Gajówka.

Gajówka.
Gajówka. Widok z naszej sypialni w maju.

O mnie

Moje zdjęcie
Witam u siebie. Lubię pisać o życiu, podróżach i trochę o przemijaniu.

wtorek, 27 listopada 2012

Zabawa na blogu -odpowiedzi dla Asi z 'mojedwaslonca'.

Ostatnio na blogach popularna jest zabawa pt. Liebster blog, polega to zadaniu 11 pytań i wysyłanie serduszka do wyznaczonych osób, które odpowiadają na pytania, wymyślają swoje i wyznaczają kolejne 11 osób i taki to jest sympatyczny łańcuszek. Ja pozwolę to sobie zmienić, bo nie wiem , jak wysyła się te nominacje i poproszę moich czytelników na odpowiedzi w komentarzach, jeśli mają na to ochotę.
Argens nad Kanałem Południowym, nasze ulubione miejsce na popołudniowe drinki.
Jednocześnie  dziękuję Asi i Ewie za propozycję zabawy, z przyjemnością odpowiedziałam Ewie, a teraz Asi. Zapraszam do zabawy!
    1. Co Cię  inspiruje?----miłość, koncerty muzyczne, piękno zabytków i krajobrazów, literatura klasyczna, szczególnie poezja.
    2. 5 ulubionych książek (ewent. Filmόw, jeśli nie lubisz czytać)----książki to trudno wybrać,ale spróbuję. Głównie poezja, Herbert- Pan Cogito, Jacques Prevert- Paroles, Baudelaire, Apollinaire, K.K.Baczyński.
    3. Ulubiony sposόb spędzania wolnego czasu----spotykanie się z dobrymi przyjaciółmi, oglądanie fajnych filmów z córkami i ich komentowanie, spożywanie smacznych posiłków z rodziną i przyjaciółmi, picie dobrego wina, podróże z mężem.
    4.  Z domu nie wychodzisz bez…torebki. We Francji bez aparatu fotograficznego, bo tam wszędzie szukałam czegoś ciekawego do sfotografowania.
    5.  Za 5 lat.....będę na emeryturze, jakiejś wcześniejszej chyba, może się wnuków doczekam już, i mam nadzieję na bardzo wygodne życie u boku mojego męża, tak mi obiecywał, kiedy on sam też będzie na emeryturze.
    6.  Film, ktόry ostatnio przepłakałaś.....a ja ciągle płaczę, nawet oglądając seriale typu Na dobrze czy na złe, nieśmiertelny Dom , bardzo przeżywam filmy, szczególnie wojenne.
    7.  Dlaczego piszesz bloga?..... bo mam tyle ciekawych doświadczeń i chciałabym je zachować dla siebie na pamiątkę, a może kogoś zainspirować moim życiem?.Chciałam też poznać ludzi z różnych stron swiata,bo odnajduję w nich siebie, są moją podpowiedzią na zycie. Ponadto całe życie pisałam pamietniki, to jest taka naturalna kontynuacja.
    8.  Jak zaczęła się  Twoja przygoda z blogowaniem?-----wymyśłiłam to 1 lipca tamtego roku, kiedy Polska zaczęła przewodniczyć w UE, naprawdę, myślałam, że będę  "uświadamiać"  rodaków i tych stamtąd. Zawsze miałam takie nauczycielskie skłonności.
    9.  Najbliższe wakacje/urlop  spędzęod kilku lat moje życie to  ciągłe wakacje z krótką przerwą na pracę,  ale tym razem chyba ten mój nowy dom koło Jeleniej Góry będzie wakacjami dla mnie. Bo zaczynam bardzo się z nim identyfikować. I tak sobie wszystko wyobrażam. I ponadto cała kasa pójdzie na ten dom i nie będzie już na takie wyjazdowe wakacje, chyba , ze do Francji, ale to  nie wakacje dla mnie. Chciałabym, żeby mąż zabrał mnie znowu na Florydę, bo tam tak beztrosko.
    10.  Ulubione danie-----dobry stek, żeberka w miodzie, placki po węgiersku, carpaccio jako przystawka, tort orzechowy jako deser.
    11.  Ryan Gosling, Ashton Kutcher, Robert Downey Jr, czy Colin Egglesfield?-----to nie moje pokolenie, ale może być Robert Downey jako Sherlock Holmes. 

niedziela, 25 listopada 2012

Moje "nieludzkie" życie z Kimem.

Tytuł postu najzupełniej mylący i  z tym zamiarem napisany. Nie będzie wyznań na miarę Kasi Figury, tylko rozważania niemalże eschatologiczne, ale bardziej w kierunku humanizmu niż religii.
Za każdym  razem, gdzie zamieszkiwałam z Kimem, słyszałam pytania, a dlaczego tutaj kupiliście dom, czy jest jakiś szczególny powód?  Każdy oczekiwał odpowiedzi na miarę filmu z intrygą, albo  wyjątkowego, zawiłej kulminacyjnej opowieści. Żeby nie zawieść pytającego, ja zawsze wymyślałam ciekawe odpowiedzi, na ogól zgodne z prawdą, trochę upiększone,  i każdy był usatysfakcjonowany.Moją specjalnością, tak sobie wmawiałam, jest zaskakiwanie ludzi, lubię być inna i podkreślać swoją nietuzinkową osobowość/!/ W dążeniu do osiągnięcia takiej opinii, od wczesnej młodości robiłam różne szalone rzeczy, wspominanie o nich rzeczywiście mogłoby wywołać teraz  żenujący uśmiech na mojej twarzy, nie dziwne , że moje córki też takie nierozważne, ojciec ich  również bezmyślnie marnował swoje talenty i nie myślał poważnie. Ale czy każdy ma być jak z piosenki  Izy Trojanowskiej  " powiedzmy tak za 10 lat adres w bloku i mały fiat".  Musiałam zachowywać jednak jakiś umiar, bo w końcu potem byłam  też nauczycielką, skończyłam jak w piosence, ale   głęboka wiedza humanistyczna, mnóstwo przeczytanych niezwykłych lektur stała się dla mnie chyba przekleństwem. Zaczęłam żyć jakąś iluzją chyba, przemożną chęcią zatrzymania czasu, wypełniania swojego życia cnotą zdobywania pieniędzy, czyli  przemożną odpowiedzialnością w pracy, i rozpustą obyczajową, intelektualną, podróżniczą.  Po rozwodzie z pierwszym mężem najbardziej pochłonęły mnie miłostki, flirty i romansiki, biurowe, szkolne, wakacyjne. I w taki sposób 8 lat temu poznałam Kima.
 I wszystko nabrało wyjątkowego przyśpieszenia. Tough life, isn`t it? Zwracał się do mnie, kiedy po całych dniach leżałam na basenach luksusowych hoteli, z kieliszkiem schłodzonego wina, salaterką owoców, niby zmęczona po zwiedzaniu danego miejsca z prywatnym przewodnikiem. I kiedy u nas była zima, ja odpoczywałam gdzieś w tzw. ciepłych krajach. Vide zdjęcie :))
Bo on pracował na tych swoich statkach, ja gdzieś dojeżdżałam do niego i tak sobie beztrosko żyłam. A  w domu polskim córki wpadały w nieodpowiednie towarzystwo, dlaczego nie szły moim śladem?! Dlaczego ładne, materialnie zabezpieczone, wykształcone dziewczyny  upodobały sobie low social class? Nie mogę tego pojąć. Dobrze prosperująca firma trochę podupadała. Dochody zmalały, bo ja nie miałam nad nią nadzoru, co dwa miesiące gdzieś wyjeżdżałam i nie było  mnie kolejne dwa miesiące Traciłam z wolna kontakty z moimi polskimi znajomymi. Zaczęłam pisać bloga. Ale nadal  bawiłam się absolutnie wyjątkowo, do zeszłego roku.
I teraz przejdę do Iwaszkiewicza, cytaty na niebiesko, a moje myśli pozostaną czarne,/ prawie dosłownie/ tzn. w tym samym druku.
 Żyjemy w warunkach zupelnie nieludzkich- powiedzialam do Kima.
Jak to rozumiesz- zaniepokoił się. Czy coś ci nie dogadza.
Przeciwnie- powiedziałam- wydaje mi się, że istnieję w warunkach zupełnie nie znanych ludziom mojej sfery. To jest zbyt piękne, aby był prawdziwe.
Żartujesz- powiedział Kim, takie powinno być życie ludzi. Wszystkich ludzi.
Ale- westchnęłam, utopia mój drogi. I myślę, że na ogól szczęśliwi ludzie tak nie zyją. To jest oprawa dla ludzi nieszczęśliwych.
Uważasz się za nieszczęśliwą? - spytał Kim.
Ach, nie. Ale to nie jest oprawa dla mnie, to wszystko- pokazałam ręką. Te winnice wokoło, to gorące słońce i palmy. Wolałabym widzieć krowy na łąkach i słyszeć  głos koguta.
Nieraz jeden myślałam o szczęściu, ale wiem to dobrze, że szczęście jest utopią. Utopia to jest wykręcanie się od odpowiedzialności....Utopia to jest nieliczenie się z historią, a właśnie dlatego nie nadaje się zupełnie dla nas. My żyjemy zawsze historią i każdy z nas interpretuje tę historię na swój sposób....My mamy inne mity i nie jest to mit szczęśliwości wiecznej, czy strajku generalnego, jak gdzieś tam w bajecznych śródziemnomorskich państwach , włoskich, hiszpańskich czy nawet amerykańskich. U nas było obrzędowe niejako ofiarowanie na ołtarzu ojczyzny hekatomby chłopców i dziewcząt. Amerykańscy chłopcy na wojnie jedli czekoladę i żuli gumę do żucia, a nasi ginęli , jak w pieśniach partyzanckich. Ja tym byłam karmiona i leciały żurawie od Moskwy ,  ballada o żołnierzu i tak tu cicho o zmierzchu  zostawało w sercu.
I dlatego , zdaje się, absolutnie niemożliwe jest porozumienie moje z Kimem. Czy mnie rozumiecie?
Ja nie lubiłam naszego kraju i często cytowałam Wojaczka,  " Boże czemu stworzyłeś mnie Polakiem?" Ale jestem zanurzona do głębi w moją historię, katolicyzm, chociaż nie jest moją ideologią, prowincjonalizm , poezję romantyczną, to jest część mojej  duszy i mojego  świata, nie mogę tego zmienić. I kiedy widziałam, że świat jest tak piękny, że słowa więzną w gardle, a my nie prowadzimy żadnych poważniejszych rozmów  , tylko tkwimy w bezruchu, bo nic nie może zmącić tego spokojnego spojrzenia  na świat w tej jasnej chwili, to ja czułam się niezrozumiana. Chciałam powiedzieć o mojej Mamie i jej marzeniach, a on kwitował to zawsze moją " martyrologią komunistyczną" . To mnie bawiło na początku, a potem już tylko drażniło. Starannie unikaliśmy rozmów, które byłyby trudne. Slyszałam tylko bez przerwy Enjoy it, what f*else do you want? Zresztą on zupełnie nie rozumie, jak to jest czy jak było. Np. to, że Gaszyński czy Godebski pisał wiersze i brał udział w bitwie pod Raszynem czy pod Ostrołęką. On tak samo nie mógł zrozumieć, co to był stan wojenny, dostanie się na studia, otrzymanie pierwszego mieszkania,  stanie w kolejkach, urodziny dzieci, sam nie ma swoich, kabaret Laskowika i sto innych rzeczy. A ja nie rozumiem jego entuzjazmu z powodu lukratywnej pracy na Seszelach, Nowej Zelandii czy w Singapurze i że, kiedy miał 22 lata to jeździł Porsche, a Harley`m woził dziewczyny na randki i również jego doswiadczenia są mi obce, bo odległe o lata świetlne od mojej planety.
 I kiedy chodziłam tymi winnicami, uciekając od tych szczęśliwych Anglosasów, nagle ogarnęła mnie nieprawdopodobna tęsknota do naszego powietrza, do naszego pejzażu, do naszego losu- którego żadne inne losy nie mogą zastapić i których żaden uczony, ani żaden fagas nie mogą zrozumieć.
To uspokojenie, ten przepiękny pejzaż i ten znakomity komfort były dla mnie koszmarem, to mi spać nie dało.

 I dlatego właśnie kupiliśmy dom w Polsce, ale dla niego wszystko jest f* backward i nasze nowe doświadczenia mogą stać się kartą przetargową, być albo nie być nadal razem i gdzie znowu zamieszkać.
A dla mnie znowu córki i moja ukochana firma są najwazniejsze, i moi polscy znajomi.
A Ogrody Iwaszkiewicza ostatnio czytałam do poduszki i znalazłam piękny excuse dla mojej zmiany adresu. Tak to mniej wiecej  się czułam.
Ale moją śródziemnomorską przygodę na pewno będę wspominać w przyszłych postach. Gdy wszystko tu poukładam, może jeszcze wrócimy tam, gdzie cytryna dojrzewa, hehe.

sobota, 17 listopada 2012

Erice a tolerancja.



Tutaj jestem taka pełna nadziei na szczęśliwsze życie, bo i hotel w głębi był inspirujący! Na końcu postu teraźniejszy komentarz.

       
 W rozmowach towarzyskich często mówimy o tolerancji wobec innych religii, postaw i zachowań obyczajowych. W naszym małym, prowincjonalnym świecie są to często czcze rozmowy. Pewna jednorodność jaka tu występuje, dotycząca np. religii, wartości rodzinnych skazuje nas na przyjęcie typowych postaw, aby się nadmiernie nie wyróżniać. To czasami jest przykre, takie wzajemne niezrozumienie, stwierdzam z żalem. Niektórzy wyjeżdżają w świat i napotykają wprost gejzer różnorodności religii, kolorów skóry, postaw seksualnych i światopoglądów.
Już o tym kiedyś pisałam, teraz dopiero zauważyłam,/ 27.XI/ przy okazji jakiegoś komentarza. Ale coś pozmieniałam.
Na tzw. Zachodzie uwielbiam wręcz różnorodność, np. fascynują mnie pary mieszane. „Przeszczepy rodzą najlepsze owoce”. O tym właśnie chciałam opowiedzieć, o wycieczce do Erice, miejsca, które od najdawniejszych czasów było miejscem kultu żeńskiego bóstwa symbolizującego płodność. Najpierw bóstwo nazywało się Astarte, potem Afrodyta, a po rzymsku Wenus. Nos w „Weselu mówił: „życie nasze nic nie warte, kult Bachusa i Astarte”.
Do Erice pojechałam  kiedyś z kilkoma parami, w towarzystwie były następujące osoby: Wenezuelo-Włoszka Giacoma z Australijczykiem Jeffem, Chinka z Hongkongu Janet z Kanadyjczykiem Edgarem, Indonezyjko-Holenderka z Anglikiem Elliotem, Włoszka Carmen z Amerykaninem Loganem, Albanka Ardiola / to od niej mam nicka/ z Amerykaninem Howardem i ja Polka Alicia z WASP-em (White Anglosaxon Protestant). Oprócz tego, że pary są mieszane jeśli chodzi o skórę i język ojczysty, to często nie mieszkają w kraju rodzinnym, tylko jeszcze gdzie indziej, np. mój Anglosaxon we Francji, Australijczyk i Anglik na Malcie. A przykłady par, które znam, mogłabym jeszcze mnożyć, np. bardzo lubię pewną żółtą Holenderkę, która jest w związku z Anglikiem, a mieszkają w Hiszpanii. Holenderka Sue była adoptowanym dzieckiem z Chin, spotkałyśmy się na Malcie i jesteśmy w mailowej przyjaźni. Pary świetnie się uzupełniają, ci ludzie są otwarci, tolerancyjni i pełni fascynacji swoimi „backgrounds” czyli pochodzeniem.
Wrócę do Erice, bo wycieczka do tej niezwykłej miejscowości i w takim nietypowym towarzystwie zainspirowała mnie do napisania tego felietonu. Erice leży na wysokiej górze, która wznosi się nad Trapani (60 km od Palermo). Wjeżdża się tam kolejka linową. Na górze odnajdujemy ślady wszystkich cywilizacji, od prehistorii, poprzez Fenicjan, Kartagińczyków, Greków do Rzymian. Atrakcja i powodem ciągłości historycznej jest kult Astarte, fenickiej i kananejskiej bogini miłości, płodności i wojny, tożsamej z babilońską boginią Isztar i sumeryjską Inaną. Gdy w czasach rzymskim Erice upadło jako miasto i forteca, zachowało znaczenie jako centrum kultury Wenus wraz ze świątynią tej bogini.
Ja z Kimem, Włoszka Carmen, Giacoma- Włoszka wenezuelskiego pochodzenia, Edgar z Kanady.

Świątynia ta była zbudowana na samym szczycie, w tym miejscu, gdzie dziś stoi średniowieczny zamek. „Miasteczko jest ciche, w stylu raczej arabskim niż klasycznym, pełne pomników średniowiecznych, pałacyków z XVIII w., krytych uliczek z małymi podwórkami ukwieconymi jak stare dzielnice Capri. Erice jest czymś osobliwym na Sycylii. Położone na szczycie stromej skały, jest smagane przez górski wiatr. Niezmierzona panorama obejmuje zachodni brzeg wyspy schodzący wśród pobłysków suszarni soli. Brzeg północny w stronę Palermo najeżony jest skałami z poszarpanymi wyspami  na wprost.  To sceneria dla teatru klasycznego.
Całe miasteczko otoczone jest dobrze zachowanym murem , którego fundamenty megalityczne sięgają V w. p.n.e., uzupełnienie są rzymskie, a części górne stanowią konstrukcję normańska z XII w." Spacerowaliśmy po tym śpiącym miasteczku w potwornym upale. Od pięknego morza nic nie wiało, żeby się trochę schłodzić, poszliśmy na lunch. Klimatyzowana ristorante jest balsamem dla naszych rozgorączkowanych ciał. Gorąco od temperatury, wrażeń i tematów poruszanych w rozmowach.
Wszystkie międzynarodowe pary w naszym towarzystwie planują, albo śluby, albo kupno nowego domu, albo zmianę pracy i nie mają 20-30 lat, są znacznie starsi. Często nie mieszkają w państwach swojej narodowości, ale to im nie przeszkadza. Są otwarci, nie maja barier, by zmieniać życie.
Raduje mnie myśl, że pod wpływem tego towarzystwa, ja również mam wielkie plany i śmiałość zmieniać życie.  Bo wystarczy nawet w Polsce mieszkać na terenach przygranicznych, już tam różnorodność jest normą.  I o tym krótko, bo ja obecnie w  terenach przygranicznych mam tę śmiałość coś odmienić i wśród moich bliższych i dalszych sąsiadów już odnalazłam Polkę Magdę z Austriakiem Manfredem, Niemkę Petrę , utracjusza Holendra, conajmniej trzech gejów,  ekologa Sylwestra, który pomieszkuje w ogromnym wigwamie, a porzucił "rat race", artystyczne pary, Polaka Dariusza po wieloletnim pobycie za granicą rozumiejącego różne aspekty życia, bardzo dużo Niemców ekscentryków, artystów- rzemieslników, starsze Angielki, jedna z niepełnosprawnym wnukiem,  wokoło oryginalne budowle, kościoły protestanckie i greko-katolickie, ośrodki buddystów i odrestaurowane domostwa, tzw. poniemieckie. I to otoczenie mi się podoba.