Spróbuję rozliczyć się ze swoim życiem,zaakceptować, że już nic nie mogę zmienić, przystosować nowe wartości,relax and not over think jak mawia mój hippie and it would be groovy. Chcę chłonąć piękno, słońce, perfect temperature i czerpać z tego radość.Bo jak mówił Jacques Prevert: Mangez sur l'herbe Dépêchez-vous Un jour ou l'autre L'herbe mangera sur vous.
Gajówka.
O mnie
- ardiola
- Witam u siebie. Lubię pisać o życiu, podróżach i trochę o przemijaniu.
środa, 30 listopada 2011
niedziela, 27 listopada 2011
Somewhere over the rainbow...
Jest i tęcza. A powyżej na kładce, trochę jesieni po stopami. Mnie zainteresował dom z posągiem na dachu. |
Nad rzeką po deszczu, słońce tak pieknie oświetliło jakby wielki piec z daleka. Ja z hutniczego miasta, to tak to widzę. Do rzeczki mamy ze 150 m w dół. Ponizej reklama w drodze na La Livieniere. |
Pojechałam do Cessares, niedaleko, bo nie wiedziałam , jak długo słonce będzie świeciło po tym rannym deszczu. |
Cessares |
A tu już z powrotem, tak mnie niezmiernie zachwycają te winnice i ich kolory. Bo jedne całkiem uschniete, inne żółte, rubinowe, a czasami zielonkawe. |
A to już w Pepieux nie mozna tu mówić jak w wierszu Staffa, bo wszystko nadal kwitnie i jest zielono. |
Wąska uliczka do wieży, a widzicie te zarośniete schodki? |
I zawsze kotki dla Kima. On uwielbia kocięta, ja osobiście wolę psy. |
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Przypomniałam tę strofę, tak z przezwyczajenia literacko wykształconego człowieka , hahaha, który zawsze tę zwrotkę przypomina przy okazji miarowego, długiego deszczu. W domu trzeba było świecić światło, które odbijało się w murze. Ale, tak ok.14 przestało padać, wyszłam akurat do sklepu na placyk Fontanny, a potem z ciekawości na mostek nad rzeką, żeby zobaczyć ile wody przybyło. I zobaczyłam taki widok nad polami. Tęcza rozkładała się szerokim łukiem nad polami. Nasze miasteczko kończy się za rzeką.
czwartek, 24 listopada 2011
Thanksgiving Day w naszym domku.
Pumpkin pie u nas. In France. |
Zeszłoroczny Thanksgiving dinner na moim talerzu.Dokładany kilka razy. Szczególnie sweet potatoes. In 2010. |
Dzielimy indyka tez w zeszłym roku. Tzn ja popijając kolejnego drinka, pomagam lewa ręką:) In 2010. |
Nie ma zgodności co do daty i miejsca pierwszych obchodów Dnia Dziękczynienia, niemniej pierwsze poświadczone obchody odbyły się 8 września 1565 w miejscu, które uważa się za najstarsze miasto w US- St Augustine na Florydzie. Jednak tradycyjnie uważa się, że pierwszy Dzień Dziękczynienia był obchodzony w kolonii Plymouth w 1621 roku.
Pilgrims, którzy przypłynęli do Ameryki na pokładzie statku Mayflower, byli członkami Angielskiego Kościoła Purytanów. Ruszyli ze swych domostw, bo ich poglądy nie podobaly się w Anglii w i pożeglowali do Ameryki.
Wylądowali na Skale Plymouth w grudniu 1620 roku. Po pierwszej ostrej zimie, do początku kolejnej jesieni zmarło 46 ze 102 osób zaokrętowanych na "Mayflower". Ale ponieważ żniwa 1621 roku były obfite, koloniści postanowili uczcić to świętem wraz z 91 Indianami z plemienia Wampanoag, którzy pomogli im przetrwać ten ciężki rok.
Święto miało więcej z tradycyjnych angielskich obyczajów dożynkowych, niż z "obchodów dziękczynnych". Indianie dostarczyli na ucztę co najmniej pięć jeleni, w menu nie było natomiast sosu żurawinowego (z braku cukru), ziemniaków, ciasta z dyni, ani indyków, zamiast których podano ptactwo wodne (kaczki, gęsi)
Oprócz ucztowania, święto obejmowało także wspólny wypoczynek oraz zabawę kolonistów i Indian. Nie zachowały się natomiast żadne inne relacje o podobnych spotkaniach międzykulturowych w kolejnych latach. Znane są tylko dwa opisy tego święta: w liście kolonisty i książce powstałej 20 lat później.
Palm Beach- The Breakers` Hotel- tu był bardzo wystawny Thanksgiving Dinner, czytalismy w prasie :) Jeden z najlepszych hoteli w US. My bylismy na lunchu. Za odprowadzenie samochodu trzeba dać tak conajmniej 20 dolarów., to taka głodowa stawka.Kim jako Amerykanin wstydzi sie nie dawac wysokich napiwków, Ja nie mam z tym kłopotów, zostawiam max 10%, a on zawsze conajmniej 25%. |
Zakupy w Palm Beach w Black Friday, Tiffanny`s, miało być bardzo tanio, ale nie było :( Zdjęcie z mojej wczesniejszej wizyty w US w 2008. Jeździmy tam w miarę regularnie, co 2 lata, bo Matka Kima tez ma urodziny pod koniec listopada. |
Kultura amerykańska przyszła w 1945 roku wraz z US Army wyzwalającą Europę Zachodnią. „American way of life” była doskonale ukształtowaną nową formą cywilizacji XX wieku, szerokim systemem składającym się z reklamy coca-coli, gumy do żucia, westernów, „keep smiling”, Walta Disneya, Hollywoodu, Broadway, Las Vegas, orkiestry Glenna Millera itd. Największe ikony współczesnego świata pojawiły się w Ameryce, kult gwiazd, Marilyn Monroe, Elizabeth Tylor, James Dean, złoty chłopiec Robert Redford, następnie gwiazdy muzyczne: Frank Sinatra, Dean Martin, Sammy Davis, Roy Charles, Nat King Cole, Elvis Presley, Madonna, teraz Lady Gaga (w rocku przodowali jednak Brytyjczycy), to jest nostalgiczna Ameryka. Zachodni Europejczycy próbowali oderwać się od tej kultury, którą wręcz gardzili (szczególnie Francuzi), ale miała ona za dużo zalet. Nie wstydziła się swej masowej formy – wręcz przeciwnie (Mc Donald’s). Amerykanie mieli jeden cel – komercyjny i rozrywkowy, bez żadnych skrupułów wobec hierarchii wartości, nie obawiali się żadnych barier. Masowa kultura amerykańska, pozbawiona uprzedzeń, antyelitarna i totalitarna, dostarczyła ekspansjonizmowi amerykańskiemu nadbudowy. Hurra – optymizm, błyskotliwe aforyzmy niektórych prezydentów np. Carter powiedział: „ Nie dlatego jesteśmy wolni, że jesteśmy bogaci, ale dlatego jesteśmy bogaci, że jesteśmy wolni”, przyczyniły się do tego, że Amerykanie czują się narodem wybranym, są dumni ze swojego kraju, nie protestowali długo, bo jest im było dobrze, ale ostatnio zaczeli protestować, bo nie chcą stracić swego statusu quo. Czują się bardzo zagrożeni. Polscy emigranci mają już swój „American dream” (poznałam wielu, np. 47 – letnią Bożenę, milionerkę z Delray Beach, właścicielkę dużego, eleganckiego motelu przy głównej ulicy Federal Road., ktora sama sprzątała swój motel, bo taka była zachłanna na pieniądze, niektórzy nie umieją czerpać radości z pieniedzy, ale nie Amerykanie! Wszyscy wiemy,że tzw" Ameryka" dla Polaków juz dawno się skończyła. Zmiany ekonomiczne wyrównały trochę poziom naszego zycia. I dobrze, bo czasy, kiedy zarabialismy 20 dolarów na miesiąc / lata 80te/ były wyjatkowo upokarzajace. W zeszłym roku, będąc w US o tej porze nie mogłam się nadziwić rozmachowi tej rodzinnej kolacji, nie w naszym domu, ale tak w ogóle. A co się dzieje nastepnego dnia, tzw Black Friday, to największe sale`sy w Europie temu nie dorównują. Wiadomo, Ameryka, im nikt nie dorówna. Ja mam nadal taki bałwochwalczy stosunek do US, bo z braku koniecznej wiedzy, nie zamierzam wypowiadać się w temacie pracy, ubezpieczeń czy innych rewelacji, ja chcę tylko korzystać z zycia. A tam jest miło i przyjaźnie. Jedna rzecz tam mi się nie podoba tylko,brak zabudowy w stylu europejskich miast, prócz stanów Nowej Anglii. Ale ja głownie bywam na Florydzie, tam jest jakby po karaibsku, tylko bogaciej, kolorowo, ornamentacyjnie, ażurkowo, palmowo, pastelowe jasne kolorki, nostalgiczny urok trójkątnej szklaneczki martini z dźwiękiem podanej przez przystojnego kelnera i zajadania się banana split. Najlepsze lody mają Włosi, ale zaraz po nich Amerykanie.
Thanksgiving w małym karaibskim domku w Delray Beach. In 2010. |
Wrócę do tematu wieczorem, po kolacji. zamieszczę wtedy zdjęcia. Bo jeszcze potem muszę opisać wczorajsze walne zebranie naszego stowarzyszenia Vivre ensemble en Minervois.
Kurczak udający indyka juz pokrojony, duzo słodkich ziemniaczków. |
Stuffing, farci jak Francuzi mówią, podobnie jak my. |
Sos jabłkowy, porzeczkowy i sos mięsny |
środa, 23 listopada 2011
Misie dla Penelopy.
Lekcja francuskiego z Anglikami.
Impreza Fete de Noel w Olonzac |
A na dworze w słońcu ponad 20 stopni, ludzie z powrotem w krotkich rekawach, tylko w kamizelkach. Zaraz i ja wsiadam na rower skończyc zdjęcia w Azille, bedą w innym oswietleniu.
A na lekcji bylo słowo "autochton" po francusku i Anglicy nie wiedzieli,co to znaczy, nauczycielka też. Ja im przy okazji trochę historii Polski wyłożylam o autochtonach na Mazurach. Zrozumieli słowo w odniesieniu do Indian i Aborygenów. Mówiliśmy tez o zakonach, przy okazji czegoś, i jak to Anglicy , oni nie pojmują, ze ktos wybiera takie zycie, dla nich to więzienie. Oni, jakby nie pojmują idei poświecenia się Bogu,są zaszokowani ilością zakonów kobiecych, poświęcenie dla innych ludzi jak najbardziej jest to słuszne i wzniosłe, bo Anglicy np bardzo dużo dobrego robią w Afryce, ale nie w zamknięciu w klasztorze. I sie z nimi zgadzam w całości. Nie na darmo Henryk VIII skonfiskował wszystkie klasztory i zakony, pieniądze wziął dla siebie , ale i dla państwa też. Nie ma u nich, ani trochę wpływów jezuickich. Ich protestanckie wychowanie wpływa na zupełnie inne podejście do spraw doczesnych. Mamy wygodnie żyć, a nie umartwiać się w imię wysublimowanej eschatologii. Również, może to zbyt daleki wniosek, ale w krajach protestanckich nigdy nie miały szans idee komunistyczne, mówiące o równości, niby sprawiedliwości społecznej. Tamte bogate społeczenstwa przyjely a priori pewien porzadek społeczny. Niby Francuzi poprzez Rewolucję Francuską głosili pewne piękne hasła, ale w końcu i tak wielka i mała burżuazja jest wzorem norm społecznych. Nie będę juz wiecej socjologizować, bo takie mam oryginalne rozmyslania, mieszkam we Francji, ale w wiekszości przebywam z Anglosasami i ulegam ich wpływom jednak. Dzisiaj po poludniu mamy Assembly- podsumowanie dzialalnosci organizacji Vivre Ensemble en Minervois, znowu sami Anglosasi i trochę Holendrów i Niemców. To przez to , ze mój mąż nie zna francuskiego jestem zdana na towarzystwo jego krajan bardziej. Ale w sobote jest juz Fete de la Noel i tam sobie pogadam z Francuzami.
A teraz wsiadam na rower. A tout l`heure.
Fete de Noel in Olonzac. |
Później.
Chodzę tutaj na 3 grupy francuskiego, każda jest inna, ale nadmierne zadawanie pytań przez uczących się jest charakterystyczne dla wszystkich. Ja bym się wstydziła zadawać takie oczywiste pytania, dlaczego tak jest, a nie inaczej, np w kwestii czasów, czy użyciem przyimków po niektórych czasownikach. Raz powiedzialam, jest tak, bo to jest francuski, a nie angielski i wszyscy się roześmieli. Było to przy okazji trybu warunkowego I, kiedy Anglicy uzywają czasu teraźniejszego i przyszlego, a my i Francuzi tez tylko przyszłych. Przyjąć pewne rzeczy a priori, to jest moja dewiza językowa.Żeby cos dobrze wytłumaczyć, trzeba sięgnąć do historii języka, a przeciętny uczeń nie potrzebuje takiej wiedzy. Dobrze, ze zrozumieli odmianę i rodzaje , i nie pytają dlaczego tak jest. Jak dużo zalezy od nauczyciela i jego umiejętności metodycznych i dydaktycznych, zawsze o tym wiedzialam. Lekcja musi być przeprowadzona sprawnie i według pewnych schematów, o których kazdy nauczyciel wie. Musi wystapić część powtórzeniowa, część główna- zapoznanie sie z nowym tematem i część utrwalająca poprzez rózne ciekawe cwiczenia. Nie na darmo nauczycieli uczą w szkole psychologii, umiejętność rozpoznawania sylwetek osobowościowych uczniów to klucz do sukcesu. Tutaj , lekcja jest często chaotyczna dla mnie, bo uczniowie zadają zbyt duzo pytań i nauczyciel nie może zrealizowac tematu. Chce być grzeczny, mily i tlumaczy bez końca na wybranych przykladach. Ale studenci, niektorzy, i angielscy, jak zauwazyłam podchodzą do języka jakby z lekceważeniem, jakby uważali, że ich język jest ponad wszystko, że po angielsku jest normalnie, a Francuzi to wymyslają. Natomiast oni pokazują nam ich język poprzez literaturę,historię i życie obyczajowe, chętnie nawiązują do francuskich osiągnięć cywilizacyjnych, mnie sie bardzo podoba, bo zawsze coś skorzystam. Amerykanie też uwielbiają się uczyć o historii, a Anglicy są inni. Oni przez pryzmat swojego imperialnego pochodzenia, którym zostali wykarmieni w szkole, zachowują pewien dystans do osiągnięć francuskich. Oni nie bardzo interesują sie innymi, mam na mysli europejskie kraje, bo podświadomie, przez literaturę, która kiedyś przeczytali, czują się jakoś lepsi od innych, mają nadal ogromne wpływy w całym świecie, bardzo duzo podróżują i mieszkają na różnych kontynentach. Anglicy zachowują się tak, jakby nie byli Europejczykami czasami, tylko przynależni jakiejś Australii , Ameryce Północnej czy innym antypodom. Mój tok myslenia może być poczytany jako kolejne małe uprzedzenie, ale to takie socjologiczne obserwacje. Anglicy przyjeżdżają do południowej Francji dzięki swoim reklamom telewizyjnym, modnym czasopismom propagującym Francję, też zaszczepieni literaturą przedwojenną, sztuką belle epoque, a Amerykanie z miłości do kraju, słyszałam to parę razy. Anglicy mają zawsze dwa domy, we Francji i Anglii. Amerykanie jeden, to tez w zwiazku z odlegloscią pewnie.
Cherrie- jedna z organizatorek organizacji Vivre ensemble. |
More later.
Jedna moja kolezanka Margret mieszkala w Iranie długo, i też na tzw Bliskim Wschodzie, tam wyszła za mąż za Anglika, dziecko urodziła na Borneo, potem mieszkała w azjatyckich krajach. Wyszla za mąż po raz drugi, zamieszkała we Francji, a jej dorosła obecnie córka mieszka w Tajlandii i jej angielskie wnuki najchetniej przyjaźnią się z dziećmi azjatyckiego pochodzenia. O takich przykladach napiszę jeszcze później. Bardzo fascynują mnie takie życiowe przygody. W rodzinie Kima jest ich kilka.
A Francuzi jeżdżą na wakacje do dawnych swoich dominiów np do Wietnamu, Nowej Kaledonii, Maurtius, Thaiti i zamorskich departamentów, na Martynikę i Reunion. A nam jak chcieli "dać" Madagaskar przed wojną , to nie chcieliśmy.
wtorek, 22 listopada 2011
Butrinti-Troja w miniaturze. Albania.
poniedziałek, 21 listopada 2011
Nastrojowe winnice i domy.
Czas wypełniam nauką francuskiego i czytaniem na temat lokalnych winnic. Wszystkie publikacje po angielsku lub francusku, staram się zapamiętywać informacje wybiórczo, wiedzieć tylko, jakie znane domeny są w mojej okolicy i jakie tam są rodzaje win. Napiszę o tym wkrótce. Na razie fascynuje mnie ich jesienna szata, niektóre już takie wysuszone krzaczki, inne w zachwycających jesiennych kolorach, a zdarzają się też całkiem zielone.
Powinnam się zająć produkcją przetworów, ale ja tego prawie nigdy nie robiłam w Polsce, to nie mam pojęcia, jak się do tego zabrać. Mam tu parę takich starszych francuskich koleżanek, niektóre pochodzenia hiszpańskiego, wypadałoby z nimi porozmawiać. Nigdy nie miałam drygu do kuchni, nadal wolę coś poczytać, niż zajmować się posiłkami. Kim lubi gotować i jest w tym niebywałym specjalistą, nie będę z nim konkurować.
Teraz jednak pójdę coś zjeść, więcej podpisów później. O 16.00 mam połączoną lekcję francuskiego z angielskim z przemiłą Margaret z Siran.
Ja tu przeżywam swoje językowe orgazmy, jak często podkreślam. I ci, którzy kochają języki zrozumieją mnie w tym względzie. Uczę się z Margaret francuskiego po angielsku. Poznałyśmy się na kursie w Pepieux, od razu wyczułam, że to osoba, która chętnie podejmie takie wyzwanie. Wiem, że im więcej lekcji, tym lepiej. Dzisiaj np mówiłyśmy o dopełnieniu bliższym i dalszym, co dla Anglików jest czarną magią, bo oni nie rozróżniają przypadków, bo ich nie mają. Dla Polaków to jest proste. Powtórzyłyśmy wymowę, nie wyuczyłam się kiedyś postawowej rzeczy, że ou, czyta się "ł". A przyswoiłam sobie przysłowie- the ship miss in the night. Tak a propos pewnych małżeństw. A na jutrzejszy francuski z Naomi mamy więcej mówic o passe compose, ja tzw formy participe znam, ale powtórzę.
Uwielbiam moje życie tutaj, z powodu tych języków. Muszę się gdzieś spytać o ten oksytański. Ja taka zawsze byłam niepraktyczna.
Powinnam się zająć produkcją przetworów, ale ja tego prawie nigdy nie robiłam w Polsce, to nie mam pojęcia, jak się do tego zabrać. Mam tu parę takich starszych francuskich koleżanek, niektóre pochodzenia hiszpańskiego, wypadałoby z nimi porozmawiać. Nigdy nie miałam drygu do kuchni, nadal wolę coś poczytać, niż zajmować się posiłkami. Kim lubi gotować i jest w tym niebywałym specjalistą, nie będę z nim konkurować.
Pepieux z suchymi juz łodygami winnych krzaczków. |
Wystarczy pojechać w innym kierunku, chyba na pln-zach i Montagne Noir wyższe trochę. |
Kwietnik w Olonzac |
Nasze Pepieux w lepszym oswietleniu |
Widok na La Livieniere. Miasteczko było oświetlone, a góry już we mgle. |
Jak dużo zależy od oświetlenia, widok na Azille. |
La Redorte |
A co to za jabłka, albo sliwki? |
Bric-a-brac w La Redorte |
A tu kaki z jakims innym jesiennym drzewkiem |
Górne okno domu w Azille, a jego pozostałe zdjęcia poniżej.Nie zrobiłam całego domu, bo miałam nieodpowiednie oświetlenie całości, ale wrócę tam rano na inne słońce. |
Taki oryginalny detal tego domu. |
Dom w Azille z ozdobną nazwą. |
Bardzo mi sie podoba ten kran przed oknem. Ten sam dom. |
A tu zamieściłam ten dom w końcu cały. Powyżej stara kamieniczka obok. |
Azille. I gdzie tu jesień? |
Kotek dla Kima zamiast kwiatka. |
Teraz jednak pójdę coś zjeść, więcej podpisów później. O 16.00 mam połączoną lekcję francuskiego z angielskim z przemiłą Margaret z Siran.
Ja tu przeżywam swoje językowe orgazmy, jak często podkreślam. I ci, którzy kochają języki zrozumieją mnie w tym względzie. Uczę się z Margaret francuskiego po angielsku. Poznałyśmy się na kursie w Pepieux, od razu wyczułam, że to osoba, która chętnie podejmie takie wyzwanie. Wiem, że im więcej lekcji, tym lepiej. Dzisiaj np mówiłyśmy o dopełnieniu bliższym i dalszym, co dla Anglików jest czarną magią, bo oni nie rozróżniają przypadków, bo ich nie mają. Dla Polaków to jest proste. Powtórzyłyśmy wymowę, nie wyuczyłam się kiedyś postawowej rzeczy, że ou, czyta się "ł". A przyswoiłam sobie przysłowie- the ship miss in the night. Tak a propos pewnych małżeństw. A na jutrzejszy francuski z Naomi mamy więcej mówic o passe compose, ja tzw formy participe znam, ale powtórzę.
Uwielbiam moje życie tutaj, z powodu tych języków. Muszę się gdzieś spytać o ten oksytański. Ja taka zawsze byłam niepraktyczna.
Subskrybuj:
Posty (Atom)