Bardzo sobie cenię życie towarzyskie , mam mnóstwo znajomych, kumpelek, koleżanek, zaprzyjaźnionych dawnych i obecnych klientów, ludzi, których znam ze wszystkich okresów swojego życia w jednym mieście. Ogromnie są dla mnie ważni, podtrzymywanie kontaktów z nimi jest niebywałą dla mnie przyjemnością. Uwielbiam rozmawiać z ludźmi , to mnie wzbogaca i utwierdza w słuszności jakichś wyborów. Lubię takie potwierdzenie z ich strony. Chcę, żeby wiedzieli, że liczę się z ich zdaniem. Podobną sieć znajomości już wypracowałam sobie we Francji. Tu mi się wydaje, że nie mogę istnieć bez etosu pracy, czy bez ludzi i dyskusji z nimi. Bo w końcu moja praca to rozmowa z ludźmi. We Francji, wśród tych szczęśliwych emerytów, uczęszczanie na francuski traktuję jako pracę, ale stale się zastanawiam, czy nie powinnam poszukać jakiejś konkretnej pracy,chociaż na parę godzin. Szczególnie ta myśl się pojawia, kiedy echo rozmów moich zapracowanych polskich przyjaciół wraca głośno do mojego ucha. Bo jak długo można spać, jeździć na rowerze, teraz będę na skuterze, bo dostałam zamiast samochodu:)) A ja z kolei przypominam sobie wygodne życie mojego polskiego teścia, albo amerykańskiej teściowej i oni nigdy w całym życiu się nie przepracowywali. Mają się świetnie i nikt o nich nie powiedziałby staruszka czy staruszek, to dama i starszy pan, a w wieku 86 i 97 lat. Nie ukrywam, że odpowiednie finanse życiowe przyczyniły się w znacznym stopniu do takiej znakomitej formy. To niech Kim pracuje, a nie ja i tak chyba zostawię te medytacje.
Podczas spotkań towarzyskich często mówimy o tolerancji wobec innych religii, postaw i zachowań obyczajowych. W naszym małym, prowincjonalnym świecie są to często czcze rozmowy. Pewna jednorodność jaka tu występuje, dotycząca np. religii skazuje nas na przyjęcie typowych postaw, aby się nadmiernie nie wyróżniać. Na szczęście w tzw świecie napotykamy wprost gejzer różnorodności religii, kolorów skóry, postaw seksualnych i światopoglądów.
Na Zachodzie uwielbiam wręcz różnorodność i bardzo za tym tęsknię. Kiedyś pasjonowałam się wszystkim związanym z ogólnie pojętą humanistyką, też i antropologią. Np klasy i warstwy człowieka a kształt twarzy, jej wyraz, rodzaj spojrzenia. Wpływ środowiska, warunków kulturowych na rodzaj twarzy, na jej układ, rysy, wyrazistość. Na Zachodzie twarze są mniej zróżnicowane niż na Wschodzie. U nas arystokrata, inteligent i chłop są to dwie różne rasy. Często teraz w Polsce podróżuję publicznymi środkami lokomocji i obserwuję tę jednorodność typów.
A mnie fascynują pary mieszane,używanie różnych języków i kulturowych podtekstów. „Przeszczepy rodzą najlepsze owoce”, tego nie widzę w swoim rodzinnym mieście, nawet wśród młodych. Zakład przemysłowy w moim mieście ma międzynarodowy staff i tam czuję się najlepiej:))
W Trapani na Sycylii, mieście dwóch morz, kiedy jeszcze Kim pracował, spotykałam się kiedyś z różnymi parami, w towarzystwie były : Wenezuelo-Włoszka Giacoma z Australijczykiem Jeffem, Chinka z Hongkongu Janet z Kanadyjczykiem Edgarem, Indonezyjko-Holenderka z Anglikiem Elliotem, Włoszka Carmen z Amerykaninem Loganem, Albanka Ardiola z Amerykaninem Howardem i ja Polka z Amerykaninem, który się przedstawiał jako Szkot!/ ma dwa obywatelstwa/ . Oprócz tego, że pary są mieszane, jeśli chodzi o skórę i język ojczysty, to często nie mieszkają w kraju rodzinnym, tylko jeszcze gdzie indziej, np Australijczyk i Anglik na Malcie. A przykłady par, które znam, mogłabym jeszcze mnożyć, np. bardzo lubię pewną żółtą Holenderkę, która jest w związku z Anglikiem, a mieszkają w Hiszpanii. Holenderka Sue była adoptowanym dzieckiem z Chin, spotkałyśmy się na Malcie i jesteśmy w mailowej przyjaźni. Pary świetnie się uzupełniają, ci ludzie są otwarci, tolerancyjni i pełni fascynacji swoimi „backgrounds” czyli pochodzeniem. A we Francji też mam dużo internacjonalnych małżeństw, holendersko- niemiecko-francusko- angielskich, Szczególnie w tej naszej anglosaskiej kolonii.
|
Kolejką linową do Erice |
|
Kim w oczekiwaniu na gelato |
Chciałam przy okazji tych 'seksualnych' skojarzeń, opowiedzieć o wycieczce do Erice, miejsca, które od najdawniejszych czasów było miejscem kultu żeńskiego bóstwa symbolizującego płodność. Najpierw bóstwo nazywało się Astarte, potem Afrodyta, a po rzymsku Wenus. Nos w „Weselu mówił: „życie nasze nic nie warte, kult Bachusa i Astarte”. Erice leży na wysokiej górze, która wznosi się nad Trapani (60 km od Palermo). Wjeżdża się tam kolejka linową. Na górze odnajdujemy ślady wszystkich cywilizacji, od prehistorii, poprzez Fenicjan, Kartagińczyków, Greków do Rzymian. Atrakcją i powodem ciągłości historycznej jest kult Astarte, fenickiej i kananejskiej bogini miłości, płodności i wojny, tożsamej z babilońską boginią Isztar i sumeryjską Inaną. Gdy w czasach rzymskim Erice upadło jako miasto i forteca, zachowało znaczenie jako centrum kultury Wenus wraz ze świątynią tej bogini.
|
Giacoma- Wenezuelka, Carmen- Włoszka i Edgar Kanadyjczyk |
Świątynia ta była zbudowana na samym szczycie, w tym miejscu, gdzie dziś stoi średniowieczny zamek. „Miasteczko jest ciche, w stylu raczej arabskim niż klasycznym, pełne pomników średniowiecznych, pałacyków z XVIII w., krytych uliczek z małymi podwórkami ukwieconymi jak stare dzielnice Capri. Erice jest czymś osobliwym na Sycylii. Położone na szczycie stromej skały, jest smagane przez górski wiatr.
|
Venus Temple |
Całe miasteczko otoczone jest dobrze zachowanym murem , którego fundamenty megalityczne sięgają V w. p.n.e., uzupełnienie są rzymskie, a części górne stanowią konstrukcję normańską z XII w. Spacerowaliśmy po tym śpiącym miasteczku w potwornym upale. Od pięknego morza nic nie wiało, żeby się trochę schłodzić, poszliśmy na lunch. Klimatyzowana ristorante jest balsamem dla naszych rozgorączkowanych ciał. Gorąco od temperatury, wrażeń i tematów poruszanych w rozmowach.
|
Erice- upał, a ten samochod , tzn jego kierowca nie przestrzega znaków drogowych. Jak to we Włoszech. |
Wszystkie międzynarodowe pary w naszym towarzystwie planowały albo śluby, albo kupno nowego domu, albo zmianę pracy i nie maja 20-30 lat, są trochę starsi. Często nie mieszkają w państwach swojej narodowości, ale to im nie przeszkadza. Są otwarci, nie maja barier, by zmieniać życie. Wiem teraz , że Albanka z Amerykaninem się pobrali i mieszkają na Key West, FL, Włoszka z Anglikiem we Włoszech, ale on nadal na statkach gdzieś w świecie, Chinka z Kanadyjczykiem w Malezji. A jak nasze dziewczyny pobierają się na wyspach brytyjskich z przystojnymi mężczyznami ze Wschodu, to takie larum w Polsce. A życie jest takie ciekawe z osobnikiem innej narodowości. N`est-ce pas, Henry?