Przyjechałam do domu zajęłam się trochę pracą, a głównie "postarzaniem" mojego blokowego mieszkanka.
Zaczytywałam się w blogach o shabby chick, szczególnie zdjęcia angażowały moją wyobraźnię. I wszystko mi się w głowie mieszało od planowania, projektowania i szukania miejsc, gdzie mogę odnaleźć skarby przeszłości. Jeszcze w blokowych piwnicach i na strychu w biurze odnalazłam w pudłach ślady po moich rodzicach. Pocztówki zbierane przez całe życie,
|
Czy ktoś rozpozna to miasto? Bo to ponizej zasłoniła lampa, a jest to wyjatkowej urody Święty Krzyż. |
stare obrazy, które zawinęłam w jeszcze starsze prześcieradła, walizki jakby z twardej tektury, takie brązowe, syfon, który stanie się udaną dekoracją i parę podróżniczych suwenirów zwożonych latami. Z przyjemnością, nawet nie z żalem otworzyłam kilka listów od moich dawnych "narzeczonych", wycięłam znaczki i naklejki Par avion. Nakleiłam je na walizki, razem ze starymi pocztówkami, kopertami stały się vintage`owe par exellance.
|
W głębi moje biuro, bo tam zajmowałam się malowaniem. |
Długo nie zaglądałam do tych pamiątek po rodzicach. Prawie 10 lat. W zeszłym roku rozpakowywałam z pudeł przedmioty domowego użytku. Są ozdobą mojego mieszkanka. Cały serwis porcelany ćmielowskiej. W tym roku nadszedł czas na na bibeloty i podarki, które latami stały za szybą socrealistycznej meblościanki. Zwoziłam je ja, mój brat, wujek, a potem moje dzieci dla dziadków. Również rodzice z sanatoryjnych wojaży przywozili swoje okruchy pamięci, dzbanuszki na wodę mineralizowaną, korale z bursztynu, skarbonki i szkatułki.
Wszystkie te rodzinne zabytki byłyby doskonale upamiętnione i wyeksponowane w Gajówce. Ale czy ja kiedykolwiek je tam zabiorę?
Tyle drobiazgów zwoziłam z Francji, moja miniaturowa kuchenka ledwie je mieści na niewielkich półeczkach i ścianach.
Niezręcznie mi się przyznawać, że wolę pić poranną kawę przy moim małym oknie, spoglądać na te blokowiska na przeciwko, niż w remontowanej Gajówce, gdzie widoki są boskie, ale wszystko jest w fazie remontu. Ja jestem bardzo niecierpliwa, nie umiem czekać. Muszę mieć wszystko na już. Tak się przyzwyczaiłam latami. Prowizoryczne zamieszkanie wpływa na mnie depresyjnie. Tworzenie jest inspirujące, ale w gotowych ścianach. Jedna moja kuzynka ok. 20 lat temu zaczęła powoli przygotowywać sobie domek na zamieszkanie w latach średnich. I tak cierpliwie, zapobiegliwie i ze skromnymi funduszami wybudowała bardzo przyjemne siedlisko. Przez ostatnie 10 lat już tam mieszkała. Na początku nie miała podłóg, tylko wylewkę, bardzo spartańskie warunki. Ona włożyła dużo miłości w to miejsce i z takim oddaniem zbierała każdy grosz, stworzyła naprawdę ciepłe rodzinne przytulisko. Miejsce ciepłe dosłownie nawet, bo kominek płaszczowy grzeje w całej mocy. Ale moja ukochana kuzynka, siostra cioteczna, jak mówimy, to osoba o szczególnym charakterze. Skromna i wartości rodzinne ceni ponad wszystko. A ja notorycznie goniąca za czymś niezaspokojonym. To mam.
Od paru lat powtarzałam sobie taką mantrę, dawne czasy wymagały, żebyśmy byli spartanami, a obecne sybarytami. Łazienka, nawet niedokończona musi być przede wszystkim ciepła dosłownie. Nawet ta we Francji była zimna i wyjście spod prysznica zimową porą to był " zimny prysznic", hehe.
A tu, taka malutka powierzchnia ciepło zatrzymuje.I śródziemnomorskie klimaty dodają temperatury.
|
Torebki z przedpokoju. Krzyż Maltański ma odganiać złe moce. |
W blokowym mieszkanku sypialnię połączyłam z gabinetem pracy. Moja obecna posada wymaga szczególnie miłych czynności, czyli mailowania, blogowania, lajkowania na fb i promowanie firmy za pomocą atrakcyjnych fotek z myślą przewodnią, że warto uczyć się języków obcych i podróżować. Takie zajęcie jest niewątpliwie przyjemne, ale kapitału z tego nie ma. Kiedyś pracowałam 12 godzin dziennie i jeszcze w nocy myślałam o firmie, a teraz podążam za hasłem mojego hippisa -męża, a jego motto to enjoy life. On rozmawia z kotami siedząc na dachowym tarasie, patrzy na góry, pije lokalne piwo Piast i dostaje olśnienia, że Polska to piękny kraj, a jego polska żona zabrała go w odpowiednie miejsce. A co Dolny Śląsk ma z polskością?
Tutaj mogę zaprosić córki na obiad co niedziela, a w Gajówce, czy we Francji to odwiedziny raz na rok, może dwa. Tak daleko.
Niech będzie, powiem, że wolę sypialnię w Gajówce od mojej małej skrytki.
|
Łóżka tu nawet nie widać, ale jest koło okna. | |
|
Jak się ma to posłanie do gajówkowych przestrzeni? Nijak, nawet zdjęcia nie mogę zrobić, bo od ściany do ściany, ale w bloku czuję się bezpieczniej. W tamtej sypialni nigdy nie usnęłabym sama, i nie chodzi bynajmniej o zmysłowy aspekt sprawy.
Napisałam ten post głownie dla inspiracji blokowego shabby chick. Nie tylko domy można zdobić w starym stylu. Wyczytałam w swojej statystyce, że najwięcej oglądalności miał mój post o malowaniu przecierkowym pisany
tu. To bardzo amatorskie moje zajęcie, ale dowiedziałam się tysiące ludzie tym się interesuje. A nie wszyscy mają fundusze i umiejętności na miarę moich doświadczonych blogowych koleżanek. Od czegoś trzeba zacząć. Pozdrowienia dla wszystkich.