A wszyscy o tej jesieni, plony, kwiatki, i dekoracje, i oczekiwanie na pogodę, słoneczną, suchą, piękną polską złotą jesień. Jakie to wydaje się nużące i jednostajne. Pory roku wyznaczają ją nam tory na życie. Tak mogło być za czasów Reymonta, który najatrakcyjniej opisał kiedyś następowanie pór roku, ale obecnie, kiedy adio pomidory już dawno straciło swoje znaczenie, to coroczne i monotonne oczekiwanie na wiosnę, lato, jesień, zimę jest dla mnie wyjątkowo banalne. Zaczęłam czytać te rodzinne szczęśliwe blogi, kiedy szukałam inspiracji dla mojej gajówki, i nawet zaczęłam się identyfikować z niektórymi, a przecież to absolutnie nie jest mój świat. A przy tym te radosne rodzinki są przyczyną mojego podświadomego poczucia winy. Moje wybory od wczesnej młodości szły zupełnie w innym kierunku, i czekanie na Godota w postaci słodkiej rodzinki, domu pachnącego ciastem i przetworami to nie moja rzeczywistość. Pewnie i z tego powodu nie jestem naprawdę szczęśliwa i zabieganie o te młodzieńcze imponderabilia w średnim wieku staje się już żałosne. Umiem być krytyczna, hehe, kiedy sama to robię. Ale inaczej żyć już nie potrafię.Wolę po stokroć moje wahania, frustracje, niepewność niż nużącą domową zapobiegliwość. I wybaczcie mi moje córeczki, męża o to nie proszę, bo on jest nierodzinnym exemplum par excellance. Nie nadajemy się do familijnej atmosfery. Tęsknię do niej na święta, a już podczas, to najbardziej bym chciała być na nartach, albo pływać w ciepłych wodach. Wiem, że jedno nie wyklucza drugiego, ale w moim przypadku akurat nie jest to jednoznaczne. I mam nadzieję, że nie jestem odosobnionym gatunkiem, tylko tak nie wypada się do tego przyznawać, bo to nie ta rola do wygrania.
I wracając do pogody, i następujących pór roku, to jak to porównać do "niegdysiejszych sniegów"? Moja młodsza córka studiuje w Portugalii, taka erazmusowa wymiana studencka, a tam słońce i palmy, moja teściowa mieszka na Florydzie, moja bliska koleżanka mieszka na Sycylii, w południowej Francji zostawiliśmy wesołą paczkę.
|
Doma pierwsza z prawej z kolezankami roznych nacji. |
|
a tu takich ma przystojniaczków na inauguracji. |
|
na ulicach Faro. |
Tylko wsiąść w samolot i zapomnimy o deszczu, mgłach i zimnie w pokoju. Do Faro przez Oslo lub Londyn za pięć stówek, do Trapani lub Carcassonne może być taniej, też przez Londyn, tylko na Florydę to nadal kosztownie. Ja w tej chwili mam 18.6 stopnie w pokoju i to jest z pewnością powód mojego wielkiego niezadowolenia.
|
to moje stanowisko komputerowe, krzesełko z miękkimi poduszeczkami, a na podłodze zestaw pozostałych miękkości z secondhandowych sklepów. Lornetka słuzy Misterowi do podglądania przyrody, |
I nie pory roku wyznaczają mi życie, a finanse. Bo osiągnęłam ten zadowalający stan, że nie muszę już pracować na tzw.etacie, a nie muszę jeszcze wybierać między rozrywką, a troską o zdrowie i z tej przyczyny wiek średni wydaje się być bardzo atrakcyjny.
Szanowny Mister przygotował roughly nam kolejny pokój, wprawdzie trochę zimny, ale kominek już się robi, na razie poczciwe "kozy" też grzeją, i to trzaskanie drewna bardzo atawistyczne. Walka o ogień i schroniska górskie mi na myśl przychodzą. A nasz "pensjonat" to jakby schronisko, może przyszły B&B dla Dominiki? Zobaczy się za jakiś czas.
|
Tak pokój wygladał 2-3 tygodnie temu. |
|
Zwróccie uwagę na telewizory, ten mały to mój, ale wspólnie tez czasami oglądamy. Uwielbiam tę podłogę, malowane deski i autentyczne shabby chick belki.
|
|
Okienka miniaturowe. Firaneczki typu granny`s house.
|
|
Poduszki uwielbiają koty.
|
|
Jerry, Bonnie i Bobby Poor Bear. Tak Kim powymyslał. On jest kocim maniakiem. Dzisiaj zrobil im drabinę-fire exit, z ziemi na pięterko, zeby do naszej sypialni nie chodziły na około. I teraz ich ciągle nawołuje z okna. |
Mister kupił też kosiarkę, po przyjeździe zobaczyłam zarośnięty trawnik i całe podwórko i moja wściekłość osiągnęła apogeum. Ja w upały wycinałam trawę nożycami, grackami codziennie wykopywałam chwasty, żeby było ładnie, a on tak zaniedbał.
I co tam jeszcze dodam? Napisałam prywatne listy do trzech blogowych koleżanek, tak się zwierzałam trochę, oczekując wsparcia i młodszego entuzjazmu. Czy w realu, czy on-line pewne osoby reagują od razu, angażują się, inne nie. Blogi nie do końca są autentyczne, jakkolwiek ja przyznaję się do dużej dozy ekshibicjonizmu. To miał być mój pamiętnik terapeutyczny. Cały czas szukam kobiet w związkach z obcokrajowcami, które nie są wolne od wahań i powątpiewań. Bo ja stawiam głównie na siebie, nawet mój Mister jest tego bardzo świadom. Ale z mojej generacji i warstwy społecznej, powiem umownie, kobiety nie garną się do publicznych zwierzeń, a ten wiek to czas babci, pięknych ogrodów, działek i przetworów domowych. I tu dużo blogów na ten temat. A ja stale widzę w sobie, powiedzmy Suzie Quatro i Can the can , a tu Blanche from Streetcar called desire. Blog i emaile to tylko wycinek mojego życia.