Gajówka.

Gajówka.
Gajówka. Widok z naszej sypialni w maju.

O mnie

Moje zdjęcie
Witam u siebie. Lubię pisać o życiu, podróżach i trochę o przemijaniu.

piątek, 21 października 2011

Round trip szlakiem winnic i miasteczek.


Dzisiaj wreszcie przywitałam się z moją okolicą. Odkąd przyjechałam świeci piękne słońce i temperatura doskonała na rower./ na zdjeciu moi znajomi Polski/, ktorzy mnie odwiedzili ostatnio Winnice opustoszały i przybrały różne kolory, niektóre jeszcze zielonkawe z burgundową czerwienią zaznaczającą się lekko, inne całkiem jakby uschnięte, pozbawione liści prawie. Skręciłam w droge prowadzącą do stadniny El Paso. Z daleka widziałam meksykańską bramę, jak z Alamo, a koniki gdzies dalej biegały. Nagle, to nie do wiary, zobaczyłam winogrona na krzaczkach, zatrzymałam rowerek i podeszłam do zielonych , gestych gałązek. Wiedziałam, że gałązki nie urwię, zajadałam winogona ze smakiem jak grzeszny złodziejaszek. Sok lał mi się po palcach. Były bardzo słodkie i soczyste. To musiała być jakaś zimowa odmiana, zrywana później, bo czasami zdarzają się jeszcze na krzaczkach, ale uschnięte. Zawsze, kiedy tak zywałam ich wcześniej rozglądałam sie dookoła podejrzliwie i ze strachem myślac,że ktoś może mnie złapać na kradzieży, bo Kim zawsze tak nazywał moje próbowanie. Porobiłam parę zdjęć i ruszyłam dalej. Z górki było pięknie widać miasteczko otoczone murami, typowa circulada, zamek i wyniosłą wieżę kościelną. Niedaleko było chateau właścicieli Le clos de cos tam, nie wzięłam ze sobą notesu i nie zanotowałam, ale jest zdjecie. Posiadłośc z kolei była otoczona drzewkami oliwkowymi, ktorych pełno była na gałązkach, popróbowałam znowu, gorzkie były. Do Cessares dojechałam od strony Olonzac, minęłam merostwo i ten ładny dom z kwitnącym kaktusem i zaraz już znak Azzilanet się ukazał. Na wzgórzu też zaznaczała się  na horyzoncie okazała budowla, charakterystyczny dla tych rejonów zamek, jak ściana nad przepaścią, ale niezbyt głęboką. W podwórku koło zwierzątek na rozstaju dróg, zobaczyłam starego citroena, porobiłam zdjęcia. Zawsze tez są krzyże na rozstajach, jednak to katolicka historia. Zawsze wtedy przypomina mi się nasz Papież i jego mówienie o Francji jak o siostrze w kościele. W Azzilanet droga tez prowadzi koło merostwa i szkoły oraz pomnika Pour les enfants de la patrie. Ciekawostką też są dawne pralnie nad rzeką, teraz opustoszałe, chociaż kto wie, może po wodę tu się przychodzi, jak zawiodą miejskie wodociągi. Do Olonzac jest stąd 5 km, cały czas wśród winnic o różnych kolorach jesiennych. Zawsze lubię wypatrywać oryginalnych domów , okiennic i dawnych studni, obecnie osobliwych kranów, albo kwietników. Szkoda, ze kawiarenka de la poste jest w cieniu, zawsze przynajmniej otwarta, nie tak, jak inne zamknięte już po sezonie. Najbardziej to mi żal Le Peniche w Homps, taką to opinię zostawił raz Kim:  La Peniche/ znaczy barka/ is unassuming from the outside, but through the interior there is a lovely courtyard. My wife and I both eat the E18.50 Menu. The salad nicoise was large enough for a main! Dont be put off by pork cheek in ancient mustard - melt in mouth delicious (as was the fish casserole!). Chocolate mouse and fresh fruit salad......Litre carafe of local wine was cheap and very drinkable.Service was attentive but not intrusive.Did I mention that a waiter also did magic tricks? A really good evening, well recommended.
Zamknęli ją w ostatnią niedzielę, ale nie jest napisane na jak długo,  annuale ferme czy cos tam.
Musiałam się zadowolić restauracyjką- barem Le rive gauche, pięknie położoną w słońcu, już chyba kelnerzy się  nami znudzili, chociaż tego nie okazują, bo pokazuję się tam prawie codziennie. To moja ulubiona destynacja. Podjechałam trochę wzdłuż Kanału, ale tam inaczej wiatr wiał i zrezygnowałam.
Od Homps  w stronę Lac de Jouarres znalazłam się znowu w innej wiatrowej stronie, nadal nie rozpoznaję tych kierunków. Przez 2 km rower prowadziłam, w żaden sposób nie dało się jechać. Do domu przyjechałam po czterech godzinach, zrobiłam łącznie ok 25 km. Super wycieczka!
Jestem u siebie, kościół stoi na miejscu,merostwo tez, boulanger się uśmiecha, tylko Rosemarie ze Stanem już wyjechali, oni do Indii via Półwysep Arabski, Ania z Danielem na La Maurice, Jaqualine z Raphaelem do Guadelupe. Jeszcze innie tez mają ciekawe plany.  That`s the prettiest sight in this fine pretty world, to enjoy the privileges of the privileged class. Somebody said. My zostaniemy w Pepieux na okres zimowy, a ja pewnie wyjadę do Polski. Żegnaj Florydo z zeszłego roku :((

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz