Gajówka.

Gajówka.
Gajówka. Widok z naszej sypialni w maju.

O mnie

Moje zdjęcie
Witam u siebie. Lubię pisać o życiu, podróżach i trochę o przemijaniu.

poniedziałek, 30 września 2013

Jesień a sprawa polska czyli samo życie.

A wszyscy o tej jesieni,  plony,  kwiatki, i dekoracje, i oczekiwanie na pogodę, słoneczną, suchą, piękną polską złotą jesień. Jakie to wydaje się nużące i jednostajne. Pory roku wyznaczają ją nam tory na życie. Tak mogło być za czasów Reymonta, który najatrakcyjniej opisał kiedyś następowanie pór roku, ale obecnie, kiedy adio pomidory już dawno straciło swoje znaczenie, to coroczne i monotonne  oczekiwanie na wiosnę, lato, jesień, zimę jest dla mnie wyjątkowo banalne. Zaczęłam czytać te rodzinne szczęśliwe blogi, kiedy szukałam inspiracji dla mojej gajówki, i nawet zaczęłam się identyfikować z niektórymi, a przecież to absolutnie nie jest mój świat. A przy tym te radosne rodzinki są  przyczyną mojego podświadomego poczucia winy. Moje wybory od wczesnej młodości szły zupełnie w innym kierunku, i czekanie na Godota w postaci słodkiej rodzinki, domu pachnącego ciastem i przetworami to nie moja rzeczywistość. Pewnie i z tego powodu nie jestem naprawdę szczęśliwa i zabieganie o te młodzieńcze imponderabilia w średnim wieku staje się już żałosne. Umiem być krytyczna, hehe, kiedy sama to robię. Ale inaczej żyć już nie potrafię.Wolę po stokroć moje wahania, frustracje, niepewność niż nużącą domową zapobiegliwość. I wybaczcie mi moje córeczki, męża o to nie proszę, bo on jest nierodzinnym exemplum par excellance. Nie nadajemy się do familijnej atmosfery. Tęsknię do niej na święta, a już podczas, to najbardziej bym chciała być na nartach, albo pływać w ciepłych wodach. Wiem, że jedno nie wyklucza drugiego, ale w moim przypadku akurat nie jest to jednoznaczne. I mam nadzieję, że nie jestem odosobnionym gatunkiem, tylko tak nie wypada się do tego przyznawać, bo to nie ta rola do wygrania.
I wracając do pogody, i następujących pór roku, to jak to porównać do "niegdysiejszych sniegów"? Moja młodsza córka  studiuje w Portugalii, taka erazmusowa wymiana studencka, a tam słońce i palmy, moja teściowa mieszka na Florydzie, moja bliska koleżanka mieszka na Sycylii, w południowej Francji zostawiliśmy wesołą paczkę.
Doma pierwsza z prawej z kolezankami roznych nacji.

a tu takich ma przystojniaczków na inauguracji.

na ulicach Faro.

 Tylko wsiąść w samolot i zapomnimy o deszczu, mgłach i zimnie w pokoju. Do Faro przez Oslo lub Londyn za pięć stówek, do Trapani  lub Carcassonne może być taniej, też przez Londyn, tylko na Florydę to nadal kosztownie. Ja w tej chwili mam 18.6 stopnie w pokoju i to jest  z pewnością  powód mojego wielkiego niezadowolenia.
to moje stanowisko komputerowe, krzesełko z miękkimi  poduszeczkami, a na podłodze zestaw pozostałych miękkości z secondhandowych sklepów. Lornetka słuzy Misterowi do podglądania przyrody,

I nie pory roku wyznaczają mi życie, a finanse. Bo osiągnęłam ten zadowalający stan, że nie muszę już pracować na tzw.etacie, a nie muszę jeszcze wybierać między rozrywką, a troską o zdrowie  i z tej przyczyny wiek średni wydaje się być bardzo atrakcyjny.
Szanowny Mister przygotował  roughly nam kolejny pokój, wprawdzie trochę zimny, ale kominek już się robi, na razie poczciwe "kozy" też grzeją, i to trzaskanie drewna bardzo atawistyczne. Walka o ogień i schroniska górskie mi na myśl przychodzą. A nasz "pensjonat" to jakby schronisko, może przyszły B&B dla Dominiki? Zobaczy się za jakiś czas.
Tak pokój wygladał 2-3 tygodnie temu.
Zwróccie uwagę na telewizory, ten mały to mój, ale wspólnie tez czasami oglądamy. Uwielbiam tę podłogę, malowane deski i autentyczne shabby chick belki.

Okienka miniaturowe. Firaneczki typu granny`s house.

Poduszki uwielbiają koty.

 Jerry, Bonnie i Bobby Poor Bear. Tak Kim powymyslał. On jest kocim maniakiem. Dzisiaj zrobil im drabinę-fire exit, z ziemi na pięterko, zeby do naszej sypialni nie chodziły na około. I teraz ich ciągle nawołuje z okna.
 Mister kupił też kosiarkę,  po przyjeździe zobaczyłam zarośnięty trawnik i całe podwórko i moja wściekłość osiągnęła apogeum. Ja w upały wycinałam trawę nożycami, grackami  codziennie wykopywałam chwasty, żeby było ładnie, a on tak zaniedbał.
 I co tam jeszcze dodam? Napisałam prywatne listy do trzech blogowych koleżanek, tak się zwierzałam trochę, oczekując wsparcia i  młodszego entuzjazmu. Czy w realu, czy on-line pewne osoby reagują od razu, angażują się, inne nie.  Blogi  nie do końca są autentyczne, jakkolwiek ja przyznaję się do dużej dozy ekshibicjonizmu. To miał być mój pamiętnik terapeutyczny. Cały czas szukam kobiet w związkach z obcokrajowcami, które nie są wolne od wahań i powątpiewań. Bo ja stawiam głównie na siebie, nawet mój Mister jest tego bardzo świadom.  Ale z mojej generacji i warstwy społecznej, powiem umownie, kobiety nie garną się do publicznych zwierzeń, a ten wiek to czas babci, pięknych ogrodów, działek i przetworów domowych.  I tu dużo blogów na ten temat. A ja stale widzę w sobie,  powiedzmy Suzie Quatro i Can the can , a tu Blanche  from Streetcar called desire. Blog i emaile to tylko wycinek mojego życia.

8 komentarzy:

  1. Nie można realizować cudzych marzeń jako własne . Trzeba realizować własne marzenia i plany a nie wzorować się na innych . Co dla jednego jest dobre i zadowalające to dla innego jest nudne ,męczące . Może nie dla Ciebie jest dom z ogródkiem a np życie w mieście . Poza tym w dzisiejszych czasach lepiej jest żyć i mieszkać w mieście natomiast na lato można mieć letni domek . Poza tym wiek też ma swoje prawa koło domu trzeba robić ,trzeba go ogarnąć a im człowiek starszy tym jest to trudniejsze zwłaszcza jeśli dom wymaga remontu ... Pozdrawiam serdecznie .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za bardzo zawierzyłam mężowi i jego mrzonkom. Również jestem taka wpływowa, chociaż w rzeczywistości nikt by tak o mnie nie powiedział. Nauczyłam się w zyciu zauważać pozytywne strony, nawet w nie sprzyjających warunkach. A ten dom, czy ten zostawiony we Francji, też na wsi, to na pewno tylko holiday house. Dzisiaj odwiedzila nas para holendersko-niemiecka, ktora byłaby chetna na kupienie naszej hacjendy. Mają przyjaciol w naszej Gajowce i ciagle tu przyjezdzają, Mieszkają w Berlinie. Mister zrozumial, ze ta ruderia jest jego najlepszą inwestycją. Ziemia,którą Niemcy za dwa lata będą chcieli masowo wykupywać. I nasze widoki, dla nich warto przyjezdzać na dlugie weekendy.

      Usuń
  2. Dominika pięknie wygląda. Te erazmusowe wymiany są super. Dużo naszych koleżanek dobrze się bawiło i nawiązało fajne kontakty. Pozdrowienia od Oli z Krakowa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja czekam tylko na wiosnę. Po długiej zimie każdy cieplejszy dzień jest jak zwiastun rychłej wiosny. Człowiek wtedy czeka na coraz dłuższe dni, cieplejszy powiew wiatru, śpiew ptaków, liście na drzewach i pierwsze kwitnące kwiaty. Później pory roku przychodzą same. Nie rozumiem, dlaczego miałbym na nie czekać. Każda pora roku ma mi coś do zaoferowania, każda jest pod jakimś względem atrakcyjna, lato z ciepłymi rzekami i jeziorami, jesień z pięknymi pastelami i zima z piękną, baśniową bielą.
    Najbardziej ostatnio nie lubię tych tropikalnych, afrykańskich upałów latem - kiedyś ich nie było, była normalna temperatura, do 32 st. w cieniu, a nie upały jak w Afryce. Wtedy faktycznie czekam, aż te cholerne upały nieco zelżeją. Dlatego jak już zaczyna się schładzać przed jesienią, wtedy zaczynam wreszcie normalnie oddychać i cieszę się, że te okropne letnie skwary będą dopiero za rok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę powiedziawszy, ja tez najbardziej lubię wspominać te dawne polskie lata. To taka nostalgia za dawnymi czasami, za bezpiecznym dzieciństwem. Ale ponieważ lubię wyrażać sprzeczne opinie, to potwierdzę, ze obecnie, gdy nie pracuję etatowo, pory roku są mi obojętne. Wolałabym mieć wiecej w portfelu, jak mi zdarzało wczesniej i zmieniać szerokości geograficzne w zalezności od nastroju.
      A letnie upały to rzeczywiście chyba juz nas nie opuszczą.

      Usuń
    2. W nawiązaniu do Twoich problemów z odświeżaniem postów na innych blogach - myślę, że masz coś nie tak w ustawieniach, ale trudno mi dociec, co to może być.
      Ale przyszedł mi taki pomysł do głowy - spróbuj założyć nowego bloga - możesz to zrobić na tej samej poczcie co stary blog, nazwa nowego bloga dowolna, link jakiś zbliżony do starego bloga, po czym wejdź do starego bloga i korzystając z narzędzi "ustawienia - inne" najpierw wyeksportuj tego starego bloga, po czym zaimportuj go w tym nowym blogu. To nie jest takie trudne ani pracochłonne. Jeśli by Ci się chciało to zrobić, to podaj mi link do tego nowego bloga w odpowiedzi na mój komentarz, a ja tego bloga zalinkuję na swoim blogu i wtedy sprawdzę, czy "wchodzą" tam nowe posty. Jeśli tak, to będziesz mogła skasować ten stary blog i potem zamienisz link nowego bloga na taki sam, jak był w starym blogu. Myślę, że ta operacja ma szansę powodzenia, gdyż niektóre ustawienia w tym nowym blogu będą traktowane domyślnie przez system, a nie takie, jak w starym blogu. Jeśli cała operacja się nie powiedzie, wtedy po prostu usuniesz tego nowego bloga, czyli niczym nie ryzykujesz.

      Usuń
  4. Święta prawda Ardiolko - my w Pl życie mamy wyznaczone porami roku.

    Wasz dom mi się podoba, jest taki "klimatyczny" ale domyślam się ile troski i roboty potrzebuje. Ja nie mam marzeń posiadania domu, choć z domu i wielkich przestrzeni a nie "z bloku" pochodzę. Czekam, aż podrosną mi dzieci i będę mogła więcej poczytać, podróżować, spotykać ze znajomymi... Prace ogrodowe i przydomowe mam zapewnione w każdej chwili w P. - na własność tego nie chcę. Przetwory jednak lubię robić i skoro narośnie w ogrodzie - grzech nie przerobić. Zimową porą jest o co zębem zawadzić.

    Nadal nie ma aktualizacji Twoich postów. Może jak radzi Smurf - załóż nowego bloga?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten dom to mrzonki Kima. Mnie się podoba jedynie jako holiday house i tak też będzie urządzany. Może kiedys córka go odziedziczy na pensjonacik. Wsi w zasadzie nie lubię i toleruję na dwa tygodnie. W tym wzgledzie bardzo nie zgadzamy się z szanownym Misterem, but I dont care.
      Dla mnie ulubione miejsce zamieszkania to apartament, tzn mieszkanie w bloku, w mieście średniej wielkości z dostępem do dóbr kultury, łatwym dojazdem publicznym. Czy w Polsce, czy za granicą. Wiem już na pewno co lubię w zyciu, spotykac sie ze znajomymi, chodzić do restauracji, kina, teatru, koncerty, na wystawy muzealne, wyjeżdżać gdzieś czasami. Posiadanie domu, zwierząt to zobowiązuje. Mister jest typem farmera, on lubi wiejską przestrzeń, zwierzęta, pole i ogródek, kwiaty, przetwory. Jeżeli to zaakceptuje, a nie ma za bardzo innej alternatywy, to się bedziemy odwiedzać, jak wcześniej. Mnie bawi ten dom i chętnie go urządzam korzystając z pomysłów blogerek, ale moj prawdziwy dom jest na razie w O. Pozyjemy, zobaczymy.

      Usuń