Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2013

Gdzie na narty? Szwajcaria Bałtowska zimą i jesienią.

Obraz
Śniegu coraz więcej, bo funduszy coraz mniej, żeby go uprzątnąć, i będzie jeszcze  więcej według prognoz pogody, bo gminom zabrakło już pieniędzy, a muszą mieć rezerwy na remonty dróg po zimie- tak usłyszałam w telewizji. Mnie to nie przeszkadza, nie dojeżdżam do pracy, mam dużo czasu, nigdzie się nie spieszę, spaceruję wieczorami po skrzącym śniegu, mróz przyjemnie szczypie w policzki. A kiedy pada, to moja radość równa się tej z dzieciństwa, czas na śnieżki, bałwanki, saneczkowanie, a wieczorem na łyżwy. Wtajemniczeni moi studenci wiedzą, jak wspominamy swoje pierwsze figurówki i hokejówki. Wyglądam przez okno jedząc śniadanie i niezmiernie zadziwiona jestem, że taka piękna zima nam się trafiła. Jak przed laty. Wszystko zasypane, zakopane samochody i ścieżki osiedlowe, ładniej i czyściej dookoła, chociaż i tak ten blok naprzeciwko wygląda jak prison według Kima. On sam, od przebudzenia sie ok. południa, do ponownego położenia się do łóżka, siedzi na fotelu koło kaloryfera i otac...

Hemingway na Key West.

Obraz
Mówi się, że życie płata niespodzianki, ale tym, którzy ich oczekują, a podróże kształcą, ale wykształconych.   Przed laty nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek będę nad Zatoką Meksykańską i na Karaibach, że będę pływała z delfinami,  podziwiała rafy koralowe, przyglądała się flemingom, krokodylom, i że każdy dzień tam spędzony przyniesie coś niezwykłego, nieoczekiwanego, nieprzeczuwalnego nawet.  Marzenia o tym w czasach mojej wczesnej młodości były tak odległe, że nawet nie wiem do czego porównać. Legendą w komunistycznej Polsce był Ernest Hemingway, „za nim szłam za rękę w cień drzew” („Across the river and into the trees”), przyglądałam się zmaganiom Starego Człowieka „A man can be distroyed but not defeated”, towarzyszyłam bohaterom hiszpańskiej wojny domowej, nie pytając, tak jak nakazywał pisarz „To whom the bell tolls”, z nim przeżywałam przygody w „The Green Hills of Africa” i „Th...

Key West in USA-paradise.

Obraz
Ataner zmotywowała mnie do napisania postu na temat USA. Byłam tam kilka razy i za każdym razem, gdy wróciłam, to coś niespodziewanego, czasami niedobrego wydarzało się w mojej najbliższej rodzinie i nie  śmiałam opowiadać o swoich przygodach, bo jakby nie wypadało wtedy. Nigdy nie dano mi się cieszyć z mojego amerykańskiego męża, bo  ciągle wytykano mu to, czy tamto. A ja grzecznie dołączałam się do narzekania, bo zawsze wynajdywałam coś u niego, co nie pasowało do polskich realiów. On   dalece odbiega od ogólnych wyobrażeń rodzinnego męża. Wędruje w życiu, zmienia  miejsca zamieszkania, nie odwiedza domu rodzinnego, taki wszędzie i nigdzie.. Na początku to mnie fascynowało, a potem trochę znużyło. Wolę jednak jeden stały dom w Polsce, i ewentualne zagraniczne wyjazdy, a nie domy za granicą. A ponieważ mój blog ma tytuł Polish-American couple enjoy life, popiszę teraz o USA. Zacznę od przygody na Key West. Moją „wyspą zaczarowaną” w wędrówce po S...