Gajówka.

Gajówka.
Gajówka. Widok z naszej sypialni w maju.

O mnie

Moje zdjęcie
Witam u siebie. Lubię pisać o życiu, podróżach i trochę o przemijaniu.

sobota, 6 października 2012

Paryskie kawiarnie.




A czy znasz – ty te kawiarnie

w całym świecie takich nie ma,

gdzie dzień cały dumnie, gwarnie

wałkami się cud – bohema.

Wprawdzie to o Krakowie tak Boy pisał i wiadomo, że Kraków wszyscy kochamy, ale Saint – Germain-des Pres w Paryżu jest kwintesencją wszystkich światowych kawiarni. Kiedy tam jadę, to wiem na pewno, że przy kawiarnianym stoliku, jak w teatrze spędzę parę godzin. W paryskich lokalach krzesełka na chodniku ustawione są przodem do ulicy, obserwujesz życie, które jest pięknym spektaklem, bo sceną jest ulica, tak gdzieś wyczytałam i zgadzam się z tym.
Siedzenie w kawiarni ma dobrą i złą stronę. Zła – to nieczyste sumienie, bo w tym czasie powinniśmy robić coś znacznie bardziej „ produktywnego”, dobra – to poczucie, że właśnie to robimy. Z takim oto ambiwalentnym uczuciem dobrze i źle spędzonego czasu, siedząc przy stoliku, dokonuję obserwacji socjologicznych. Ulica niezmiennie mnie urzeka ,to wspaniały melting pot, fascynująca mieszanka kultur, prądów, w modzie, narodowości ,różnych związków. Lubię patrzeć na pary, jak rozmawiają, jak się trzymają za ręce, obejmują, całują, a pary są w różnym wieku. I taka jestem szczęśliwa, że w Paryżu jestem ze swoim mężczyzną, który za chwilę spyta słodko „ Może jeszcze jeden kieliszek? „ A nie jesteś głodna” Może crepes? (naleśniki).
 We wrzesniowy dzień siedzimy sobie w słońcu, z góry podgrzewa nas elektryczny piecyk, jak potrzeba i bezgrzesznie marnotrawimy czas. Zza stolika różnych kafeterii i brasserie wyłania nam się Paryż, jedno z najpiękniejszych miast świata i zaprasza do wędrówki po nim.
Wysiadamy na Saint-Germain-des-Pres, zawsze tu pełno i gwarno. Kolorowe, hałaśliwe targowisko. Przygląda mu się z kamiennym spokojem iluminowany nocą, surowy i bardzo piękny, patronujący tej dzielnicy kościół, to Saint-Germain-des-Pres,
 najstarszy kościół w Paryżu, który pamięta jeszcze czasy wikingów. W prezbiterium można obejrzeć płytę nagrobną Kartezjusza i stwierdzić „Cogito ergo sum”.
Ze zdziwieniem dojrzałam też nagrobek poświęcony naszemu królowi Janowi Kazimierzowi. Doczytałam w przewodniku, że król po zrzeczeniu się polskiej korony przyjął godność opata w tym kościele, a po jego śmierci umieszczono tu jego serce.
W Saint-Germain-des-Pres, na samym skrzyżowaniu na placu Sartre-Beauvoir
 są dwie legendarne i wciąż modne kawiarnie, „Les Deux Magots” i „Le Flore”, rozsiadły się obok siebie, a naprzeciwko nich równie słynna brasserie „Lipp”, gdzie stołował się kiedyś Hemingway. Siedzę w „ Les deux Magots”, piję swoja cafe creme
i rozglądam się dookoła. Pokrapuje drobny deszczyk.



 Z lewej strony sklepy Diora, Louis Vitton, naprzeciwko surowa bryła kościoła, po drugiej stronie ulicy Cartier, Svarowski i Emporio Armani. Lekkość i wdzięk kawiarni, wyplatane krzesła, małe dwuosobowe stoliki, duże kwiatowe donice, pięknie wszystko komponuje się z urokiem sklepów znanych marek, taki „dyskretny urok burżuazji”. A pod hasłem „bogatym wszystko wolno” ktoś parkuje na pasach i na samym zakręcie” ( mercedes i jakiś jeep). Do „Le Flore” już przed wojną zachodzili Chagall, Picasso, a potem Sartre, ze swoją partnerka Simone de Beauvoir, filozofowali przy stoliku otoczeni tłumem wielbicieli. Stąd plac przy skrzyżowaniu obecnie nazywa sie Sartre – Beauvoir.Ja też siadłam ze swoim „diary” i zapisałam taką refleksję, jaka przemiana się we mnie dookoła odkąd zaczęłam przyjeżdżać tu z Kimem. Z prowincjonalnej, biednej nauczycielki w pewną siebie, świadomą swojego uroku piękną kobietę. Według mojego hasła „ You deserve the best” ( zasługujesz na coś najlepszego). Ja lubię zwiedzać, chłonąć i podziwiać ten majestatyczny urok, a Kim lubi odpoczywać, on już to widział, ale bawi go moja radość i cieszy się, że sprawia mi tyle przyjemności.
Koło kościoła Saint Germain jest taki mały przykościelny ogródek, a w nim rzeźba Picassa podarowana Apollinaire'owi.
 Potem mówiłam o tym z moimi francuskimi przyjaciółmi i z przyjemnością zarecytowałam im wiersz „ Et puis ce soir on ca ira au cinema....” Lubię popisywać się znajomościa wierszy na pamięć, ludzie słuchają grzecznie i patrzą zadziwieni. To była taka moja literacko-recytatorka pasja, uczenie się wierszy na pamięć .
Po zwiedzaniu Luwru można odpocząć w różnych miejscach, w ogrodach Tuileries nad sadzawkami z kaczkami podpływającymi po kawałek chleba,
 w podziemiach piramidy,
 gdzie mnóstwo barów i sklepów, można też ruszyć przez Łuk Carrousel,

 Plac Zgody na Pola Elizejskie i tam gdzieś zasiąść , widząc w odległej perspektywie Łuk Triumfalny.
My lubimy zasiadać w La Fregatte,
 naprzeciwko potężny Luwr, Sekwana. Kim poczyta angielską gazetę ,a ja będę kontemplować swoje szczęście pijąc kieliszek Sauvignon Blanc. Potem spacerkiem wzdłuż bulwarów, gdzie rozsiedli się bukiniści,
 przejdziemy w stronę Muzeum d'Orsay.

Takie kolejki są do Muzeum d`Orsay
 Koniecznie musimy się znowu zatrzymać, tym razem na lunch, dla Francuzów jedzenie to doznanie duchowe, niemal rytuał neoreligijny. Wybieram inną resteuracyjkę, również słynną z historyczno-literackich wspomnień „Le Dome”, naprzeciwko Saint Chapelle i Conciergerie. To taki zamek średniowieczny z czasów Merowingów,

 a później zasłynął w czasach Rewolucji jako przedsionek śmierci dla arystokratów. Po drugiej stronie widzę zgrabną wieżyczkę – fontannę, otoczoną sfinksami,
 a w głębi kościół w stylu gotyku płomienistego. W towarzystwie takich nobliwych i szlachetnych budowli lunch jest rzeczywiście neoreligijnym doznaniem. Paryskie kawiarnie i brasserie, podobnie jak zabytki są częścią historii, La Rotonde, Le Procope, Flore, Deux Magots, Lipp, Select, to tu spotykali się ludzie, którzy tworzyli nowe style, literackie plastyczne, muzyczne. Tu filozofowali, tworzyli teorie, bo Francuzi to intelektualiści. Każdy chce być Diderotem, Kartezjuszem czy Sartre'em. A ja będąc wśród nich, również przyjmuję swoją pozę, najbardziej odpowiada mi połączenie sawantki z kabaretowym image. Taki wpływ ma Paryż.


8 komentarzy:

  1. Paryż ma tak wiele do zaoferowania, tyle miejsc, ludzi, zapachów, smaków, dzwięków... Nieważna pogoda czy jej brak. "Zapyziały" Paryż też jest piękny :) Dziękuję za zdjęcia miasta które pokochałam od pierwszego zwiedzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. je vous en pris. The pleasure is mine. Cała przyjemność po mojej stronie. Cieszę się, że Ci się podoba. Jeszcze wspomnę Paryż.

      Usuń
  2. No cóż mogę tylko powzdychać zazdrośnie.Opisałaś to tak ,że gdybym tylko mogła pojechałabym tam już jutro.Ale może kiedyś w końcu tam dotrę.
    Marzy nam się zakup campera i przemierzenie Francji wzdłuż i wszerz.Może już w następnym roku się uda...Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Raz byłam w Paryżu i teraz odświeżyłaś mi zatarte wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny reportaż, ciekawa opowieść i ładne ilustracje. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję i zapraszam. Tak mnie mój małzonek inspiruje:))

      Usuń
  5. My bгother гecommended I might lіke thiѕ website.
    Ηe ωas entirely right. Τhis post aсtually made
    my ԁay. You can not imagine simply hοw much time
    I haԁ spent foг this info! Thanks!
    My website - dream interpretation from christian perspective

    OdpowiedzUsuń