezowanie.

 Czym zajmowałam się w Polsce? Najważniejszym zajęciem była praca w mojej szkółce  i urządzanie małego mieszkanka dla córki, w którym sama mam mieszkać w czasie pobytów w Polsce, bo córka jeszcze studiuje. Malowałam przecierkowo, co mi wpadło pod rękę, robiłam też decoupage. Inspirowałam się pracami paru blogowych koleżanek, w tym Tabu, i doskonałością Penelopy i Jagodowego zagajnika.http://jagodowyzagajnik.blogspot.fr/ Okazywałam dużą niecierpliwość w tworzeniu, chciałam tak natychmiast i nie byłam za bardzo dokładna. Taki już mam charakter, ale rezultat mnie się bardzo podoba. Nigdy wcześniej nie zajmowałam się malowaniem, prócz wczesnego dzieciństwa.  Stworzyłam na nowo komodę, dwie półki, mniejszą i większą, krzesło, dwa stoliki, w tym jeden po maszynie do szycia, biurko, kilka ramek na obrazki i lustro,tacki, szkatułki i kuferki.
 Meble pochodziły z mojego pierwszego  samodzielnego mieszkania, niektóre zakupione na tzw. kredyt dla młodych małżeństw. Solidne wyroby z cepelii. Mieszkanka jeszcze nie skończyłam urządzać, ale mam urocze pomysły , które zaczerpnęłam z langwedockich domów, sklepów z pamiątkami i vide greniere.
Akwarelki z naszych wakacyjnych regionów i plakacik z Paryża.
 Zdjęcia robił mój kuzyn i nie skupił się na detalach. Jesienią dokończymy.
 Spotykałam się też z moimi przyjaciółmi, na zdjęciach wyjątkowo udana impreza z okazji rozpoczęcia wakacji. Atrakcji było  co niemiara. Taka lepsza wersja Dine with me :)). Ale i gospodarze to szczególne osobowości.
Panowie gdzieś znikli :(( Zdjęcia robią.

Obchodziłam również okrągłą rocznicę ukończenia studiów, na zdjęciu przed moją  "szkółką" na ulicy Rejtana. Spotkałam się z paroma koleżankami i powspominałyśmy trochę. Quand le temps passe vite...

Byłam też w Warszawie, ale o tym pisałam wcześniej.
Moja bardzo stara reprodukcja, kiedy interesowałam się sztuką japońską, tutaj ktoś młodopolski chyba zainspirowany Japonią.
Za firanką ma być szafa, tam też ukryłam normalne skrzynki na owoce czy coś tam, pomalowane na biało-lawendowo, będą słuzyć jako dolne półki. Te mebelki widziane z bliska prezentują się ciekawiej, bo widać przecierki. Muszę przyznać, że bardzo się napracowałam. Wiedzą osoby, które malują w ten sposób. Bo najpierw trzeba mebel przetrzeć papierem, następnie pierwsza warstwa farby, potem świeca, znowu farba, potem lakier, jesli decoupage to trzeba kilka warstw lakieru, i na koniec przetrzec specjalną watą z pastą. Ręce bolą w przegubach. Ale tyle miałam radości. A jesienią będę dalej przystrajać mieszkanko.

Maszyna typu singer, mojej babci i mamy, na blacie małe zakopiańskie szkatułki i porcelanowe od mamy Kima. Lustro z Jyska. Odbija ażurkową cepeliowską półeczkę. Ale numery, teraz zauwazyłam, ze maszyna stoi tyłem, czyli decoupage źle przykleiłam.
Cepeliowska półka nad komodą, kolory pistacjowy i biały. Moje stare zdjęcia i z Kimem i pamiatkowe filizanki.
Ta kokardka ma ładny ciemnoniebieski kolor, a tu, jak czarna. Bretońska pamiątka i morskie rekwizyty. W łazience. Nie umiałam przyciąć i powiekszyć, sorry.

Moje małe córeczki i duże i jeszcze wolne ramki.
W mini- kuchni. W tle prowansalskie obrazki, pieczywa i charakterystycznych symboli prowansalskich, lawenda, oliwki, wino.

Komoda pistacjowo-biała.


6 komentarzy:

  1. Ale śliczne to małe gniazdko, Dominika pewnie się ucieszy i pamiętam te zdjęcia z ich pokoju. Ola.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dominika widziała komodę i ażurową półeczkę,bo przyjechała wtedy do domu. Bardzo jej się podobała. Natomiast narzekały obydwie na te zdjęcia z dzieciństwa i te ramki, które dziadek jeszcze obrabiał. Umalowałam je też, na zywo wyglądają lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. No pieknie:)) Nie proznowalas:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Patrząc na Twoje cudne dzieła naprawdę trudno uwierzyć, ze robiłaś to po raz pierwszy. Wyszło wszystko klimatycznie a mieszkanko dostało świetny klimat. Maszyną do szycia nie przejmuj się - albo zostaw jak jest i nazwij to sobie "Maszyna dla uważnych" albo odkręć blat i przykręć go odwrotnie:)w tak ręcznie robionych rzeczach najważniejsza jest ta wolność.. wszystko jest możliwe bo wszystko jest odzwierciedleniem Ciebie..a nie jakiś dizajnowskich czasopism..od A do Zet... Pozdrawiam Cię ciepło i czekam na dalsze twory meblowe:)) masz dar:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za taki wspaniały komplement. Już się rozpływam. Nie interesowałam się wcześniej malowaniem w ogóle, w sensie praktycznym. A to u Ciebie pierwszy raz coś zobaczyłam, a potem już zaczęłam czytać o shabby shick i na innych blogach, a u siebie poszlam do kolezanki, która ma taki artystyczny sklepik i wszystko mi powiedziala, co po kolei robić. Naprawdę się nad tym napracowałam i ręce strasznie mnie bolały, bo byłam taka niecierpliwa, żeby kończyć szybko. Jedna warstwa na danym mebelku, zaraz malowalam drugi, potem wracałam do pierwszego, jakieś ramki w międzyczasie i tak parę popołudni spędzałam. Mam duzo pomysłow na jesień, gdy przyjadę. Gdybym mogła stąd przyjechać samochodem, to nakupowałabym rozmaitych, bardzo oryginalnych małych mebelków i dekoracji, ale Kimowi się nie chce, a nikogo z Polskie tez nie mogę namówić, bo to ponad 2 tysiące km. Pozdrowienia gorące, a w Polsce też ciepło,jak u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. wow, prosze jaka z Ciebie artystka!!! przepiekna robota

    OdpowiedzUsuń