Gajówka.

Gajówka.
Gajówka. Widok z naszej sypialni w maju.

O mnie

Moje zdjęcie
Witam u siebie. Lubię pisać o życiu, podróżach i trochę o przemijaniu.

środa, 14 sierpnia 2013

Wspomnień czar- Lubomierz i Łagów Lubuski.

Na początek zdjęcie naszych "dzieci", Jerry, Bonnie i najmłodszy Bob. Zgodnie śpią na krześle w łazience.

Bob- najmłodszy "synek".
To było na początku lat 90, zaraz po transformacji ustrojowej. Byliśmy oboje z pierwszym mężem nauczycielami, on germanistą. Moi kuzyni z zachodu Polski wspominali nam, że u nich bardzo brakuje nauczycieli języka niemieckiego, bo w reżimowych czasach bardziej preferowano inne języki w szkołach. Zawsze lubiłam wyzwania i  odważnie napisałam do kuratorium województwa, wówczas jeleniogórskiego z naszą ofertą pracy. Ten czesko- niemiecko-polski trójkąt nas zauroczył. Odpowiedź przyszła prawie natychmiast, była to wiosna, zaczynał się ruch służbowy. Były dwie propozycje, praca w Gryfowie i Lubomierzu. Mieszkanie w Domu Nauczyciela, dwupokojowe, chyba z małą działką. To mieszkanie stało się naszą kartą przetargową. W Ostrowcu posiadaliśmy duże tzw.M-4, z dwoma holami i oddzielną łazienką. I dwoje małych dzieci. Zrezygnowaliśmy z tego pomysłu, bo nie było w nas żadnej determinacji, ani musu. Tylko chęć na zmiany, bo już wtedy odczuwaliśmy chyba jakiś kryzys.Rozstaliśmy się po raz pierwszy ok.7 lat potem. Gdybyśmy byli w gorszej sytuacji finansowej, pewnie byśmy się zdecydowali, ale w tej chwili nie jestem nawet zainteresowana myśleniem, co by było gdyby. Tamten świat już nie istnieje, nawet mój pierwszy mąż nie żyje, nie żyją moi rodzice, których wtedy też szkoda było mi zostawić, chociaż nie byli bardzo starzy. A moje małe córeczki to dorosłe kobietki.
O Lubomierzu  najpierw słyszałam z okazji Krzyża Walecznych, filmu Kutza, a nie Samych swoich. Jedna z nowelek debiutu Kutza "Wdowa" kręcona była w Lubomierzu.
Tą czarującą ulicą w modnej rozkloszowanej sukience spacerowała Grażyna Staniszewska, znana potem z  roli Danusi w Krzyzakach, jako wdowa po Joczysie, słynnym partyzancie, a miejscowi nie dawali jej zacząć nowego zycia u boku zootechnika Więcka- w tej roli Zbigniew Cybulski.
 W liceum bardzo pasjonowałam sie filmem polskim, trzy razy byłam w Łagowie Lubuskim, gdzie odbywał sie jedyny wtedy w Polsce festiwal filmowy. To temat na oddzielny post, który juz sobie obiecuję od lat, tylko muszę gdzieś odnaleźć stare zdjęcia. Kiedyś, chyba z okazji 30- lecia Polski Ludowej na festiwalu ogłoszono konkurs na najlepszy debiut 30-lecia i wybrano film Kutza, stąd tak dobrze pamiętam. Pewnie potem w przyszłości oglądałam ten film po raz kolejny, ale najlepiej pamiętam z amfiteatru w Łagowie. Oglądałam tam  kultowe " szopenowskie" Con amore, mając za sąsiada Sławomira Idziaka, wówczas bardzo młodego operatora i popisywał się układaniem klatek ręką, że on by coś inaczej ujął. Dużo przygód z tamtego przykurzonego świata. Też sukces naszych "Orłów" na World Cup, oglądane mecze na zamku, gdzie przechadzali się wielcy aktorzy tamtych czasów.  Pewnego roku Daniel Olbrychski z Marylą przyjechali  z festiwalu opolskiego po brawurowym wykonaniu Wrócą chłopcy z wojny jak należy...  Nie żyje też moja serdeczna przyjaciólka z liceum, z którą jeździłyśmy do Łagowa.
Tamte sny, die traume, tak mgliście przetwarzają się w mojej obecnej rzeczywistości. Tak, to jest trauma po naszemu, trauma utrwalona w młodości, czynienia tylko rzeczy wzniosłych, bo wszystko inne jest prymitywne i prostackie. Pamiętam taką jedną bohaterką literacką, która puszczała wodę w wannie, żeby zagłuszyć odgłosy wydalania. Jak ja ją rozumiałam.
I kiedy przyjechaliśmy do Lubomierza, ja widziałam tylko przeurocze kamieniczki z podcieniami.
 Nawet odnowiony Ratusz tak nie czarował, jak te kamieniczki.
 Mister zasiadł w lokalnym barze i nie ruszył się przez kolejną godzinę. Chwalił kelnera za dobry angielski i za meksykańską  pikantną potrawę. Upał spowolnił ruch, parę turystów robiło zdjęcia muzeum Kargula i Pawlaka.


Podobał mi się pręgierz miejski, jakie kary wyznaczano mieszkańcom dawnego Liebenthal?  Zegary słoneczne wyznaczały cieniem  biegnący czas. Miasteczko było opustoszałe, żar lejący się z nieba wygonił ludzi nad wodę. Przyjechaliśmy tam już ok. 18, było bardzo parno, potem, już w domu rozpętała się burza.



Wypiłam polecaną cafe macchiato. Kupiłam wtedy papierosy i zapaliłam po miesiącu przerwy.

1 komentarz:

  1. Samych swoich niedawno tradycyjnie pokazano w telewizji.

    OdpowiedzUsuń